REKLAMA

Na Ziemię przyleciał meteor spoza Układu Słonecznego. Wleciał w atmosferę i spowodował falę uderzeniową

W 2017 roku astronomowie odkryli obiekt, który wleciał do Układu Słonecznego, przeleciał w pobliżu Ziemi i poleciał dalej. To pierwszy międzygwiezdny gość, którego dostrzegliśmy, a przynajmniej tak nam się wydawało.

07.04.2022 09.34
meteor
REKLAMA

W październiku 2017 roku teleskop Pan-STARRS na Hawajach odkrył na niebie nietypowy, poruszający się z zaskakującą prędkością obiekt. Analiza trajektorii lotu wykazała, że jest to wylatująca już z Układu Słonecznego planetoida, która przyleciała do nas z innego układu planetarnego. Od tego czasu, obiekt ten nazwany 'Oumuamua uważany jest za pierwszego odkrytego na niebie gościa międzygwiezdnego. Tak przynajmniej było do dzisiaj.

REKLAMA

Okazuje się bowiem, że już wcześniej naukowcy odkryli obiekt pochodzący spoza naszego planetarnego otoczenia. Co więcej, nie tylko przeleciał on do Układu Słonecznego z przestrzeni międzygwiezdnej, ale także wylądował na Ziemi.

Prof. Avi Loeb w 2019 r. nieco przypadkiem, przygotowując się do wywiadu radiowego natrafił na internetowy katalog meteorów zarejestrowanych na przestrzeni wcześniejszych trzydziestu lat. Co więcej, katalog można było posegregować według jasności bolidu zarejestrowanego przez należące do rządu USA czujniki, które pozwalały ustalić prędkość, kierunek lotu bolidu, a tym samym oszacować miejsce potencjalnego uderzenia w powierzchnię Ziemi.

Jako że było to już dwa lata po odkryciu 'Oumuamua, naukowcy z grupy prof. Loeba postanowili sprawdzić, czy przypadkiem trajektoria lotu któregoś z zarejestrowanych obiektów nie wskazuje, że mógłby on pochodzić spoza Układu Słonecznego.

Już drugi na liście obiekt okazał się być strzałem w dziesiątkę. Trajektoria i prędkość jego lotu przed wejściem w atmosferę Ziemi wskazują jednoznacznie, że nie mógł być on grawitacyjnie związany ze Słońcem. Pierwotnie odkrycie to spotkało się z dużym sceptycyzmem środowiska, które było przekonane, że czujniki rządowe nie są na tyle dokładne, aby dało się na ich podstawie ustalić trajektorię lotu.

Międzygwiezdny meteor był pierwszy!

Mimo to, po niemal trzech latach od tego odkrycia naukowcy otrzymali potwierdzenie, że za ten konkretny meteor odpowiedzialny był obiekt, który faktycznie pochodził z przestrzeni międzygwiezdnej.

Obiekt został zarejestrowany 8 stycznia 2014 roku o godzinie 18:05:34 polskiego czasu na północ od Papui Nowej Gwinei. Fala uderzeniowa wskazuje, że wchodząc w atmosferę Ziemi obiekt miał około metra średnicy i masę około 500 kg. Oznacza to, że jest to pierwszy obiekt pozasłoneczny w Układzie Słonecznym, o którym wiemy. 'Oumuamua pojawiła się dopiero niemal cztery lata później.

REKLAMA

Ten konkretny obiekt spłonął całkowicie w atmosferze, jednak powstaje pytanie jak często na Ziemię spadają międzygwiezdne meteoroidy, które przynajmniej w części są w stanie przetrwać lot przez atmosferę i wylądować na Ziemi. Takie obiekty mogą wszak przenosić materię organiczną z innego układu planetarnego, z otoczenia innej gwiazdy. To z kolei - według prof. Abrahama Loeba - pozwala zadać pytanie o "międzygwiezdną panspermię". Czy możliwe jest przenoszenie życia nie tylko między planetami, ale także między układami planetarnymi? Szanse na takie zdarzenie, prof. Loeb szacuje na raz na miliard lat, a więc nie jest to niemożliwe.

Cóż, najpierw mieliśmy planetoidę międzygwiezdną, która przeleciała przez Układ Słoneczny, teraz mamy meteor, który wleciał w ziemską atmosferę. Nie sposób nie oczekiwać teraz odkrycia pierwszego meteoroidu spoza Układu Słonecznego. Wyobrażacie sobie położyć ręce na skale, która przyleciała z otoczenia innej gwiazdy, wleciała do Układu Słonecznego i uderzyła w Ziemię? Aktualnie uważam, że chyba nie jestem w stanie sobie wyobrazić czegoś bardziej ekscytującego.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA