Przez Układ Słoneczny przeleciała egzoplaneta. A właściwie to tylko jej kawałek
Kiedy w 2017 r. astronomowie po raz pierwszy w historii zaobserwowali wylatującą z Układu Słonecznego planetoidę, która dwa lata wcześniej wleciała do naszego układu planetarnego, nikt nie wiedział, skąd się ona wzięła i jak często takie obiekty do nas przylatują.
Kwestia częstotliwości takich wizyt została już mniej więcej rozwiązana. Pozostało jednak pytanie, skąd taki obiekt mógł pochodzić.
Teorii na temat pochodzenia planetoidy Oumuamua było już kilka. Wśród nich były te mniej atrakcyjne, takie jak chociażby rozerwana planetoida, która za bardzo zbliżyła się do swojej gwiazdy i została wyrzucona z układu planetarnego, jak i te bardziej ekscentryczne jak statek lub sonda wysłana przez obcą cywilizację (też firmowane przez niektórych naukowców).
To odłamek dawnej planety
Naukowcy z Uniwestytetu Stanu Arizona są przekonani, że udało im się ustalić pochodzenie planetoidy. Według nich Oumuamua jest odłamkiem, który kiedyś stanowił fragment planety podobnej do Plutona, krążącej wokół innej gwiazdy.
Badacze przypuszczają, że ok. 500 mln lat temu masywny obiekt uderzył w egzoplutona i wyrzucił część tworzącej go materii w przestrzeń kosmiczną. Niektóre fragmenty uzyskały w tym momencie prędkość pozwalającą im opuścić własny układ planetarny. Wśród nich znajdowała się skała, która 500 mln lat później uzyskała własne imię - Oumuamua gdy przelatywała przez inny układ planetarny.
Analizując profil prędkości planetoidy podczas zbliżania i oddalania się od centrum Układu Słonecznego, badacze doszli do wniosku, że Słońce doprowadziło do sublimacji części materii na powierzchni obiektu. Najprawdopodobniej był to lodowy azot, taki jak znajduje się, chociażby na powierzchni Plutona. Jeżeli tak faktycznie było, to jeszcze przed jej zaobserwowaniem, w trakcie zbliżania się do Słońca, Oumuamua mogła utracić nawet 95 proc. swojej masy.
Być może zatem mieliśmy okazję obserwować przelot kawałka egzoplanety przez nasz własny Układ Słoneczny. Szkoda jednak, że nie udało się go dokładniej zbadać. W momencie odkrycia Oumuamua uciekała już z naszego otoczenia z prędkością ponad 315 000 km/h.
Trudno, przyjdzie poczekać na następną okazję.