REKLAMA

Grałem w Battlefield 6 i niestety, jest cholernie dobrze – nasz test

Po kilku godzinach z Battlefield 6 jestem zły na samego siebie. Zły, bo po ograniu przedpremierowej wersji podjarałem się, chcę więcej i daję EA kredyt zaufania. Hej, to jednak nie moja wina, że ekipa z Battlefield Studios zrobiła cholernie dobrą strzelaninę sieciową.

Wrażenia z Battlefield 6
REKLAMA

Chyba wszyscy pogodziliśmy się ze śmiercią Battlefielda. Sam nie szczędziłem EA razów, w premierowej recenzji nazywając ostatnią odsłonę wielkim rozczarowaniem na 128 graczy. I chociaż BF2042 jest teraz lepszy niż w okresie debiutu, pierwsze wrażenie robi się tylko raz. EA pokazało, że ma w nosie nasze zdanie i nasze postulaty, bo komuś z zarządu wydaje się, że zamieni Battlefielda w drugiego Fortnite’a.

No i nie zamienił. Za to doprowadził do zwolnień i wkurzył miliony graczy na całym świecie. Te miliony – ze mną włącznie – obiecały sobie: zero nadziei. Zero mydlenia oczu. No i przede wszystkim: zero pre-orderów. Dlatego, gdy EA zadeklarowało powrót do czasów BF3 oraz BF4 w nowej grze, spływało to po mnie jak woda po skale. Battlefield 2042 też miał być "listem miłosnym do fanów", a wyszedł paszkwil.

REKLAMA

Dlatego czuję wiele skrajnych emocji, pisząc: ograłem Battlefield 6 i jest cholernie dobrze.

Grając przedpremierowo w BFV czułem, że coś nie do końca siedzi. Testując BF2042, przed debiutem miałem więcej obaw niż plusów w notatkach. Jednak teraz, opuszczając strefę rozgrywki zorganizowaną przez EA w Londynie, jestem podjarany jak małe dziecko. Podobało mi się prawie wszystko, chcę więcej i mam przekonanie, że to może być moja nowa sieciowa strzelanina na tygodnie i miesiące zabawy.

Nie czułem takiej ekscytacji przy dwóch poprzednich odsłonach, razem wziętych. Okej, Battlefield V był w porządku, zwłaszcza po dodaniu fenomenalnych śródziemnomorskich map, ale rozmijał się z oczekiwaniami fanów. Jednak Battlefield 6 – kurczę, to jest właśnie TO. Te czołgi. Te myśliwce. Ta destrukcja. Ta skala. Słychać ten klik, którego brakowało w dwóch poprzednich odsłonach, wszystko w końcu do siebie pasuje.

Oczywiście to wyłącznie pierwsze wrażenia, zbudowane po 5 godzinach rozgrywki. Jednak na ten moment, tu i teraz, z nieukrywaną radością, ale i nutką niedowierzania piszę: Battlefield wrócił. Ten Battlefield, na którego wszyscy czekamy prawie dekadę, od 2016 roku. Co takiego kupiło mnie w najnowszej produkcji EA? Rozbiję to na sześć głównych punktów:

1. Destrukcja powraca. Nie na poziomie Levolution i Bad Company 2, ale ma znaczenie taktyczne.

Dobra wiadomość: powraca wszechobecna destrukcja otoczenia. Zła wiadomość: rozpiernicz nie jest tak wielki jak w Bad Company 2. W Battlefield 6 nie zrównasz mapy z ziemią. Nie zdemolujesz obiektów cegła po cegle. Z kolei wiele budynków, które da się zniszczyć, są podmieniane na gruzy pozwalające zachować zróżnicowaną topografię terenu.

Podczas rozgrywki na mapach w Egipcie, Gibraltarze oraz USA nie doświadczyłem też czegoś takiego jak Levolution – destrukcji drastycznie zmieniającej cały poziom, jak powódź czy lawina. Muszę też dodać, że w przeciwieństwie do tego, co EA pokazuje na zwiastunach BF6, budynki nie sypią się jak domki z kart. Po jednym uderzeniu w blok mieszkalny z wyrzutni RPG, odpada co najwyżej tynk, a beton delikatnie kruszeje. Trzeba kilku mocnych eksplozji, by rozwalić całe piętro.

Destrukcja jest natomiast powszechna, do tego ma wymiar taktyczny. Ma w sobie nieco z Rainbow Six Siege, gdzie rozwalamy ściany oraz podłogi, aby wziąć z zaskoczenia ufortyfikowanych przeciwników. W Battlefield 6 pojawia się nawet specjalny młot do burzenia ścian, w oczywisty sposób przywołujący skojarzenia z taktyczną produkcją Ubisoftu.

Balansując zniszczeniem, twórcy pieką dwie pieczenie na jednym ogniu. Z jednej strony sprawiają, że wojna jest efektowna, a pojazdy wydają się potężne. Czołgi bez problemu dewastują ściany budynków po wjechaniu w nie, wyrywają okna pociskami i pozbawiają piechotę osłony. Z drugiej topografia map pozostaje zróżnicowana. Lokacja nie spłaszcza się jak w Bad Company 2, gdzie czasem nie pozostawał kamień na kamieniu.

Podsumowując w obrazowy sposób: pomieszczenia, nie budynki. Piętra, nie wieżowce. Kolumny, nie mury. W Battlefield 6 jest bardzo dużo zniszczenia, ale bez wypaczania mapy i bez wystawiania piechoty jak na widelcu. Wyraźnie czuć, że twórcom zależało, aby gracze do ostatniej minuty konfliktu mogli cieszyć się ciasnym CQC, o ile mają taką ochotę.

2. Mięso armatnie, prawdziwa wojna i brak Nicki Minaj – Battlefield 6 to proza życia szeregowca.

W BF6 nie ma indywidualnych bohaterów wypowiadających fatalne one-linery. Bazowe skórki żołnierzy są do bólu wiarygodne i jednolite, dzięki czemu taktyczny oddział faktycznie wygląda jak grupa żołnierzy, a nie nastolatkowie zmierzający na imprezę Halloween. W grze będzie co prawda odblokowywana zawartość kosmetyczna, ale w rozmowie ze mną producentka zapewniała, iż wzięli sobie do serca to, co gracze sądzili o skinie świętego Mikołaja w BF2042.

Niby detal, ale gdy razem z trzema członkami drużyny ostrożnie przemierzaliśmy uliczki Kairu, poczułem jak istotny. Wyglądaliśmy jak żołnierze. Trzymaliśmy autentyczne bronie. Nie mieliśmy futurystycznych gadżetów. Scena godna Helikoptera w ogniu sprawiła, że w kąciku ust pojawia się uśmiech. Czekałem na realistyczną wojną totalną od dekady i w końcu to dostaję.

3. Aż nie mogłem uwierzyć: pojazdy i maszyny bojowe znowu pojawiają się w bazach!

W Battlefield 6 twórcy zastosowali hybrydowe podejście do korzystania z pojazdów. Można się w nich pojawić natychmiast, wybierając ikonę konkretnej maszyny w menu respawnu. Jeśli jednak dany pojazd nie jest przez nikogo wybierany, pojawia się w głównej bazie, gdzie można do niego wsiąść. Nie macie pojęcia, jak mnie to ucieszyło.

Dlaczego jestem fanem maszyn zalegających w bazach? Człowiekowi przypominają się dobre czasy BF2, BF3 i BF4, gdzie ochrona zasobów, logistyki oraz hangarów miała znaczenie, nadając rozgrywce głębi. Doświadczeni gracze regularnie atakowali bazy i pasy startowe, dewastując maszyny, nim ktokolwiek mógł z nich skorzystać. Dlatego większe znaczenie zyskiwała np. ochrona przeciwlotnicza, stanowiąca pożyteczną niszę dla graczy defensywnych.

Sytuacje, w których porywało się albo wysadzało helikopter wrogiej armii, budowały wyjątkowość Battlefielda. W BF64 raczej nie będziemy mieli tak szerokich możliwości działania na tyłach wroga, ale nowe, hybrydowe podejście uważam za odpowiedni kompromis. Dzięki niemu nie pojawiam się w śmigłowcu magicznie nad polem bitwy, ale widzę, jak startującą maszynę mijają czołgi i jeepy. Jest klimat.

4. Strzelanie w Battlefield 6 od początku jest kompletne, drużynowe, rankingowe i sensowne.

To było nie do pojęcia, że w poprzedniej odsłonie zapomniało wdrożyć tak podstawowe elementy jak premiowany headshot z charakterystycznym dźwiękiem, punkty asysty (piechoty i pojazdów), punkty ognia zaporowego, tabele K/D czy czat tekstowy. Battlefield 6 wciąż jest przed premierą, ale strzelanina już teraz ma te wszystkie składowe. Z jednej strony powinna być to oczywistość, z drugiej we współczesnej branży gier nic nie jest pewne.

Odradzania na towarzyszu, leczenie, naprawianie, wskazywanie wrogów, asysty, ogień zaporowy, ratowanie od śmierci, zemsta – punkty doświadczenia płyną gęsto, a gracze realizujący się jako wsparcie oraz logistyka nie muszą rezygnować z ulubionego stylu rozgrywki. Wyraźnie czuć, że punktowa ekonomia strzelaniny jest tak skalibrowana, aby zachęcać do współpracy. No, może poza pewnymi wyjątkami wynikającymi z nowego podejścia do klas. Ale o tym niebawem.

Ważne jest dla mnie to, że po wciśnięciu spustu czuć, iż mamy do czynienia z Battlefieldem. Nie ma się wrażenia, że coś jest nie tak (BFV) albo czegoś brakuje (BF2042). Headshoty wchodzą jak zmrożona cola, naprawa pojazdów to sama przyjemność, a wskazywanie celów ponownie nabiera sensu.

5. Nowy system klasowy to kompromis, który jestem w stanie znieść. Nie nazywam go jednak zaletą.

Ekipa Battlefield Studios twierdzi, że wsłuchała się w głos graczy, dlatego system podziału na klasy triumfalnie powraca. Jeśli faktycznie słucha, to jednym uchem, ponieważ ograniczenia i restrykcje klasowe są stosunkowo wąskie. W BF6 medyk może wybrać karabin snajperski i rozłożyć się na dalekim wzgórzu, zamiast podnosić kompanów w ciasnych uliczkach miasta nieopodal. Na szczęście wcześniej czy później skończy mu się amunicja.

W BF2042 gracz swobodnie wybierał bronie oraz gadżety. Prowadziło to do absurdów, jak samowystarczalny medyk z paczką amunicji oraz karabinem snajperskim. W BF2 medyk także może wybrać karabin z lunetą do rażenia celów z daleka, ale już nie wyposaży się w paczki i skrzynie z amunicją. Oznacza to, że po zużyciu dwóch - trzech magazynków zostanie z niczym. Będzie musiał zmienić sposób rozgrywki, koniec z kampieniem.

W Battlefield 6 bronie nie są klasowe, ale gadżety już tak. To kompromis do zniesienia, bo chociaż gracz ma dowolność w wyborze pukawki, DICE pośrednio zachęca do wpisywania się w klasowe role. Przykładowo, chociaż medyk może skorzystać z karabinu snajperskiego, tylko żołnierz zwiadu zasadzi headshota który uniemożliwia reanimację, a także skorzysta na zmniejszonym odrzucie oraz bezdechu.

Do tego każda klasa ma pasywne wzmocnienia, idące z duchem drużynowej roli. Przykładowo, medyk szybciej leczy powalonych, do tego błyskawicznie reanimuje defibrylatorem. Natomiast technik o wiele skuteczniej naprawia i niszczy pojazdy. Po kilku godzinach rozgrywki system klasowy wydaje się zdawać egzamin, ale pełne ocenienie tego hybrydowego modelu wymaga przynajmniej dziesiątek godzin na serwerach.

6. Ruch, kolizja, fizyczność oraz… rolki. To nie detal, to absolutny fundament w Battlefield 6.

Dostałem śrutem w brzuch, bebechy pewnie wylewają się na zewnątrz. Nawet nie widziałem wroga, wpadłem pod jego lufę prosto zza zakrętu. Wtem, nieoczekiwanie, zaczynam się przesuwać. Jakiś bug? Nie, to drużynowy medyk ODCIĄGA mnie z linii strzału, chowając za bezpieczną ścianą. Dopiero wtedy mnie leczy. Scena jak z filmu to w BF6 chleb powszedni, dzięki porządnemu podejściu do fizyczności, kolizji oraz zakresu ruchów.

W Battlefield 6 gracze mogą odciągać powalonych sojuszników. Żołnierze potrafią nie tylko się czołgać, ale również operować w leżącej pozycji w 360 stopniach, przewracając się na plecy z bronią w rękach. Możemy opierać bronie o płaskie powierzchnie, jak biurka czy framugi okienne, zwiększając w ten sposób celność. Z kolei gdy jesteśmy przy krawędzi osłony, nasz żołnierz automatycznie wychyli się w lewo/prawo podczas celowania. Mniam. Czuć dbałość o detale.

Największą frajdę daje jednak rolka, czyli przewrót godny Dark Souls. Można go aktywować spadając z większej wysokości, ograniczając w ten sposób obrażenia od upadku. Animacja jest maksymalnie czaderska, to chyba mój ulubiony detal z zakresu mobilności. Nawet opór powietrza wyraźnie widoczny na poszyciu myśliwców nie daje takiej frajdy, co właśnie roleczki.

Battlefield 6 już teraz sprawia wrażenie bardziej dopracowanego, niż BF2042 był po kilku miesiącach od premiery.

EA, ja was bardzo proszę, nie spieprzcie tego. Nie ufam wam za grosz, ale i tak proszę. Z sentymentu do serii. Muszę bowiem przyznać, że zespół studiów w ramach kolektywu Battlefield Studios odwalił kawał cholernie dobrej roboty. Chociaż to w większości nowa generacja twórców, to zdają się rozumieć, co sprawiało, że Battelfield był świetny. Teraz całkiem dobrze to odtwarzają.

REKLAMA

Przedpremierowy Battlefield 6 już teraz robi świetne wrażenie. Wiem, że to, co zaraz napiszę, dla wielu wyda się śmieszne albo nierealne. Jednak po kilku godzinach spędzonych na czterech mapach, w trzech różnych trybach, naprawdę mogę z czystym sumieniem stwierdzić: Battlefield wraca.

Grafiki zawarte w tekście to kadry z wideo z rozgrywką, nagraną podczas wydarzenia w Londynie

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-08-01T15:09:15+02:00
Aktualizacja: 2025-08-01T13:50:21+02:00
Aktualizacja: 2025-08-01T12:31:57+02:00
Aktualizacja: 2025-08-01T12:12:55+02:00
Aktualizacja: 2025-08-01T11:59:11+02:00
Aktualizacja: 2025-08-01T11:26:21+02:00
Aktualizacja: 2025-08-01T06:41:00+02:00
Aktualizacja: 2025-08-01T06:31:00+02:00
Aktualizacja: 2025-08-01T06:21:00+02:00
Aktualizacja: 2025-08-01T06:11:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-31T20:21:54+02:00
Aktualizacja: 2025-07-31T19:34:45+02:00
Aktualizacja: 2025-07-31T19:04:30+02:00
Aktualizacja: 2025-07-31T18:37:12+02:00
Aktualizacja: 2025-07-31T17:40:48+02:00
Aktualizacja: 2025-07-31T17:10:28+02:00
Aktualizacja: 2025-07-31T16:14:37+02:00
Aktualizacja: 2025-07-31T15:02:09+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA