Globalna wioska okazała się za duża. Wracamy do tej prawdziwej
Internet pozwala zajrzeć w każdy zakątek świata, ale najlepsze jest to, że pomaga poznać historię ulicy, obok której mieszkasz.

Klub z niedużej miejscowości, obok której mieszkają moi rodzice, ogłosił, że transmisję z meczu ligi okręgowej będzie można śledzić na YouTubie. Dawno nie miałem poczucia, że internet może być niesamowity, a właśnie tak refleksja przyszła mi do głowy, kiedy przeczytałem o szykowanej relacji. W tym samym czasie można śledzić poważne rozgrywki z wielu uznanych zagranicznych lig, oglądać, co porabiają gwiazdy światowego formatu, ale zamiast tego odpalasz na YouTubie mecz, w którym grają sąsiedzi. Przepiękne.
Ten trend ma się dobrze już od dłuższego czasu. Rozgrywki z niższych lig cieszą się sporym zainteresowaniem. Śledzić można mecze drużyn, którym daleko nawet do IV ligi i oglądać, jak kibice lokalnej drużyny dopingują swoich zawodników, nie przejmując się tym, że to nie Liga Mistrzów ani nawet zaplecze Ekstraklasy.
Niedawno na TikToku popularny był trend pokazujący mniej znane miasta z polskich województw
"O, jesteś z woj. łódzkiego, pewnie uwielbiasz mieszkać w Łodzi" – wszystko zaczynało się od odpowiedzi na takie hasło. Tak powstawał filmik pokazujący, jak wygląda Opoczno albo Wieluń. Moda była spolszczeniem zagranicznego trendu, w którym np. Irlandczycy chcieli pokazać, że ich kraj to nie tylko odwiedzany przez turystów Dublin.
To naprawdę urocze filmy. W komentarzach mieszkańcy miejscowości cieszą się, że ktoś o nich wspomina, dzielą się ulubionymi miejscami, piszą, z czego ich miejsce słynie. Niektórzy oczywiście narzekają, ale to też ich prawo. Sam poczułem swego rodzaju patriotyczne uniesienie, kiedy na TikToku ponad 1,6 tys. polubień dostał filmik z miejscowości, do której z rodzinnego domu mam jakieś 6 km. Dokładnie na tej samej zasadzie, jak kiedyś radowano się, że o miejscowości powiedziano w telewizji. Tyle że wtedy najczęściej musiało dojść do jakiegoś tragicznego lub przynajmniej dziwnego zdarzenia, by zasłużyć na wzmiankę w ogólnopolskich mediach. A teraz zdarza się, że przebija się zwykła szara rzeczywistość. Internet bywa paradoksalny.
Powody zwrotu do lokalności mogą być różne. Lubię sobie wyobrażać, że po prostu globalna wioska nas znudziła i zaczynamy doceniać to, co nasze, swojskie, bliskie sercu. Pewnie aż tak kolorowo nie jest i promowanie na TikToku rodzinnej miejscowości nie przeszkadza w ściąganiu produktów dyskusyjnej jakości z dużej azjatyckiej platformy. Nadal można czerpać profity z tego, że świat jest mały.
Nawet jeżeli nie trzeba być pod tym względem radykałem, a zachwyt znaną codziennością wynika z tego, że w rodzinnej miejscowości trzeba zostać, bo czynsz w większym mieście jest za duży, to można przecież poszukać zalet takiej sytuacji. I docenienie koszuli leżącej blisko ciała to właśnie taki gest.
Z przyjemnością śledzę facebookowe profile łódzkich ulic czy dzielnic. Nie mieszkam w Olsztynie, ale obserwuję konto dokumentujące codzienność jednego z tamtejszych osiedli. Autorzy pokazują zwykłą ulicę w zwykły, choć piękny jesienny dzień.
To ich miejsce, w którym dobrze się czują i chcą to pokazać. Internet miał być oknem na świat i jest – warto jednak spojrzeć na to, co znajduje się tuż pod nosem.







































