Znaleźli w oceanie 50 magnetycznych kul. Naukowiec z Harvardu mówi, że pochodzą od obcych
Pamiętacie dziwny obiekt o nazwie Oumuamua, który był pierwszą zaobserwowaną planetoidą pochodzącą spoza naszego układu planetarnego? Podłużny obiekt o trudnej, (co nie oznacza niemożliwej!) do wyjaśnienia trajektorii doprowadził do szerzenia się wielu teorii na temat sond wysłanych przez obcą cywilizację itd. Jednym z naukowców, którzy propagowali taki pogląd był Avi Loeb.
To uznany profesor z tytułami naukowymi m.in. z Princeton i Uniwersytetu Harvarda. Artykuł, w którym profesor Loeb przedstawił swoją śmiałą tezę na temat potencjalnej sondy wysłanej przez obcą cywilizację, spotkał się z ogromnym zainteresowaniem mediów i całego środowiska naukowego wzbudzając zarówno aprobatę jak i zdecydowany sprzeciw.
Pozaziemskie cywilizacje to dziś poważny temat
Profesor Loeb to kolejna postać ze świata naukowego, która całkowicie na poważnie bierze pod uwagę to, że możemy być odwiedzani przez inteligentne istoty z kosmosu. W czasach gdy sam Departament Obrony USA prowadzi śledztwo na temat niewyjaśnionych zjawisk w naszej atmosferze i zdaje z niego relację na posiedzeniach komisji w amerykańskim Kongresie, temat pozaziemskiej cywilizacji nie jest już czymś niepoważnym.
Przeczytaj także:
- Szansa na kontakt z obcymi wzrosła stukrotnie. Przełomowe badanie
- Czy na Marsie jest życie? Sonda NASA odkrywa różnorodną materię organiczną na Czerwonej Planecie
- Fabryka w kosmosie stworzyła pierwsze leki. Dlaczego to takie ważne?
By zrozumieć, o co chodzi, musimy nieco cofnąć się w czasie. W 2014 na niebie nad Papuą-Nową Gwineą rozbłysła kula ognia, która rozpadła się na niezliczoną ilość kawałków. Aparatura badawcza obsługiwana przez agencje rządowe USA, znajdująca się w okolicy zmierzyła prędkość obiektu. Okazało się, że wynosiła ona ponad 177 000 km/h, co było dość dużą prędkością jak na meteoroid.
Wkrótce po tym Centrum Badań Obiektów Bliskich Ziemi NASA (CNEOS) wykryło jego upadek. Meteoryt wpadł do oceanu około 85 kilometrów od brzegu. Widowiskowe, choć zupełnie zwyczajne zjawisko. Jedna ze skał, jakich w naszym Układzie Słonecznym są tysiące, weszła w atmosferę Ziemi i pod wpływem tarcia rozbłysła na krótko na niebie, ostatecznie spadając na powierzchnię naszej planety.
Avi Loeb rozpoczął poszukiwania meteorytu. Opierając się na prędkości i trajektorii po wejściu w ziemską atmosferę, naukowiec twierdzi, że obiekt, któremu nadał nazwę „Interstellar Meteor 1” (Międzygwiezdny Meteor 1), jest reliktem, który trafił do nas z innego układu planetarnego. Oprócz tego uważa on, że meteoryt może potencjalnie zawierać obce „technosygnatury", czyli ślady technologii stworzonej przez istoty pozaziemskie.
50 zagadkowych kul z dna Pacyfiku
Następnie, profesor Loeb ogłosił, że posiada ponad 50 małych, metalowych kul znalezionych w Oceanie Spokojnym, które według niego, mogą być dziełem obcych. Inni naukowcy wątpią w rewelacje naukowca. Niezrażony profesor, przy jakie wsparciu otrzymał od multimilionera Charlesa Hoskinsona, Loeb prowadzi ekspedycję na Oceanie Spokojnym w celu odzyskania IM1.
Jak na razie, z dna oceanu zostało wyłowionych 50 mikroskopijnych magnetycznych kulek, składających się z żelaza, magnezu i tytanu. Na swoim blogu profesor Loeb określił te znaleziska jako „anomalne", ze względu na niską zawartość niklu, który zazwyczaj jest powszechnie występującym metalem znajdowanym w meteorytach. Jak mówi:
To najbardziej ekscytujące doświadczenie w mojej karierze naukowej!
Środowisko naukowe ma jednak wiele wątpliwości, jeśli chodzi o pochodzenia obiektów. Większość badaczy twierdzi, że te konkretne, znalezione w Pacyfiku granulki mogą w ogóle nie być związane z kulą ognia zaobserwowaną 2014 roku. Peter Brown, specjalista od meteorytów z University of Western Ontario w Kanadzie stwierdził:
Od stulecia wiadomo, że jeśli weźmiesz namagnesowane grabie i przejedziesz nimi po dnie oceanu, wyciągniesz „pozaziemskie" kule. Takie szczątki gromadziły się na całym świecie, na dnie morskim przez miliony lat, pochodząc od meteorytów, z których odpadały małe kawałki stopionego metalu. Biorąc pod uwagę zmieniające się prądy oceaniczne i ruchy osadów, w zasadzie niemożliwe jest stwierdzenie, że ta konkretna kulka pochodzi z konkretnego wydarzenia.
Oprócz tej wypowiedzi Brown napisał również artykuł kwestionujący międzygwiezdne pochodzenie IM1. Według niego cała hipoteza mówiąca, że meteor pochodzi spoza naszego Układu Słonecznego, opiera się na jego niespotykanie dużej prędkości po wejściu w naszą atmosferę.
Brown twierdzi jednak, że szczególnie przy obiektach poruszających z wyższymi prędkościami czujniki, jakich używa rząd USA, mają tendencję do zawyżania prędkości. Według niego niezwykła jasność obiektu jest typowa dla bolidów poruszających się wolniej. Wspomniana prędkość IM1, wynosząca 177 000 km/h, nie doprowadziłaby do aż tak jasnego rozbłysku metalicznego kawałka skały, który zetknął się z ziemską atmosferą.
Oczywiście nie wyklucza to ewentualności, że meteoryt nie pochodzi z innego układu planetarnego. Po prostu nie ma żadnych niezbitych dowodów na to, że tak jest. Co istotne, nigdy jeszcze nie potwierdzono faktu upadku na Ziemię żadnych międzygwiezdnych meteorytów, choć m.in. sam profesor Brown zajmuje się ich poszukiwaniem od 20 lat.
Jeśli chodzi o możliwość, że jest to dowód na istnienie technologii pozaziemskiej, której szczątki udało się odnaleźć na dnie Pacyfiku, większość społeczności naukowej jest sceptyczna. Jak mówi Brown:
To byłby niezwykle ekscytujący wynik poszukiwań. Ale nie widzę na razie żadnych dowodów, które bezsprzecznie poparłyby tak wyjątkową hipotezę.