REKLAMA

Łódź walczy z kupującymi bilety w aplikacji na chwilę przed kontrolą. Pasażerowie wściekli

- Autobus nie ruszy, bo się zepsuje i po bilecie, żarty sobie robicie – to jedna z wielu reakcji na wieść o tym, że w polskim mieście bilety zakupione w aplikacji powinno się kasować przed wejściem do autobusu i tramwaju. Przewoźnik tłumaczy się nieuczciwymi pasażerami, a mieszkańcy są wściekli.

tramwaj
REKLAMA

O pomyśle łódzkich radnych pisaliśmy na początku listopada. Wtedy kwestia miała być poddana głosowaniu, teraz zaś już wiemy, od kiedy zmiana w regulaminie zacznie obowiązywać. MPK Łódź poinformowało, że od 14 grudnia stawiając na cyfrowy bilet z aplikacji należy zakupić go „przed rozpoczęciem podróży, jednak najpóźniej po wejściu do pojazdu”.

REKLAMA

MPK Łódź wyjaśnia, że niemal co trzeci bilet komunikacji miejskiej kupowany jest za pośrednictwem płatności mobilnych, głównie przez telefony komórkowe. I miało to swoje konsekwencje:

Niestety pojawiały się sytuacje, że część osób próbowało wykorzystać nowe możliwości jakie daje to rozwiązanie i kupowało bilet dopiero, gdy do pojazdu wsiedli kontrolerzy i rozpoczynali sprawdzanie biletów.

- poinformowało pasażerów MPK Łódź.

Jeśli więc kontroli nie było, ktoś jechał na gapę. Jeżeli była – w ostatnim momencie zdążył kupić bilet. W wielu przypadkach miasto na przewozach niektórych nie zarabiało.

Decyzja, by procederowi zapobiec, wzbudziła jednak wiele emocji wśród pasażerów

Ci zwracają uwagę na nieprecyzyjne sformułowanie:

Co oznacza "najpóźniej po wejściu do pojazdu"? Ile to sekund, minut.... Słowo niezwłocznie też niczego nie wyjaśnia.

Niektórzy zastanawiają się, co z bezpieczeństwem pasażerów:

Zamiast zająć bezpiecznie miejsce i dopiero odpalać apke to każecie z telefonem w ręku wchodzić do pojazdu, a później będziecie odmawiać odszkodowania takiej osobie, bo "się nie trzymała poręczy podczas ruszania pojazdu"?

Wszyscy zgadzają się, że jest to wyjątkowo nie pro-pasażerskie rozwiązanie. I na tym chyba polega problem – wręcz wydaje się, że inicjatorzy takiego pomysłu nie podróżują autobusami czy tramwajami. Wówczas wiedzieliby, że pojazdy nie zawsze od razu ruszają: bo są światła, korki, przed nimi inne tramwaje. W przypadku biletów czasowych takie 1-2 minuty przedwczesnego skasowania mogą się później odbić czkawką, bo bilet przestaje być ważny zanim dotrze się na miejsce. Szczególnie jeśli dojdą opóźnienia.

Mamy tutaj ewidentny rozdźwięk pomiędzy podróżującymi a zarządzającymi transportem publicznym. I zmarnowanie potencjału nowych technologii, które przecież powinny ułatwiać podróż, a nie być utrapieniem. A wiele wskazuje na to, że od 14 grudnia tak właśnie będzie. Zamiast ze spokojem wsiadać i kupować bilet w aplikacji, użytkownicy smartfonów będą musieli na przystanku obliczać i szacować: czy kliknąć kupuję jak tramwaj podjeżdża, czy może dopiero wtedy, jak otworzą się drzwi? Zupełnie niepotrzebne dylematy uderzające w uczciwych pasażerów. Znając życie ci, którzy i tak nie chcą płacić, znajdą na to sposób.  

Na Spider's Web piszemy więcej o nowych sposobach na płacenie:

Niestety takich niekorzystnych dla pasażerów inicjatyw jest więcej

Dobitnym przykładem jest kasowanie biletu poprzez zeskanowanie kodu QR – przepis ten obowiązuje już nie tylko w Warszawie, ale też na Śląsku.

REKLAMA

Telefony i aplikacje powinny ułatwiać jazdę, a sprawiają, że znacznie wygodniej byłoby wyposażyć się w papierowy bilet i skasować go w kasowniku. Sęk w tym, że wcale nie jest łatwo je kupić. Kioski znikają, a biletomaty nie są na każdym przystanku.

Nie takiej nowoczesności oczekiwaliśmy.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA