REKLAMA

Kupowali bilet w aplikacji tuż przed kontrolą. Koniec cwaniakowania

Co robi się zaraz po tym, gdy wejdzie się do autobusu bądź tramwaju? Kasuje bilet. Odpowiedź nie jest jednak tak oczywista w momencie, gdy kupuje się cyfrową wejściówkę. Kontrolerzy mają dość, że pasażerowie dokonują zakupu zaraz przed słynnym „bileciki do kontroli”.

bilety w aplikacji
REKLAMA

Jak donosi „Dziennik Łódzki” radni w Łodzi szykują zmiany w przepisach dotyczących biletów komunikacji. „Kontrolerzy biletów zauważyli, że wielu podróżnych korzystających z aplikacji mobilnych rozpoczyna zakup biletu dopiero w momencie ogłoszenia kontroli” – piszą w uzasadnieniu projektu zmiany uchwały.

Wcześniej w uchwale zapisano, że „pierwszą czynnością, jaką pasażer jest zobowiązany dokonać bezpośrednio po wejściu do pojazdu jest skasowanie biletu za przejazd (...) bądź zakup biletu w pojeździe i skasowanie go”. Sęk w tym, że dotyczy to papierowego biletu. Dokument milczy o transakcjach dokonywanych za pośrednictwem aplikacji z prostego powodu. Kiedy powstawał, nikt o takich wynalazkach nie myślał. I dlatego teraz do akcji wkraczają radni.

REKLAMA

W poprawionej uchwale znajdzie się następujący zapis:

w przypadku wnoszenia opłat za pomocą systemów płatności mobilnych, pasażer jest zobowiązany nabyć i aktywować bilet przed rozpoczęciem podróży, jednak najpóźniej po wejściu do pojazdu.

Radni chcą dodać kwestię, która może budzić sprzeciw wielu pasażerów

Zaznaczono bowiem, że „liczenie czasu podróży z biletem kupionym przez płatność mobilną rozpocznie się od czasu aktywowania biletu”. Czyli kupując bilet w momencie zauważenia, że pojazd się zbliża, można kilka cennych minut stracić. W Łodzi panuje teraz specyficzny system, bo bilety 20-minutowe są ważne 40 minut (to przez remonty), więc nie będzie to aż takim problemem, ale w przypadku „normalnego” podróżowania takie dwie-trzy minuty straty mogą robić różnicę. I teraz się tłumacz, użytkowniku aplikacji, że kupiłeś bilet wcześniej, ale zanim tramwaj podjechał i ruszył to minęło kilka minut. Nie tak powinno to wyglądać.  

Jak dla mnie jest to jeszcze jeden dowód na to, że ci, którzy ustalają takie przepisy, raczej nie podróżują komunikacją miejską. Plusem cyfrowych biletów jest ich wygoda. Wsiadam, klikam, kupuję, jadę nie na gapę. Aktywowanie ich przed przejazdem, zastanawianie się, kiedy będzie właściwa pora na cyfrowe skasowanie to przeciwieństwo działań poprawiających komfort.

I jest to naprawdę zadziwiające, że od lat działa się raczej wbrew pasażerom. W 2019 r. Bezprawnik opisywał przykład czytelnika, który chciał dokonać biletu po wejściu do pojazdu, ale nie zdążył, bo do akcji wkroczyli kontrolerzy. Obawiam się, że po latach w Łodzi będzie łatwo o nieprzyjemną powtórkę, jeśli ktoś tych cennych minut na bilecie z aplikacji nie będzie chciał tracić. Trzeba więc dokładnie wyliczać i planować, kiedy kupić e-bilet. Czy naprawdę tak to powinno wyglądać?

Na Spider's Web piszemy więcej o nowych sposobach na płacenie:

Nie tylko w Łodzi kontrolerzy biletów zwracali uwagę na problem z aplikacjami

W ubiegłym roku w Krakowie wprowadzono dość drastyczne rozwiązanie: nie można kupić mobilnego biletu w czasie kontroli w tramwajach i autobusach. Kontrolerzy biletów blokują na czas prowadzonych kontroli aplikacje mobilne do sprzedaży biletów. Była to reakcja na „coraz częstsze nadużycia pasażerów”, którzy dokonywali zakupu biletów w aplikacjach mobilnych dopiero wtedy, gdy zorientowali się, że jest kontrola.

Od 1 lipca zmieniły się zasady nabywania biletów do kasowania w aplikacjach mobilnych. Każda z aplikacji przy zakupie będzie wymagała od pasażera wpisania numeru bocznego autobusu bądź tramwaju, którym będzie się przemieszczał. (…) Od 1 lipca podczas kontroli aplikacje do sprzedaży biletów są blokowane analogicznie jak kasowniki w pojeździe po ogłoszeniu kontroli biletowej.

- pisało miasto Kraków na swoich stronach.

Prawo nie nadążyło za technologiami, jak to często bywa. Konieczność wpisywania numeru bocznego to przecież utrudnienie – na szczęście nieco mniejsze niż skanowanie kodów QR, jak ma to miejsce w Warszawie czy na Śląsku, ale jest to utrudnienie.

REKLAMA

Można jedynie westchnąć i liczyć na to, że system, który chce wdrożyć Warszawa, prędzej czy później zacznie obowiązywać w innych miastach. Docelowo zapomnimy o czymś takim jak kasowanie i kupowanie biletów, bo wystarczy będzie odznaczyć się przy wejściu i wyjściu do pojazdu, a za przejazdy zostaniemy podliczeni automatycznie na koniec dnia. System wybierze za nas nawet korzystniejsze oferty i zniżki.

Póki co jednak musimy się męczyć. I jadąc do nowego miasta zastanawiać się, czy jest tak samo jak u nas, czy może trzeba szukać numeru bocznego, wpisać linię, a może jeszcze skanować kod QR, który znajduje się na drugim końcu pojazdu. Paradoks, że w czasach, gdzie za oglądanie reklam możemy wygrać darmowy przejazd, obowiązują też takie absurdy.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA