REKLAMA

Imponujące, ale straszne. Ludzie wypompowali tyle wody, że oś Ziemi się przesunęła

Ludzka działalność wpływa na ziemski ekosystem na coraz więcej sposobów. Oprócz zanieczyszczenia powietrza, wód i gleb, spowodowania globalnego ocieplenia teraz okazuje się, że wpłynęliśmy na nachylenie ziemskiej osi. Daje to pojęcie o tym, jaki jest nasz wpływ na planetę, na której żyjemy.

Teleskop wielkości Ziemi
REKLAMA

Powodem takiego wahnięcia ziemskiej osi jest coraz intensywniejsze pobieranie wód gruntowych. Oczywiście nie chodzi o ubytek wody, bo ta koniec końców, pozostaje przecież na Ziemi.

REKLAMA

2150 gigaton to sporo wody

Sednem jest tutaj gwałtowne przemieszczanie wody, które jest na tyle znaczące w skali planety, że jest w stanie wpłynąć na oś, wokół której się ona obraca. Chodzi więc nie o zużycie, a o jej redystrybucję. Jak wynika z artykułu opublikowanego przez czasopismo Geophysical Research Letters, przenoszenie wód gruntowych przez człowieka doprowadziło do przesunięcia nachylenia Ziemi o całe 80,01 cm na wschód. Według naukowców w samych tylko latach pomiędzy 1993 a 2010 rokiem ludzkość usunęła ilość równą 2150 gigaton (1 Gigatona to 1,000,000,000 ton) wód podziemnych. Gdyby napełnić tą ilością baseny olimpijskie - uzyskalibyśmy w ten sposób aż 860 milionów pełnych basenów.

Przeczytaj także:
- Tom Cruise jako Iron Man. Naukowcy pokazują, że wspomnienia da się nadpisać deepfejkami
- Niezwykła podróż kamienia - bumerangu. Wystrzelił z Ziemi, polatał w kosmosie i wrócił
- Powstała niesamowita mapa ludzkich narządów. Dzięki niej dowiemy się lepiej, jak działają i jak je leczyć

Bardzo istotny jest w tej kwestii kształt Ziemi, która nie jest wcale idealną kulą. Oczywiście nie jest płaska, jak chcieliby niektórzy, a jej prawdziwa postać, jeśli mamy trzymać się naukowych szczegółów, to tzw. spłaszczona sferoida. Na jej powierzchni są wysokie góry i głębokie rowy oceaniczne. W skali całej planety mogą się wydawać nieistotne, a jednak mimo wszystko, mają one wpływ na nierównomiernie rozmieszczenie masy. To powoduje, że obracająca się w sposób podobny do zabawkowego bączka Ziemia, nawet przy niewielkich wahaniach jej masy na powierzchni zaczyna się lekko chwiać. Lekko, czyli o wspomniane 80,01 cm, o które odchyla się oś Ziemi.

Czym jest owa oś? Oś obrotu to wyobrażona linia łącząca obydwa bieguny. Zupełnie jak w globusie. Linia ta, jest nachylona pod kątem 23,5 st. w stosunku do płaszczyzny, jaką wyznacza orbita naszej planety wokół Słońca. To nachylenie powoduje, że półkule Ziemi są oświetlone pod różnym kątem w miarę, jak Ziemia przemierza swoją coroczną orbitę wokół Słońca. To właśnie dlatego mamy na naszej planecie pory roku. Ale odbiegam od tematu.

Nasze bieguny dryfują

Naukowcy wiedzą, że precyzyjna lokalizacja biegunów zmienia się na skutek wirowania planety wokół własnej osi co znane jest po pojęciem dryfu biegunowego. Wpływ na to zjawisko ma również wiele różnych, drobnych czynników. Chodzi o prądy powietrzne, oceaniczne (które rządzą ogromnymi masami wody), ruchy lodowców, a nawet ciśnienie atmosferyczne. To może wydawać się nielogiczne - ciśnienie? Tak, pamiętajmy bowiem, że cała atmosfera też ma swoją masę, która jakkolwiek znikoma w porównaniu z masą całego globu, jest większa od zera. Jej wpływ na oś Ziemi w takim razie również jest większy od zera.

Jednak dopiero teraz naukowcy zdali sobie sprawę, jak w jakim stopniu działalność człowieka również stanowi element w całym równaniu. Już w 2016 r. jedno z badań dostarczyło danych, mówiących, że zmiany w rozkładzie masy wody, które są skutkiem globalnego ocieplenia, mają wpływ na zjawisko dryfu biegunów. Tamto badanie jednak nie wyjaśniało wystarczająco wyczerpująco owego zjawiska.

Tak przynajmniej było zdaniem Ki-Weon Seo, geofizyka z Uniwersytetu Narodowego w Seulu w Korei Południowej, który postanowił zagłębić się w temat bardziej. Razem ze współpracownikami zebrał on dane pochodzące z obserwacji z 17 lat i użył ich w specjalnym modelu komputerowym, by wychwycić niezauważone wcześniej prawidłowości w dryfie biegunów.

Dzięki temu badacze mogli wyszczególnić określone źródła na Ziemi, które mogły mieć związek z wahaniami ziemskiej osi. Dane, jakie wynikły z zastosowanego modelu były jednozaczne - pomoowanie wód gruntowych, które jest dziełem człowieka, nie może nie zostać uwzględnione. Innymi słowy, podążając tokiem myślenia, do jakiego nawiązałem wcześniej, że skoro skala jakiegoś zjawiska jest większa od zera, czyli gdy po prostu ono istnieje, jego wpływ cały układ, również istnieje. Oczywiście zmiana nachylenia osi Ziemi jest zbyt mała, aby wpłynąć na pory roku.

Czy 6 milimetrów to dużo?

REKLAMA

To jednak nie oznacza, że przeprowadzone badania nie mają sensu. Naukowcy odkryli bowiem, że zjawisko dryfu polarnego można wykorzystać przy prognozowaniu tego, jaki wpływ ma ludzkie przepompowywanie wód gruntowych, na wzrost poziomu mórz. Udało im się określić wzrost poziomu mórz w latach 1993-2010, którego przyczyną jest wypompowywanie wody spod powierzchni Ziemi przez człowieka, wyniósł 0,6 cm.

W związku z tym posiedliśmy właśnie wiedzę na temat tego, jak możemy wpływać na podnoszenie się poziomu wód! I choć 0,6 cm może wydawać się śmiesznie małą liczbą, to w sytuacji, w której dosłownie każde podniesienie się światowych wód jest naprawdę istotne dla niezliczonej ilości ludzi zamieszkujących tereny nadbrzeżne na całym świecie, owe 6 mm to zdecydowanie więcej niż zero.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA