Chcą blokować światło słoneczne, żeby zatrzymać ocieplenie klimatu. Mają pomysł, jak to zrobić
Rząd Stanów Zjednoczonych dopuszcza możliwość badań nad blokowaniem światła słonecznego w celu walki z globalnym ociepleniem. Odbijanie docierającego do nas światła słonecznego z dala od naszej planety zaczyna być ostrożnie traktowane jako potencjalnie skuteczna odpowiedź na zmiany klimatu.
Jak poinformował Biały Dom, urząd prezydenta Bidena jest skłonny poprzeć rozwiązania zaproponowane w raporcie, opracowanym przez amerykański Kongres, które do niedawna były w sferze science-fiction.
Modyfikacja promieniowania słonecznego - co to takiego?
Modyfikacja promieniowania słonecznego, bo pod taką nazwą jest znana kontrowersyjna koncepcja, może mieć nieznane i trudne do oszacowania skutki uboczne wynikające ze zmiany składu chemicznego atmosfery. Póki co, trzeba zaznaczyć, że administracja prezydenta USA, nie planuje jak na razie podjęcia żadnych konkretnych działań.
W raporcie opublikowanym przez Biały Dom można przeczytać:
Program badań nad naukowymi i społecznymi implikacjami modyfikacji promieniowania słonecznego (SRM) umożliwiłby podejmowanie bardziej świadomych decyzji dotyczących potencjalnego ryzyka i korzyści SRM jako elementu polityki klimatycznej, obok podstawowych elementów łagodzenia emisji gazów cieplarnianych i adaptacji. SRM oferuje możliwość znacznego ochłodzenia planety w skali kilku lat.
Jednocześnie Biały Dom zaznaczył, że „nie ma planów ustanowienia kompleksowego programu badawczego skoncentrowanego na modyfikacji promieniowania słonecznego".
Bez względu jednak na to, czy jakiekolwiek plany działań istnieją, czy nie, sam fakt, tego, że rząd USA w ogóle zajmuje stanowisko na taki temat, jest doniosły. Koncepcja ograniczenia światła słonecznego docierającego do Ziemi wywołała dyskusje i podziały wśród ekspertów. Niektórzy z nich przekonują, że może to być ostatnia nasza ostatnia nadzieja na ograniczenie globalnego ocieplenia, zwłaszcza w sytuacji, gdy coraz więcej państw na świecie nie jest w stanie osiągnąć koniecznego poziomu redukcji emisji.
- Tajemniczy obiekt wysyła sygnały na Ziemię co 22 minuty od ponad 30 lat
- Ten system ostrzeże Ziemię przed wielkim kataklizmem, ale będziemy mieli tylko 30 minut
- Powiewająca flaga i brak gwiazd. Oto skąd wiemy, że NASA nie sfałszowała lądowania na Księżycu
Inni ostrzegają, że może to np. spowodować trwałe uzależnienie naszej cywilizacji od zastosowanego rozwiązania.
Jeśli w pewnym momencie przestalibyśmy lub nie moglibyśmy dłużej go stosować, mogłoby to doprowadzić do nagłego wzrostu temperatur.
Nawiasem mówiąc, raport, o którym mowa, został opublikowany w tym samym tygodniu, w którym przywódcy Unii Europejskiej po drugiej stronie Atlantyku również zasygnalizowali otwartość na dyskusję dotyczącą modyfikacji promieniowania słonecznego, jakie dociera do Ziemi.
W liczącym 44 strony dokumencie zaprezentowano kilka teoretycznych rozwiązań, które miałyby ograniczyć ilość promieniowania słonecznego ogrzewającego Ziemię. Każde z nich ma istotne wady. Jedną z proponowanych metod jest np. istotne zwiększenie ilości aerozoli w stratosferze w celu odbicia promieni słonecznych z dala od planety. To proces, który może wystąpić naturalnie np. w wyniku dużej erupcji wulkanu, której skutkiem będzie emisja ogromnych ilości pyłów do górnych warstw atmosfery.
Inne propozycje zakładają zwiększenie powierzchni pokrywy chmur nad oceanami, tak by odbijały one więcej promieniowania docierającego do nas z naszej gwiazdy. Jeszcze inne, odwrotnie, proponują ograniczenie występowania chmur z rodzaju cirrus, które znajdują się zwykle wysoko nad powierzchnią Ziemi i które odbijają promieniowanie słoneczne z powrotem w jej kierunku.
W raporcie jasno zastrzeżono, że z każdą formą modyfikacji promieniowania słonecznego wiąże się ryzyko. Skutki mogą obejmować wpływ na zdrowie ludzi, różnorodność biologiczną, a także sytuację geopolityczną w różnych regionach świata. W zasadzie efekty takich działań mogą mieć po prostu wpływ na Ziemię i wszystko, co się na niej dzieje i co na niej żyje.
Tak naprawdę nikt nie jest w stanie przewidzieć jak tak poważna ingerencja w ziemską atmosferę, a co za tym idzie również w całą biosferę może się skończyć. Istnieje tak wiele zmiennych, powiązań pomiędzy procesami zachodzącymi na całej planecie, że nawet mała z pozoru nic nieznacząca zmiana może po latach okazać się trudna do wyobrażenia w swoich skutkach.
Jakakolwiek modyfikacja w ilości światła słonecznego może zmienić globalne wzorce pogodowe. To może doprowadzić do zakłócenia cykli wzrostu roślin uprawnych, co następnie może zakłócić łańcuch dostawy żywności. Skutkiem tego mogłaby być klęska głodu, która mogłaby wywołać trudne do okiełznania niepokoje społeczne i konflikty. Jednocześnie, rezygnacja z podjętych działań i zaprzestanie modyfikacji ilości promieniowania docierającego do nas ze Słońca mogłoby doprowadzić do przywrócenia procesu wzrostu temperatur i skokowego ocieplenia, a to, mogłoby mieć kolejne, trudne do przewidzenia skutki.
Jednocześnie, jak wskazują krytycy takiego rozwiązania, w żaden sposób nie przyczyniałoby się ono do ograniczenia nasycenia atmosfery obecnymi w niej gazami cieplarnianymi czy zakwaszeniem oceanów. To ostatnie zjawisko prowadzi do wymierania ekosystemów raf koralowych, którym niezwykle szkodzi nadmiarem węgla w wodzie i powietrzu.
Warto zaznaczyć, że autorzy raportu zdają się rozumieć potencjalne zagrożenia i obawy z nimi związane. Według Białego Domu wszelkie potencjalne badania nad modyfikacją promieniowania słonecznego, jakie dociera na Ziemię, powinny być podejmowane przy „odpowiedniej współpracy międzynarodowej".
Parlament Europejski wraz z Komisją Europejską stwierdziły we wspólnym komunikacie:
Kierując się zasadą ostrożności, Unia Europejska będzie wspierać międzynarodowe wysiłki na rzecz kompleksowej oceny zagrożeń i niepewności związanych z interwencjami klimatycznymi, w tym modyfikacją promieniowania słonecznego, oraz promować dyskusje na temat potencjalnych międzynarodowych ram zarządzania nimi, w tym aspektów związanych z badaniami.