REKLAMA

Wideo dnia: Mechaniczna ręka na Marsie pakuje prezenty dla Ziemian

Przez ponad półtora roku łazik marsjański Perseverance zbierał na dnie krateru Jezero próbki regolitu i skał marsjańskich, które za kilka lat zostaną zapakowane w niewielką rakietę i wysłane z Marsa w kierunku Ziemi. Zanim jednak do tego dojdzie, inżynierowie muszą stworzyć specjalny lądownik, który wyląduje w pobliżu łazika, odbierze od niego próbki, zapakuje do rakiety i wystrzeli w stronę Ziemi. Teraz mamy okazję zobaczyć, jak będzie wyglądał jeden z ostatnich elementów tego procesu.

probki mars
REKLAMA

Wbrew pozorom, cała misja jest naprawdę kolosalnym wyzwaniem dla naukowców. Podczas gdy łazik Perseverance w ostatnich tygodniach przygotowane próbki już przygotowuje do lotu, naukowcy na Ziemi wciąż przygotowują sondę, która miałaby je odebrać.

REKLAMA

Pierwszą przeszkodą przed prawidłową realizacją misji będzie dostarczenie lądownika w miejsce, które będzie znajdowało się dokładnie tam, gdzie będą znajdowały się przygotowane przez łazik próbki. Jakby nie patrzeć, nic nam nie przyjdzie po udanym lądowniku, jeżeli wyląduje on 100 kilometrów od próbek marsjańskich. Po raz pierwszy w historii miejsce lądowania na Marsie będzie kluczowe dla powodzenia misji. Na pokładzie lądownika znajdą się niewielkie drony, których zadaniem będzie dolecenie do próbek i przetransportowanie ich na pokład lądownika. Patrząc po wyczynach helikoptera Ingenuity na Marsie można przyjąć, że jest to najsprawniejszy sposób transportu poszczególnych fiolek. Trzeba jednak założyć, że odległość między lądownikiem a próbkami powinna ograniczyć się do kilku kilometrów, aby cała misja zakończyła się sukcesem.

Czytaj więcej:

Załóżmy jednak, że drony wypełnią swoje zadanie prawidłowo i dostarczą wszystkie fiolki do lądownika i złożą je „u jego stóp”. Tutaj do pracy wkroczy precyzyjne ramię robotyczne, którego zadaniem będzie odpowiednie chwycenie każdej fiolki i włożenie jej do niewielkiego zasobnika rakiety, która zostanie wysłana na orbitę wokół Marsa. Europejska Agencja Kosmiczna właśnie zaprezentowała wizualizację przedstawiającą ten kluczowy moment misji. Na nagraniu możemy obserwować precyzyjną pracę robotycznego ramienia, które podnosi próbki i wsuwa je w otwory zasobnika rakiety.

REKLAMA

Przyznam, że obserwując cały proces widzę wiele punktów, w których lądownik może napotkać problemy. Wszak wystarczy, aby do otworu na końcu fiolki dostało się trochę piachu, niewielkie kamyki, a już robotyczne ramię będzie miało problem z prawidłowym uchwyceniem fiolki przed włożeniem jej do zasobnika. A trzeba pamiętać, że nawet jeżeli to się uda, to wewnątrz lądownika zasobnik z próbkami musi zostać zamknięty prawidłowo w rakiecie i - co będzie absolutnie najtrudniejsze - wystrzelony na orbitę wokół Marsa. Jeżeli jednak i to się uda, najgorsze będzie za nami. Na orbicie nic z ładunkiem raczej się nie stanie. Europejska sonda znajdująca się na orbicie będzie miała czas, aby znaleźć zasobnik, przechwycić go i skierować się w podróż powrotną na Ziemię.

Ostatecznie jednak ten wysiłek może zrewolucjonizować naszą wiedzę o Marsie. Po raz pierwszy w historii mielibyśmy do dyspozycji czyste próbki, które zostały szczelnie zamknięte w fiolkach na powierzchni Marsa i które zostaną otwarte dopiero w sterylnych warunkach laboratorium znajdującego się na Ziemi. Możliwe, że dzięki tym kilku, kilkunastu próbkom będziemy w stanie ostatecznie ustalić, czy kiedyś, w odległej przeszłości na Marsie faktycznie istniało życie, czy też przez całe 4,5 miliarda lat jego historii, Czerwona Planeta była tylko stertą piachu, na której jedynym życiem były… roboty wysłane tam z Ziemi.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA