REKLAMA

Kierunek: Ziemia. Ten marker będzie leżał na Marsie przez najbliższych kilka lat

Popatrzcie na zdjęcie poniżej. Oto niewielkich rozmiarów metalowe urządzenie przypominające rozmiarami marker do białej tablicy leży sobie bezceremonialnie na rdzawym piachu. Zero romantyzmu. Leży marker na piachu. Na Marsie. Ludzie nawet tam już śmiecą.

perseverance
REKLAMA

No nie do końca. Może i wygląda to na śmieć, ale plan jest taki, że polecimy to posprzątać. Problem w tym, że na Dzień Sprzątania Marsa trzeba jeszcze trochę poczekać.

REKLAMA

No dobrze, tutaj nieco inna perspektywa, która wiele wyjaśnia. Zdjęcie powyżej przedstawia fiolkę, w której szczelnie zamknięta jest próbka regolitu pobranego z powierzchni Marsa przez łazik Perseverance, który przemierza dno krateru Jezero już od ponad osiemnastu miesięcy.

 class="wp-image-3091263"

W trakcie całej dotychczasowej swojej misji łazik pobrał próbki skał i regolitu z dziesięciu różnych miejsc. W każdym z tych miejsc pobrał po dwie próbki i zapakował je w dwie różne fiolki. Dzięki temu teraz, w lokalizacji nazwanej roboczo Three Forks łazik kładzie na ziemi po jednej próbce z każdego miejsca. Drugi taki sam zestaw pozostanie na razie na pokładzie łazika.

Jak to przywieźć na Ziemię?

Plan jest taki, że za kilka lat z Ziemi wystartuje misja, w ramach której precyzyjnie sterowany lądownik wyląduje w okolicy Three Forks. Z lądownika po udanym naturalnie lądowaniu wyskoczą niewielkie drony, których jedynym zadaniem będzie dotarcie do tych dziesięciu fiolek, podjęcie ich po kolei z Ziemi, przetransportowanie do lądownika i zapakowanie w specjalny zasobnik stanowiący element niewielkiej rakiety. Po zapakowaniu wszystkich próbek, rakieta zostanie wyrzucona z lądownika i w trakcie lotu odpali silnik, który pozwoli jej dotrzeć na orbitę wokół Marsa. Po dotarciu na orbitę zasobnik z próbkami zostanie uwolniony i będzie czekał sobie spokojnie na orbicie, aż podleci do niego inna sonda przygotowywana przez Europejską Agencję Kosmiczną. Sonda będzie miała niezwykle trudne zadanie: będzie musiała znaleźć niewielki zasobnik w potężnej przestrzeni otaczającej Czerwoną Planetę, następnie go przechwycić, a potem uruchomić silniki, wyrwać się z grawitacji Marsa i polecieć w stronę Ziemi.

Zdecydowanie najtrudniejszym elementem misji będzie z pewnością pierwszy w historii autonomiczny start rakiety, która bez żadnej pomocy, z całkowitego pustkowia na obcej planecie będzie musiała wystartować w lot na orbitę. Jeżeli to się uda, będzie to ogromne osiągnięcie.

Podbój kosmosu to nauka cierpliwości

Wszystko fajnie. Jakby nie patrzeć, próbki już gotowe do drogi czekają w prowizorycznym „porcie lotniczym” na Marsie. Problem w tym, że lądownik jeszcze z Ziemi nie wystartował w podróż na Marsa. Więcej, lądownik w ogóle jeszcze nie powstał, drony też nie. Wszystko potrzebuje czasu i to przy założeniu, że NASA nie obetnie budżetu na realizację tej misji w najbliższych latach.

Nie zmienia to faktu, że próbki kładzione teraz ostrożnie na powierzchni Marsa przez łazik Perseverance będą tam leżały na pewno przez pięć, a być może nawet przez dziesięć lat. Naukowcy wskazują, że mogą one wrócić na Ziemię w okolicach 2033 roku, więc jeszcze długa droga przed nimi.

Próbka widoczna na zdjęciu została położona 23 grudnia 2022 roku. W ciągu najbliższych kilku lat, możecie swobodnie używać jej jako punktu odniesienia do wszystkiego co robicie. „Może i nie wyrobiłem się na czas, ale próbki na Marsie też czekają na transport na Ziemię od 2023 roku, a mamy już 2028, więc bez przesady” - tak to widzę.

Jak nie Stany, to Chiny

Chyba największą motywacją Stanów Zjednoczonych do realizacji tej misji jest jednak cicha konkurencja. Już od 2022 roku Chiny otwarcie przyznają, że planują przywieźć próbki gruntu z Marsa na Ziemię. Świat już dawno przestał ignorować zapowiedzi Chin w kwestii kosmosu. Od lat Państwo Środka robi dokładnie to, co planuje i to zazwyczaj na czas. Próbki z Księżyca już trafiły do Chin, stacja kosmiczna została wybudowana, lądownik i łazik wylądował na Marsie.

REKLAMA

Teraz Chiny planują misję prostszą od amerykańskiej. Dokładnie tak jak w przypadku lądownika księżycowego, tak i tu w ramach jednej misji lądownik ma wylądować na Marsie, pobrać próbki ze swojego bezpośredniego otoczenia, wystartować i dostarczyć je na Ziemię. Oczywiście misja ta będzie znacznie trudniejsza od przywiezienia próbek z Księżyca, jednak jednocześnie łatwiejsza od skomplikowanej misji amerykańskiej. Naukowcy z NASA powinni wiedzieć, że jeżeli misję znacząco opóźnią, albo potkną się na którymkolwiek etapie jej realizacji, to o pierwszym miejscu w tym marsjańskim wyścigu będą mogli zapomnieć. Nie da się zaprojektować i wysłać nowej misji zanim Chiny zrealizują swoją. A to byłby wielki sukces propagandowy Chin i katastrofalny dowód upadającego mitu wszechmogącej NASA.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA