Amerykanie podarują nam legendarny sprzęt wojskowy. Jest jedno "ale"
Na uzbrojenie polskiej armii trafić mają legendarne amerykańskie transportery opancerzone Stryker.

Według informacji ujawnionych przez Gazeta.pl i potwierdzonych przez Defence24, Wojsko Polskie może wkrótce wzbogacić się o amerykańskie kołowe transportery opancerzone Stryker. I co najciekawsze, nie chodzi tu o zakup, ale o donację, czyli nieodpłatne przekazanie pojazdów przez Stany Zjednoczone. Jeśli rozmowy zakończą się sukcesem, polskie wojsko może otrzymać potężne wzmocnienie, które kosztowałoby nas "jedynie" remont i modernizację sprzętu.
Polska z potężnym wzmocnieniem
Jak ustalił serwis Defence24 oferta została złożona w ramach programu Excess Defense Articles (EDA). To amerykański mechanizm, dzięki któremu Waszyngton przekazuje sojusznikom sprzęt wojskowy, który stał się zbędny w armii USA. Nie oznacza to jednak, że mówimy o złomie, przeciwnie, są to wciąż w pełni sprawne pojazdy, wycofywane z powodu zmian strukturalnych w jednostkach.
W tym przypadku chodzi o redukcję liczby transporterów Stryker w amerykańskiej armii. Dwie brygady Gwardii Narodowej, które używały tych pojazdów, mają zostać przekształcone w bardziej mobilne jednostki korzystające z lżejszych pojazdów Infantry Squad Vehicle (ISV). To otworzyło możliwość przekazania Strykerów innym sojusznikom. I tu na scenę wchodzi Polska.

Na razie jednak, jak podkreślają wszystkie źródła, żadne decyzje jeszcze nie zapadły. Analizy trwają, a rząd dopiero ocenia, czy przyjęcie tych maszyn ma sens operacyjny i logistyczny.
Nowe transportery miałyby uzupełnić lukę po przekazaniu Ukrainie kilkuset BWP-1 i pewnej liczby KTO Rosomak. Siły Zbrojne RP dysponują obecnie niewystarczającą liczbą Rosomaków (jak i BWP), a dostawy nowych transporterów z wieżami ZSSW-30 odbywają się w tempie, które nie pozwala na jednoczesne uzupełnienie luk i formowanie nowych jednostek - podaje serwis.
Więcej na Spider's Web:
Legenda na ośmiu kołach
Stryker to ośmiokołowy transporter opancerzony, który od dwóch dekad jest jednym z filarów mobilnych sił USA. Został opracowany na początku XXI wieku jako szybka, modułowa platforma bojowa, coś pomiędzy ciężkim wozem bojowym a transporterem piechoty.
Stryker ma masę około 19 t, może rozpędzić się do 100 km/h, a jego zasięg to nawet 500 km. Co więcej, pojazd ten występuje w kilkunastu wersjach: od klasycznego transportera piechoty, przez wersje z działkiem 30 mm, aż po warianty medyczne, dowodzenia i rozpoznawcze.

Wojskowi szczególnie cenią go za mobilność i łatwość transportu. Stryker mieści się w ładowni samolotu C-130 Hercules, co oznacza, że może zostać przerzucony praktycznie w każde miejsce na świecie.
Te maszyny nie są nowicjuszami. Strykery brały udział w operacjach w Iraku, Afganistanie i Syrii, gdzie sprawdziły się w działaniach o różnej intensywności. Ich zadaniem było przewożenie żołnierzy, patrolowanie miast i osłanianie konwojów. Mimo że nie dorównują czołgom pod względem pancerza, potrafią zapewnić solidną ochronę przed ostrzałem z broni lekkiej czy odłamkami.
W nowszych wersjach, takich jak Stryker Dragoon, pojazdy wyposażono w działo automatyczne 30 mm, które znacząco zwiększyło ich możliwości bojowe. W amerykańskiej armii służy ich obecnie ponad 4 tys. ale liczba ta zaczyna się kurczyć właśnie ze względu na wspomnianą restrukturyzację jednostek.
Czekamy na konkrety
Jeśli donacja doszłaby do skutku, Polska mogłaby znacząco wzmocnić swoje jednostki zmechanizowane i to niskim kosztem. Owszem, trzeba byłoby pokryć wydatki związane z remontem, transportem i ewentualną modernizacją pojazdów, ale sam sprzęt trafiłby do nas za darmo.
Nie wiadomo jednak jeszcze, ile pojazdów mogłoby trafić do Polski ani w jakiej konfiguracji. Wszystko zależy od tego, jakie egzemplarze Amerykanie uznają za zbędne oraz w jakim są one stanie technicznym.






































