REKLAMA

Dennis Tito, pierwszy turysta w kosmosie, chce polecieć Starshipem za Księżyc. Czy zdąży?

W 2001 r. milioner Dennis Tito zapłacił Rosjanom 20 milionów dol. za możliwość spędzenia 7 dni na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Wszystko wskazuje na to, że czeka go jeszcze jedna, dużo trudniejsza wyprawa w przestrzeń kosmiczną.

Dennis Tito był pierwszym turystą w kosmosie. Teraz chce być pierwszym turystą za Księżycem
REKLAMA

Jak się można spodziewać w sprawę zamieszany jest - a jakże! - Elon Musk i jego firma SpaceX. To właśnie oni poinformowali w środę 12 października o tym, że Tito, który ma już 82 lata, wraz ze swoją żoną i dziesięcioma innymi osobami mają za kilka lat polecieć na pokładzie Starshipa. Tym razem nie będzie to jedynie banalna wyprawa na orbitę okołoziemską, a lot dokoła Księżyca. Całą grupę naturalnie ma w rejony Srebrnego Globu zabrać budowany przez SpaceX Starship.

REKLAMA

Można zatem się spodziewać, że koszt takiej wyprawy będzie wielokrotnie wyższy niż wyprawa na orbitę sprzed dwóch dekad. Nic w tym dziwnego, wszak do Księżyca jak dotąd dotarli jedynie astronauci misji Apollo, więc taki lot będzie z pewnością ogromnym wyczynem. Podczas lotu Starship zbliży się do niewidocznej z Ziemi strony Księżyca na odległość 200 kilometrów, po czym wróci na Ziemię.

Wszystko to brzmi naturalnie ciekawie, ale…

Nie sposób odnieść wrażenia, że ogłoszenie tej misji teraz jest próbą zmiany przez Elona Muska narracji dotyczącej jego osoby. Po tym jak ostatnio skompromitował się doszczętnie bzdurną zabawą w politykę międzynarodową, o której nie ma zielonego pojęcia oraz po tym jak musiał wić się przed sądem w kwestii zakupu Twittera, z pewnością zapragnął trochę oddechu i powrotu dyskursu na kosmiczne tory.

Problem jednak w tym, że ogłaszanie takiej misji nie ma aktualnie żadnego sensu. Wystarczy przypomnieć, że Starship od roku jest jedynie pustym metalowym silosem, który czasami ustawiany jest na drugim silosie (Super Heavy) tylko po to, aby potem go ponownie ściągnąć i zaprowadzić do hangaru. Jak dotąd zaledwie jeden wczesny prototyp był w stanie wzbić się na wysokość 12 kilometrów i w całości wylądować na powierzchni Ziemi. Niczego więcej Starship póki co nie osiągnął.

Zanim Tito będzie mógł marzyć o locie do Księżyca, SpaceX musi najpierw nauczyć się wysyłać Starshipa na orbitę, wracać nim bezpiecznie na Ziemię, dopracować tę technologię i procedury na przestrzeni kilkuset lotów do perfekcji, aby w ogóle myśleć o wysyłaniu na ich pokładzie ludzi.

Nawet na tym etapie będzie jednak trudno, bowiem najpierw trzeba opanować loty orbitalne, do stacji kosmicznej, następnie loty specjalnej wersji Starshipa, która będzie służyła za stację paliwową na orbicie. Kiedy już to zostanie opanowane, trzeba będzie przeprowadzić próby transportu paliwa z jednego Starshipa do drugiego na orbicie okołoziemskiej. Dopiero wtedy będzie można myśleć o budowie załogowego Starshipa i o pakowaniu ludzi na jego pokład.

REKLAMA

Co więcej, nawet jeżeli dojdziemy już do tego etapu, pierwszym człowiekiem lecącym na pokładzie Starshipa miał być Jared Isaacman, a przynajmniej członkowie jego zespołu z rozpoczynającego się wkrótce programu Polaris. Kolejnym klientem czekającym na wycieczkę do Księżyca jest japoński ekscentryk Yusaku Maezawa. W międzyczasie SpaceX ma dostarczyć do NASA Starshipa, który będzie służył za transporter załogowy między orbitą okołoksiężycową a powierzchnią Księżyca (pierwotnie miał być gotowy w 2024 r.). Dopiero potem Tito będzie mógł wybrać się w swoją dość kosztowną podróż.

Oczywiście Panu Dennisowi i jego żonie Akiko życzę jak najdłuższego zdrowia, ale obawiam się poważnie o to, czy zdołają oni w dobrym zdrowiu doczekać realizacji tych wszystkich niezwykle ambitnych celów. Patrząc na skalę stojących przed SpaceX wyzwań obawiam się, czy wszystkie te etapy uda się zrealizować chociażby w ciągu dekady, szczególnie że Musk będzie przecież zajęty uzyskaniem rentowności Twittera i tworzeniem X, apki służącej do… wszystkiego.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA