Sam bym się poddał, on walczył pięć godzin o Samsunga pod lodem
Profesjonalny przewodnik korzystający ze smartfona Samsunga przypadkowo zatopił swoje urządzenie w arktycznej rzece. Sprzęt spędził wiele godzin w lodowatej wodzie pod powierzchnią lodu.

Czasem sekunda nieuwagi może sprawić, że uszkodzimy swój cenny, nierzadko kosztujący wiele tysięcy złotych sprzęt. Dlatego producenci elektroniki stosują coraz to lepsze zabezpieczenia oraz wyższe standardy odporności. Jeśli myślicie, że te wszystkie certyfikaty są nic niewarte, to polecam zapoznać się z historią Mikaela Krekuli.
Smartfon wpadł mu do lodowatej arktycznej rzeki. Pod wodą spędził kilka godzin
Samsung opisał niecodzienny przypadek profesjonalnego przewodnika po dzikiej przyrodzie z miasta Kiruna, położonego na północy Szwecji. Kiruna jest najbardziej wysuniętym na północ szwedzkim miastem, oddalonym ok. 200 km od koła podbiegunowego. W tych terenach panują spartańskie warunki oraz ogromne mrozy.
Przewodnik Mikael Krekula testował sprzęt sonarowy w pobliskiej, skutej lodem rzece Kalix, do czego potrzebował otworu w lodzie. Los jednak chciał, że podczas wyciągania telefonu urządzenie wyślizgnęło się z rękawicy i wpadło do dziury do łowienia pod lodem. Samsung Galaxy S23 Ultra wpadł prosto do zamarzniętej, lodowatej wody na głębokość ok. 3 m pod powierzchnią lodu.

Można przypuszczać, że w tej sytuacji nie ma co liczyć na ratunek urządzenia. Lodowata woda oraz głębokość rzeki nie sprzyjają wyłowieniu urządzenia. Mikael skomentował całą sytuację w taki sposób:
W tym momencie poczułem, że oddałem całe swoje cyfrowe życie rzece — zdjęcia, dowody osobiste, karty kredytowe i wszystkie moje aplikacje zniknęły w jednej chwili. To nie był dla mnie tylko telefon. To był mój towarzysz pracy, niezbędny we wszystkim, co robię.
Profesjonalny przewodnik jednak się nie poddał i nie zrezygnował ze swojego Samsunga. W ciągu pięciu godzin wywiercił osiem otworów w lodzie, tak aby łatwiej było wyłowić urządzenie. Do tego wykorzystywał prymitywne narzędzia: gałęzie, plastikową torbę czy nawet łopatę. Smartfon był widoczny przez lód, ale proste narzędzia nie wystarczyły.

Mężczyzna wrócił do domu, zabrał sieć rybacką i przytwierdził ją do gałęzi. Sieć okazała się strzałem w dziesiątkę, a po kilku minutach telefon trafił do rąk podróżnika. Samsung Galaxy S23 Ultra łącznie spędził pod lodowatą wodą na głębokości ok. 3 metrów co najmniej kilka godzin. Ten model otrzymał standard IP68, który potwierdza odporność na zanurzenia w słodkiej wodzie do 1,5 m przez 30 minut.
Smartfon przeżył i działa po dziś dzień
Mimo że smartfon znalazł się w ekstremalnej sytuacji, przekraczającej odporność IP68, to i tak przeżył. Po wyciągnięciu z wody od razu wyświetlił trzy nieodebrane połączenia. Telefon działa aż do dzisiaj, natomiast przewodnik podchodzi do niego z większą ostrożnością podczas wycieczek na północnych terenach Szwecji.
Cała sytuacja pokazuje, że dzisiejsze smartfony są trwalsze, niż nam się wydaje. Dlatego warto wybierać modele o odpowiednich standardach wytrzymałości i wodoszczelności.
Więcej o smartfonach przeczytasz na Spider's Web: