Stan lustrzanek w 2022 r. Czy jeszcze żyją? Czy kupować?
Firmy porzucają produkcję lustrzanek. Jedni informują o tym wprost, inni robią to po kryjomu. Jaki jest stan lustrzanek w 2022 r.? Czy ten segment jeszcze w ogóle żyje? Czy warto kupić lustrzankę w 2022 r.?
Jeszcze kilka lat temu można było debatować, czy segment lustrzanek powoli się kończy, czy ma tylko chwilową zadyszkę. Dziś sprawa stała się już oczywista, co pokazują twarde dane. Od lat sprzedaż aparatów spada, a w ubiegłym roku spadek wynosił 5,9 proc. względem 2020 r. Przez cały 2021 r. sprzedało się 8,3 mln aparatów na świecie, wliczając w aparaty z wymienną optyką (lustrzanki i bezlusterkowce) oraz aparaty kompaktowe, z obiektywem wbudowanym na stałe. Przewiduje się, że spadek w 2022 r. będzie jeszcze większy i wyniesie 6,1 proc.
Mamy więc 8,3 mln nowych aparatów, które w 2021 r. trafiły na rynek... ale nie do klientów, bo statystyki mówią de facto o dostawach do sklepów, a nie końcowej sprzedaży. Ta nie jest raportowana. Mogłoby się wydawać, że 8 milionów to całkiem solidny rynek zbytu, ale zestawienie ze smartfonami pokazuje realny obraz. W 2021 r. sprzedano 242 mln samych iPhone’ów, a wszystkich smartfonów łącznie sprzedano 1,4 mld sztuk. Rynek aparatów jest więc jakieś 170 razy mniejszy od rynku smartfonów.
Mało kto kupuje aparaty, ale lustrzanek nie kupuje już prawie nikt
Zanurzmy się głębiej i zobaczmy, jak w segmencie aparatów wypadają lustrzanki. A wypadają bardzo źle, ponieważ są regularnie wypychane przez nowszy typ aparatów, czyli bezlusterkowce. Przełamanie nastąpiło w 2018 r., kiedy po raz pierwszy biznes bezlusterkowców przebił wartościowo biznes lustrzanek.
Według danych organizacji CIPA (Camera & Imaging Products Association) w 2021 r. 59 proc. sprzedanych aparatów z wymienną optyką stanowiły właśnie bezlusterkowce. Jednocześnie stanowiło to 78 proc. w ujęciu przychodów, co oznacza, że bezlusterkowce są po prostu droższe od lustrzanek.
A co na to sami producenci? Nikon oficjalnie wycofał się z produkcji najtańszych lustrzanek, a teraz pojawił się raport mówiący, że porzuca lustrzanki ze wszystkich segmentów. Nikon tego nie potwierdza. Canon też nie potwierdza, że wychodzi z lustrzanek, ale od lat pokazuje więcej bezlusterkowców, o czym za chwilę. W przypadku Sony sprawa jest oczywista, bo ten producent przeszedł już w całości na bezlusterkowce.
Finanse finansami, a rynek rynkiem. Przecież sklepy nadal są pełne lustrzanek!
Wycieczka do dowolnego elektromarketu pokazuje, że rzeczywiście na dziale foto znajdziemy sporo bezlusterkowców, ale jednocześnie są tam jeszcze lustrzanki. Tylko jakie? Otóż statystycznie rzecz biorąc stare.
Największymi producentami lustrzanek są (a może teraz już trzeba napisać: byli?) Canon, Nikon i Sony. Zobaczmy, jak wypadały premiery tych firm na przestrzeni lat:
- Sony w ciągu pięciu ostatnich lat wypuściło na rynek 15 bezlusterkowców i… żadnej lustrzanki.
- Nikon w ciągu pięciu ostatnich lat wypuścił na rynek 5 lustrzanek i 9 bezlusterkowców. Najnowsza lustrzanka (D780) wyszła dwa lata temu, a najnowszy bezlusterkowiec (Z30) 3 tygodnie temu.
- Canon w ciągu pięciu ostatnich lat wypuścił na rynek 11 lustrzanek i 14 bezlusterkowców. Najnowsza lustrzanka (EOS-1D X Mark III) miała premierę w 2021 r. W 2022 Canon nie pokazał żadnej lustrzanki, za to trzy nowe bezlusterkowce (EOS R7, R10 i R5C).
Gdzieś w tle jest jeszcze dogorywający Pentax, który lustrzankami stoi, choć radzi sobie - eufemistycznie rzecz biorąc - średnio. W ciągu pięciu lat Pentax pokazał trzy nowe aparaty, same lustrzanki.
Lustrzanki obecne w elektromarketach są zatem starociami. Nie lubię tego określenia w odniesieniu do aparatów, bo w tym segmencie nawet sprzęt dziesięcioletni może dziś robić cudne zdjęcia, ale jak inaczej nazwać budżetową lustrzankę sprzed pięciu lat, wyposażoną w kitowy obiektyw o podłym świetle?
Jaki aparat za 3000 zł?
A więc, do brzegu: jesteś klientem, który chce kupić dobry aparat, ale taki w budżecie do 3000 zł. Za taką kwotę jest już jakiś wybór na rynku, a wydawać więcej nie ma sensu, bo nie wiadomo, czy fotografowanie dużym aparatem w ogóle ci się spodoba.
I tutaj robi się problem, bo bezlusterkowce są po prostu droższe od lustrzanek. Podstawowe lustrzanki z obiektywem dało się kupić już za niespełna 2000 zł. Nawet dziś niektóre sklepy chcą wciskać w tej cenie dziesięcioletnie amatorskie lustrzanki (to nie żadna przesada, bo nieśmiertelny Nikon D3200 z 2012 r. nadal jest dostępny, o zgrozo).
Najtańsze bezlusterkowce (np. ośmioletni Sony A6000) kupimy co prawda za ok. 2500 zł w zestawie z obiektywem, ale na nowsze konstrukcje trzeba szykować kwotę rzędu ok. 4000 zł za korpus i 4500 - 5000 za zestaw z podstawowym obiektywem.
Tym samym tanie aparaty wymierają
Najtańsze z nich, czyli kompakty, wymarły już dawno. Wymieranie najtańszych lustrzanek i bezlusterkowców to kolejny etap nieuniknionego rozwoju.
Dochodzimy do czasów, w których fotograficzny budżet 2-3 tys. zł lepiej spożytkować na dopłatę do lepszego smartfona, który w obecnych realiach zapewni nie tylko lepszy zakres dynamiczny matrycy niż tania lustrzanka (wszelkie tryby Smart HDR stały się pod tym kątem rewelacyjnie dobre), ale dodatkowo smartfon da lepsze zdjęcia w słabym świetle. Brzmi abstrakcyjnie, ale takie są fakty.
Jeśli dziś wchodzić w segment foto, to z budżetem minimum 5000 zł. Poniżej tej kwoty najrozsądniejsze będzie polowanie na sprzęt używany, ale to z kolei wymaga wiedzy i znajomości rynku.