Kto by chciał kupić Twittera i dlaczego
Pospekulujmy trochę kto chciałby kupić Twittera i dlaczego. W grę wchodzą z jednej strony firmy, których działalność zamyka się tylko w sieci - chociażby Facebook, czy Yahoo!, a z drugiej giganci rynku technologicznego - Google, Microsoft i? Apple (tak tak, tym razem to ma sens).
A dlaczego ktoś miałby kupować Twittera? Bo Twitter wydaje się być dziś wyjątkowo łakomym kąskiem dla naprawdę wielu. Ten największy serwis mikroblogowy świata ciągle surfuje na wysokiej i szybkiej fali, zbierając z rynku kolejne miliony użytkowników (aktualnie już 175 mln). Przy okazji udaje się firmie komercjalizować swój serwis, co jeszcze kilkanaście miesięcy temu nie było wcale takie oczywiste.
Facebook już Twittera kupować próbował. W 2008 r. wykładał na stół 500 mln dolarów, ale nie w gotówce lecz we własnych akcjach, które - jak wiemy - są w cenie i ktokolwiek będzie miał choćby cząstkę Facebooka w momencie jego IPO będzie bogaty. Do sprzedania Twittera Facebookowi jednak nie doszło ze względu na nieporozumienia z wyceną akcji od Zuckerberga, co w konsekwencji doprowadziło do ustąpienia ze stanowiska CEO Twittera, Jacka Dorseya). Twitter pozostał w rękach założycieli.
Dzisiaj Facebookowi Twitter nie wydaje się raczej potrzebny. Zuckerberg zaoferował swoim użytkownikom streaming, który spełnia podobną rolę co Twitter. Ta nowość Facebooka okazała się bardzo udana, a że mniej opiniotwórcza niż Twitter? Cóż, Facebook ma dziś inne plany - choćby walkę o detronizację e-maila jako głównego sposobu internetowej komunikacji.
Google - jak prawie zawsze w przypadku najgorętszych fenomenów w internecie - "na papierze" wydaje się być najbardziej zainteresowany Twitterem. Nie dość, że kupuje w ilościach hurtowych, to na dodatek mikroblogowy serwis z sukcesem wydawałby się idealnym dopełnieniem portfolio usług Google'a, gdyż: a) jest bardzo mobilny (a wiadomo, że mobilny internet to miejsce, gdzie rozegra się nowa batalia o kontrolę sieci), b) generuje mnóstwo ruchu w internecie, c) Google nie radzi sobie na razie w internecie społecznościowym, a kolejne projekty typu Wave czy Buzz są nieudane.
"Business Insider" dogrzebał się do informacji, że trzy miesiące temu Google oferował za Twittera okrągłe 4 mld dolarów. To naprawdę dużo, nawet w kontekście tego, ze Google'a stać i na większe fanaberie. Twitter odrzucił ponoć ofertę i z nową emisją własnych akcji wycenia się dziś na 3 mld dolarów. Ciekawe czy przyjmie teraz rosyjskie miliony od Mail.ru w zamian za niewielki, mniejszościowy udział.
Microsoft ciągle czeka na jakiś spektakularny sukces w internecie, bo wszystko na razie przegrywa. Nawet wyszukiwarka Bing, która jako jeden z niewielu produktów Microsoftu jest powszechnie chwalona, nie wydaje się realnie zagrażać Google'owi choćby w najmniejszym stopniu. Kontrola Twittera - największego na świecie agregatora informacji i wyznacznika tego co ważne w sieci - otwierałaby drzwi na oścież do dalszego odrywania internetu od Google'a. Ten sam "Business Insider" twierdzi, że i Microsoft oferował miliardy za Twittera z podobnym skutkiem do Google'a.
Zeszłoroczne doniesienia mediów, że Apple chciał kupić Twittera za 700 mln dol. wtedy brzmiały śmiesznie i niedorzecznie. Dziś już takie nonsensowne nie są, bo Apple ma swój własny muzyczny serwis społecznościowy dopięty do sklepu iTunes - Ping - który nie radzi sobie tak dobrze jak inne produkty/usługi Apple'a. Ciekawie w tym kontekście wygląda fakt, że z Zuckerbergiem na integrację Pinga z Facebookiem Jobs się nie dogadał, natomiast bezproblemowo przebiegła integracja właśnie z Twitterem.
Apple'owi Twitter mógłby się także przydać w podobny sposób jak Google'owi - do znacznego poszerzenia pola rażenia w mobilnym internecie. W końcu to na iPhonie Twitter jest wyjątkowo przydatny i popularny. Twitter to serwis, który kontroluje globalny przepływ informacji - jest takim medium dla mediów, a choćby spekulacje z gazetą na iPada potwierdzają, że Steve'owi Jobsowi marzy się również kontrola nad przepływem informacji na produkowanych przez Apple'a urządzeniach.
Jak widać, każdy z wielkim rozgrywałby swój partykularny interesik przejmując Twittera. Możliwych scenariuszy może być przecież wiele - choćby zainteresowanie News Corp. (przy gasnącej gwieździe MySpace, Murdochowi mógłby przydać się nowa wschodząca gwiazda internetu), AOL (największy swego czasu portal Ameryki nie może odnaleźć się w erze Web 2.0), czy Yahoo! (kontrowersyjna pani prezes musi zrobić coś spektakularnego, inaczej przepadnie z kretesem ona i jej portal), żeby wymienić tylko te z brzegu.
Mam takie wewnętrzne przeczucie, że Twitter nie pozostanie długo niezależny. No, chyba że szybko zdecydowałby się na IPO. Tyle że wtedy trzeba by było pokazywać realny stan biznesu, a na to się chyba jeszcze długo zanosić nie będzie.