Dlaczego to Facebook odniósł sukces a nie MySpace
Informacja o integracji pomiędzy Facebookiem a MySpace nie może być odbierana inaczej niż jako triumf tego pierwszego nad drugim. MySpace - serwis, który był wielkim sukcesem od początku działalności - wydawał się niezagrożony na pozycji lidera serwisów społecznościowych w internecie. Popełnił jednak kilka istotnych błędów, za które płaci teraz ścisłą integracją z Facebookiem w celu przetrwania.
Jeszcze dwa, trzy lata temu MySpace uważany był za jednego z twórców ery Web 2.0 - ery internetu społecznościowego. Serwis, powstały niewiele wcześniej niż Facebook, już w 2006 r. cieszył się ponad 100 milionami użytkowników odwiedzających serwis każdego miesiąca. W 2010 r. odwiedzających było już "tylko" 70 milionów. W 2008 r. przychody firmy wyniosły ok. 800 mln dolarów. Od tego czasu nieprzerwanie spadają. Gdzie popełniono błędy?
Wydaje się, że było ich kilka. Najważniejszym z nich było sprzedanie się w 2006 r. molochowi Ruperta Murdocha - News Corp. za 580 mln dolarów. Sprzedaż firmy na dorobku, start-upu, który ciągle był na fali wznoszącej, z dzisiejszej perspektywy wydaje się być momentem zwrotnym w historii serwisu. Z dnia na dzień centrum zarządzania projektem dostało się w korporacyjną machinę, gdzie decyzje nie podejmuje już wizjoner-założyciel, lecz poszczególne szczeble korporacyjnej hierarchii. To nie sprzyja dalszemu rozwojowi i hamuje innowacyjność start-upu. Facebook nie sprzedał się ani Microsoftowi, ani Yahoo!, ani Google'owi, choć ci co najmniej od czasu bliskiemu sprzedaniu się MySpace pukali do drzwi Marka Zuckerberga.
Drugim błędem był fatalny sposób implementacji reklam wewnątrz serwisu. W pewnym momencie MySpace upstrzyło kokpit użytkownika serwisu świecącymi banerami rodem z portali informacyjnych. Z dnia na dzień codzienne używanie MySpace stało się koszmarem - trzeba było przedzierać się przez szereg animowanych banerów, które wyskakiwały z góry, z dołu i z boku kokpitu użytkownika.
Facebook z kolei dobrze przemyślał sprawę reklam - zamknął je w prawym sidebarze kokpitu użytkownika, na dodatek zamykając je w niewielkie statyczne banery i tekst rodem z reklam Google'a. Rezultat? Poziom klikalności reklam na MySpace wynosił 4 na 10 tys. - jedna piąta tego, jak klika się w banery na "zwykłych" portalach. Facebook tymczasem od 2010 r. dzierży miano największego serwisu w Stanach Zjednoczonych wyświetlającego i zbierającego kliki w reklamy display'owe.
Trzecim - i chyba najważniejszym błędem MySpace było totalne spartaczenie wizji rozwoju serwisu. W końcu wyrósł on jako serwis muzyczny, na którym artyści i grupy muzyczne zakładały swoje profile promując swoją twórczość. W pewnym momencie MySpace zapragnęło być jednak zupełnie innym serwisem niż tym, z którym zbudowało sukces. Wymyślono, że pozwoli się użytkownikom zaprojektować wygląd własnych profili i kokpitów i decydować czym właściwie serwis ma być - czy witryną reklamową, czy komunikatorem, czy centrum linków. W rezultacie zapanował niezwykły chaos w serwisie - było pstrokato (co potęgowane było przez reklamy banerowe), nieczytelnie i u każdego inaczej.
Facebook pielęgnował tymczasem niezwykle ascetyczny wygląd zunifikowanego dla wszystkich kokpitu użytkownika. Mimo, iż niektórzy narzekają na brak czytelności w poruszaniu się pomiędzy poszczególnymi usługami serwisu Facebook, u każdego jego użytkownika wygląda on tak samo. Można zaryzykować twierdzenie, że wygląd Facebooka przypomina nieco filozofię budowy interfejsu użytkownika Google'a.
W rezultacie to Facebook ma dziś 600 mln użytkowników na całym świecie i idzie po miliard w 2011 r., a MySpace jest kulą u nogi News Corp. bez pomysłu na własną przyszłość. Jak wielka przepaść dzieli dziś MySpace i Facebooka niech świadczy fakt, że na konferencję prasową, na której ogłoszono ścisłą współpracę pomiędzy oboma serwisami Mark Zuckerberg wysłał menedżera średniego szczebla.
To prawdziwa potwarz dla MySpace.