Mark Zuckerberg o biznesie Facebooka
Szef Facebooka, Mark Zuckerberg, stał się ostatnio nieco bardziej medialny. Niedawno pocił się i jąkał przed Waltem Mossbergiem i Karą Swisher z AllThingsDigit, później jeździł po Europie i opowiadał o planach Facebooka, a wczoraj udzielił ciekawego wywiadu własnym siłom PR. Warto na niego spojrzeć, bo sporo tam ciekawych informacji, sugestii i wynurzeń najmłodszego miliardera Ameryki o stanie biznesu Facebooka. I nie tylko.
We wstępie do wywiadu z Zuckerbergiem mamy oficjalną weryfikację ostatnich doniesień mediów o 800 mln przychodów Facebooka w zeszłym roku. Firma szacuje swój obrót w 2009 r. na nieco mniej, bo 600 - 700 mln dolarów, a na ten rok planuje pomiędzy 1 mld a 1,1 mld, czyli dokładnie tyle, ile kilka tygodni temu przewidywali analitycy rynku. Facebook zatrudnia już 1,4 tysiąca pracowników, których zadaniem jest obsługa prawie 500 mln użytkowników serwisu oraz próba jego monetyzacji. W jednym z pytań wywiadu Zuckerberg tłumaczy, że przychody w głównej mierze zależą od przyrostu nowych użytkowników serwisu. W zeszłym roku liczba użytkowników Facebooka wzrosła ze 150 do 350 mln. Ten niesamowicie szybki wzrost pozwolił Facebookowi zrewidować oczekiwania finansowe w górę (przyp. red. przez długi czas wierzono, że obroty wyniosą 500 mln dol.). Tym razem - mówi Zuckerberg - estymacje na rok 2010 r. nie odbiegają znacznie od faktycznego strumienia pieniędzy na kontach Facebooka; nie ma więc konieczności rewizji oczekiwań finansowych.
Bardzo ciekawy wątek wywiadu dotyczy serwisu Twitter, którego - jak czytamy - Zuckerberg przez długi czas uważał za głównego konkurenta, a teraz sądzi, że to był błąd. Przez pewien okres czasu Twitter rozwijał się w tempie 3% na tydzień i jeśli serwis Biza Stone'a utrzymałby to tempo, to w ciągu 12 do 18 miesięcy wyprzedziłby Facebooka pod względem liczby użytkowników. Tak się jednak nie stało, gdyż - jak twierdzi Zuckerberg - Twitter cieszył się niesamowitą atencją mediów, co skutkowało nienaturalnie szybkim wzrostem. Szef Facebooka docenia dziś Twittera głównie za to, że to bardzo "ładny", prosty serwis.
Dużo miejsca poświęca Zuckerberg na opis rozwoju platformy Facebook. Z dwóch jej części: wewnętrznej i zewnętrznej, Facebok skupia się aktualnie głownie na tej drugiej - czyli usłudze Connect oraz wtyczek społecznych. Facebook Connect jest już zainstalowany na 1 mln stron internetowych. Jeśli chodzi o rozwój wewnętrznych mechanizmów, to Zuckerberg stawia na dynamiczny rozwój aplikacji, które zaangażują użytkownika na dłuższą chwilę, a nie tylko na jedno wydarzenie. To będzie długi proces - mówi CEO Facebooka - bo użytkownicy przyzwyczajeni są dziś głównie do dystrybucji wiralowej aplikacji, które szybko powstają i szybko umierają.
Zuckerberg mówi o swoim zaskoczeniu, że gry na Facebooku stały się tak ważną częścią serwisu. Wspomina też Apple'a, którego przedstawiciele również ponoć zaskoczeni byli sukcesem gier na iPhone'a. Szef Facebooka mówi o konieczności wspierania mniejszych deweloperów gier, żeby mieli takie same szanse na przygotowanie świetnych produktów jak potentaci - Zynga czy EA. To ważne - mówi Zuckerberg - aby Facebok nie był rynkiem dla jednej firmy. Gry w serwisie Facebook są oparte na społecznych relacjach: zdobywaniu sąsiadów, łączeniu sił w wykonywaniu wspólnych czynności, co według słów Marka Zuckerberga stanowi o sile platformy.
Zuckerberg odnosi się również do kontrowersji, które narosły wokół Facebookowej waluty używanej w grach - Credits tłumacząc, że podlega ona dużo mniejszej marży niż w przypadku reklam, gdzie system oparty jest na 20, 30 i 40% narzucie Facebooka. To dlatego, aby wesprzeć ekosystem deweloperów platformy Facebook - twierdzi Zuckerberg dodając, że w najbliższym czasie należy spodziewać się sporych inwestycji właśnie w projekt Credits.
Czytając wywiad z Markiem Zuckerbergiem należy docenić przede wszystkim jedno - szef Facebooka ma wyraźnie skrystalizowaną wizję monetyzacji biznesu i skutecznie - jak widać po cyfrach sprzedażowych - ją realizuje. Łatwo jest cieszyć oko samoistnie napędzanymi statystykami wzrostu liczby użytkowników; trudniej wdrażać projekty wewnątrz serwisu, które przynoszą odpowiedni zwrot na zainwestowanym kapitale. Co by o Zuckerbergu nie mówić, to jego wizja internetu zmienia sieć. Dziś nie sposób nie natrafić na Facebooka i jego produkty gdziekolwiek by nie buszując w otchłaniach internetu, czy jakąkolwiek aplikację mobilną by nie włączyć. A to przecież - parafrazując słowa samego Zuckerberga - główny motor napędowy rozwoju serwisu.