– Dlaczego uregulowanie tej kwestii trwa tak długo? Bardzo dobre pytanie – mówi Katarzyna Siemienkiewicz. – Gdyby to była taka decyzja polityczna, to praca zdalna zostałaby już dawno uregulowana. Rząd usprawiedliwia się, że to my, pracodawcy i związki zawodowe jako strona społeczna powinniśmy wypracować te rozwiązania, a to nie jest takie proste. Już po pierwszym czytaniu w Sejmie widzimy, że przepisy nie są do końca jasne. Doprecyzowania wymaga choćby to, jak pracodawca ma ustalać koszt ekwiwalentu i czy ma być on liczony dla grupy pracowników, czy też dla każdego indywidualnie. To wymaga doprecyzowania, aby nie było wątpliwości. Widzimy też, że prace idą nieśpiesznie, bo decydentom wygodnie jest, tak jak w pandemii, przerzucić odpowiedzialność na przedsiębiorców. Firmy nauczyły się jakoś działać, niektóre wypracowały własne rozwiązania i nie ma już takiego ciśnienia, aby ta kwestia była uregulowana. Niemniej słychać głosy, że przepisy wejdą w życie od stycznia 2023 roku – dodaje Siemienkiewicz.