Dziś dzień bez telefonu. To totalny absurd
Dzień bez telefonu to bezsensowne wydarzenie, a przede wszystkim mylące. Wcale nie mamy problemu pod kontrolą.

Nie jestem zwolennikiem takich chwilowych zrywów. Dzień bez śmiecenia w lesie, dzień bez foliowych reklamówek, dzień bez samochodu czy właśnie przypadający na 15 lipca dzień bez telefonu komórkowego. Idea jest niby szczytna. Wydostajemy się z pętli przyzwyczajeń i udowadniamy sobie, że można. A skoro wytrzymaliśmy dzień bez telefonu, to przecież poradzimy sobie w weekend. Albo wakacje spędzimy bez patrzenia się w ekran. Nie trzeba tego od razu sprawdzać, ale ważne, że taka nadzieja jest.
W każdej chwili możemy znowu przejąć kontrolę. Jeśli nie w tym roku, to na pewno kolejnego 15 lipca smartfon wyląduje w szufladzie (tak na wszelki wypadek, aby nie kusił, ale i bez tego byśmy dali radę, na pewno!). Jakby co, to jesteśmy w stanie zrobić jednodniową przerwę, ciągle mamy ręce na kierownicy i nie zbaczamy z obranego kursu. Obchody "dnia bez" przypominają, że nic nie jest stracone.
Wszystko albo nic. Ryzykowna metoda, która prędko może podkopać wiarę w siebie. Chcemy dobrze, a wyszło jak zwykle i już po 13:00 zrobiliśmy coś, czego nie mogliśmy. Niby świetnie, że wytrzymaliśmy aż do południa, ale patrzymy na zegarek i wiemy, że do mety było bardzo daleko. Trudno się z tego malutkiego sukcesu cieszyć, za to mogą pojawić się wyrzuty sumienia.
Mój problem z podobnymi wydarzeniami jest jednak inny
Załóżmy, że uda się komuś wytrzymać w postanowieniu przez cały dzień. Tylko czy od razu oznacza to realną zmianę? Czy może czas bez telefonu zostanie szybko nadrobiony kolejnym bezowocnym przeglądaniem mediów społecznościowych? Ale przecież udowodniliśmy sobie, że możemy, więc co za problem – teraz już można zarwać nockę przy TikToku.
Wszystkie te święta są niedzisiejsze, nieprzystające do współczesnych problemów. Jasne, można spróbować odłożyć telefon na dobę. I mieć problemy w autobusie, bo zapomnieliśmy, że nie da się już kupić papierowego biletu w kiosku, a biletomat nie działa. Przed wyjściem z domu musimy zapisać kod odbioru przesyłki do wklepania w automacie paczkowym (a ten nie ma klawiatury? Jak mi przykro…), ominie nas też promocja w sklepie, bo przecież nie mamy przy sobie aplikacji oferującej zniżki.
Kiedy ktoś wymyślał obchody na pewno miał dobre intencje, ale nie przewidział zapewne, czym telefon się stanie: zbyt ważnym narzędziem, które ma swoje złe, ale i dobre strony.
Właśnie dlatego to bezsensowne święto i pewnie zresztą mało kto je jeszcze obchodzi – o ile kiedykolwiek ktoś próbował. Tyle że problem jest poważny. Zaczyna się już od małego. Jak wynikało z raportu NASK "Nastolatkowie 3.0", ci spędzają średnio 5 godzin i 36 minut dziennie w Internecie w dni powszednie, a w weekendy nawet 6 godzin i 16 minut.
Z kolei z badania z serii „Cyfrowe dzieci śpią coraz krócej” przeprowadzonego przez naukowców z Akademii Piotrkowskiej wynikało, że skrócenie snu dzieci sięga od 1,5 do 3 godzin w porównaniu ze standardami wyznaczonymi m.in. przez Światową Organizację Zdrowia. U starszych nastolatków sen jest krótszy nawet o 30 proc. Wszystko przez " masowe nadużywanie smartfonów w godzinach wieczorno-nocnych", jak wskazywał prof. Mariusz Jędrzejko, kierownik projektu badawczego. 80 proc. starszych uczniów "siedzi" w smartfonie po godzinie 23, z tego więcej niż co trzeci po północy.
A dorośli przecież wcale nie są lepsi. Z uzależnieniami od telefonu zmagają się nawet seniorzy.
Dzień bez telefonu jest pocztówką ze starego, nieistniejącego świata, kiedy wydawało się, że problem wystarczy zamieść pod dywan i przestaje istnieć, przynajmniej na jakiś czas. Przecież mamy wszystko pod kontrolą. Proszę bardzo, traktujemy sprawę poważnie – od dawna wiemy, że technologia bywa zbyt kusząca, dlatego zachęcamy do zrobienia sobie przerwy na jeden dzień, każdy może spróbować i zacząć zmieniać swoje życie.
Oburzanie się na święto, którego nikt nie obchodzi, może wydawać się tak samo bezsensowne jak sama jego idea. Warto jednak potraktować wydarzenie jako pretekst do dyskusji. Skoro zdajemy sobie sprawę z problemu, to może czas zająć się nim poważniej? Nie archaicznym "dniem bez telefonu", co jest zadaniem raczej nieosiągalnym dla większości z przyczyn czysto prozaicznych, ale bardziej praktycznymi działaniami? Np. zajęciem się tym, dlaczego media społecznościowe tak wciągają, jakie praktyki są przez ich twórców stosowane i co można z tym zrobić.
Obawiam się jednak, że wymyślenie i wdrożenie takich to marzenie ściętej głowy. Od jak dawna debatujemy nad tym, czy smartfony powinny być w szkołach, czy nie? Kiedy jest szansa na rozwiązanie, które faktycznie mogłoby zacząć zmieniać nawyki wśród nastolatków, jakoś nie garniemy się do akcji.
Ale nie ma co się smucić – ciągle mamy przecież dzień bez telefonu, który zachęca do odłożenia smartfonów na bok i zwrócenia większej uwagi na to, co dzieje się wokół nas. Radźmy sobie sami i patrzmy w kalendarz, by wiedzieć, od czego teraz musimy sobie zrobić przerwę.