Jimmy Carter nie żyje, ale jego wzruszający list do obcych cywilizacji wciąż mknie przez kosmos
Świat pożegnał Jimmy'ego Cartera, 39. prezydenta Stanów Zjednoczonych, który zmarł w wieku 100 lat w swoim domu w Plains w Georgii. Jego dziedzictwo polityczne i humanitarne jest imponujące, ale to, co wyróżnia go na tle innych przywódców, to wiadomość, którą napisał w 1977 r. – list, który obecnie podróżuje poza granice Układu Słonecznego.
Latem 1977 r. prezydent Carter napisał krótki, trzyakapitowy list, który miał towarzyszyć sondzie Voyager 1 – statkowi kosmicznemu NASA, który został wysłany w celu badania zewnętrznych planet Układu Słonecznego.
Był to pierwszy list, który został wysłany w kosmos. Myślę, że warto zapoznać się z nim w całości. Przedstawia on ducha minionych czasów, ale też ponadczasowe wartości, które powinny być bliskie ludziom. To wzruszające przesłanie, które adresowanych jest do obcych, ale które powinno towarzyszyć także ludzkości:
"Statek kosmiczny Voyager został zbudowany przez Stany Zjednoczone Ameryki. Jesteśmy społecznością 240 mln ludzi spośród ponad 4 mld zamieszkujących planetę Ziemia. My, ludzie, wciąż jesteśmy podzieleni na państwa narodowe, ale państwa te szybko stają się jedną globalną cywilizacją.
Wysyłamy tę wiadomość w kosmos. Prawdopodobnie przetrwa miliard lat w przyszłości, kiedy nasza cywilizacja zostanie głęboko zmieniona, a powierzchnia Ziemi może ulec znacznej zmianie. Spośród 200 mld gwiazd w galaktyce Drogi Mlecznej, niektóre - być może wiele - mogły posiadać zamieszkane planety i cywilizacje kosmiczne. Jeśli jedna z takich cywilizacji przechwyci Voyagera i będzie w stanie zrozumieć te nagrane treści, oto nasza wiadomość:
To prezent z małego, odległego świata, symbol naszych dźwięków, naszej nauki, naszych obrazów, naszej muzyki, naszych myśli i naszych uczuć. Próbujemy przetrwać nasze czasy, abyśmy mogli żyć w waszych. Mamy nadzieję, że pewnego dnia, rozwiązując problemy, z którymi się mierzymy, dołączymy do społeczności galaktycznych cywilizacji. Ta płyta reprezentuje naszą nadzieję i naszą determinację oraz naszą dobrą wolę w rozległym i niesamowitym wszechświecie".
Voyager 1 z przesłaniem i złotą płytą
Voyager 1 ma też na swoim pokładzie Złotą Płytę (Voyager Golden Records), która zawiera dźwięki, obrazy i informacje przedstawiające różnorodność życia i kultury na Ziemi. To swoista kosmiczna kapsuła czasu, przygotowany na wypadek, gdyby sonda została znaleziona przez obcą cywilizację. Jimmy Carter nagrał specjalne pozdrowienia, które znajdują się na płycie.
Voyager 1, wystrzelony 5 września 1977 r., stał się już najodleglejszym ze wszystkich obiektów stworzonych przez człowieka. Każdego dnia pokonuje 1,6 mln km dalej od Słońca pędząc z prędkością 17,26 km/s. Sonda znajduje się aktualnie w odległości 24,9 mld km od Ziemi.
Więcej o podróży Voyagera przeczytasz na Spider's Web:
Jimmy Carter i UFO
Jimmy Carter był wielkim miłośnikiem eksploracji kosmosu. Stacja kosmiczna Skylab czy kosmiczne wahadłowce - to tylko niektóre z osiągnięć, które zawdzięczamy jego staraniom. Prezydent lubił też obserwować niebo. Dlatego wszyscy miłośnicy niezidentyfikowanych obiektów latających będą zapewne zainteresowani jeszcze jednym wydarzeniem, które łączy Jimmy'ego Cartera z kosmosem. Pewnego wieczoru w 1969 r., dwa lata przed objęciem stanowiska gubernatora Georgii, Carter przygotowywał się do wygłoszenia przemówienia na spotkaniu.
Zgłosił, że około 19:15 jeden z gości zwrócił jego uwagę na dziwny, jasny, biały obiekt, mniej więcej tak jasny jak księżyc, który znajdował się około 30 stopni nad horyzontem na zachód od miejsca, w którym stali. Przesunął się w ich kierunku, ale zatrzymał się za kępą sosen w pewnej odległości od nich. Następnie obiekt zmienił kolor, najpierw na niebieski, potem na czerwony, a potem z powrotem na biały, zanim zniknął w oddali.
Raport Cartera wskazuje, że widziało go około 10 lub 12 innych osób i był widoczny przez 10 do 12 minut, zanim zniknął z pola widzenia.
Staliśmy w grupie około dwudziestu osób przed małą restauracją, gdy na zachodnim niebie pojawiło się zielone światło. Było to tuż po zachodzie słońca. Stawało się coraz jaśniejsze. A potem w końcu zniknęło. Obiekt nie przypominał żadnego statku, było po prostu bardzo dziwnie wyglądającym światłem. Nikt z nas nie mógł zrozumieć, co to było
- powiedział Carter w wywiadzie z 1973 r.
Wydarzenie musiało zrobić ogromne wrażenie na przyszłym prezydencie, ponieważ w 2005 r. wciąż dobrze je pamiętał.
Nagle jeden z mężczyzn spojrzał w górę i powiedział: „Spójrz, tam na zachodzie!”. I na niebie pojawiło się jasne światło. Wszyscy je widzieliśmy. A potem światło zbliżało się do nas coraz bardziej. Nagle zmieniło kolor na niebieski, a potem na czerwony, a potem z powrotem na biały. Próbowaliśmy rozgryźć, co to mogło być, ale zniknęło
- mówił Jimmy Carter.
Obiekt widziany przez Jimmy'ego Cartera rozpalił wyobraźnię wielu osób i był przedmiotem wielu śledztw. Wśród możliwych wyjaśnień przebijają się dwie hipotezy. Jedna z nich głosi, że było to halo Wenus. W jednym z wywiadów sam Carter odrzucił tę możliwość i stwierdził, że nie wierzy, że widziany przez niego obiekt był planetą Wenus, wyjaśniając, że jest astronomem amatorem i wie, jak wygląda Wenus.
Bardziej prawdopodobne wyjaśnienie dotyczy eksperymentów prowadzonych przez Siły Powietrzne USA. W latach 60. i na początku lat 70. badano górne warstwy atmosfery, wykorzystując uwalnianie świecących chmur chemicznych, wytwarzanych przez rakiety wystrzeliwane z poligonu rakietowego Eglin AFB na Florydzie.
Niektóre z tych chmur chemicznych, zwłaszcza sodu i baru, były widoczne dzięki procesowi rozpraszania rezonansowego światła słonecznego. Chmury tego typu musiały być wystrzeliwane niedługo po zachodzie słońca lub niedługo przed wschodem. I wielu specjalistów uważa, że taką właśnie chmurę widział Carter.