Świat szaleje na punkcie Zenless Zone Zero. Chiny podbijają nasze telefony, konsole i PC
W zaledwie trzy dni od premiery, grę Zenless Zone Zero pobrano ponad 50 milionów razy. Przepiękna produkcja na smartfony, obecna także na PC i konsolach, pokazuje jak łatwo Chińczycy podbijają zachodnie rynki.
Szanghaj. Tutejsza centrala firmy MiHoYo koordynuje pracę ponad pięciu tysięcy (!) pracowników, tworzących jedne z najpopularniejszych gier mobilnych na świecie. Atmosfera na korytarzach jest bardzo dobra, po najnowszy hit Chińczyków, Zenless Zone Zero, został pobrany ponad 50 milionów razy w zaledwie 3 dni od globalnej premiery. Absolutny fenomen.
Zenless Zone Zero to nie pierwszy wielki hit Chińczyków. To właśnie MiHoYo odpowiada za Genshin Impact - produkcję, która niczym była niczym taran, pokazując producentom z Japonii, Korei, USA i Europy, że do gry wszedł nowy, niezwykle potężny gracz. Wcześniej Chińczycy byli znani z mniej zaawansowanych technologicznie kopii zachodnich produkcji. Genshin Impact oprowadził do zmiany tego postrzegania. Wielka, piękna i ambitna produkcja zyskała miliony fanów na całym świecie.
Genshin Impact był jedną z najbardziej dochodowym gier 2021 r. Od tamtego czasu Chińczycy odnieśli kolejny wielki sukces, wydając niezwykle popularne, futurystyczne i turowe Honkai: Star Rail. Z kolei teraz ich najnowsze Zenless Zone Zero kompletnie zdominowało platformy App Store oraz Google Play.
Pobrałem Zenless Zone Zero i muszę przyznać: jestem pod wrażeniem jak grywalna i piękna to produkcja.
Jako posiadacz telefonu iPhone 15 Pro, jestem w ostatnich miesiącach rozpieszczany takimi grami jak Assassin’s Creed Mirage, Resident Evil Village czy Death Standing. Dlatego oprawa Zenless Zone Zero nie robi na mnie aż takiego wrażenia. Mimo tego i tak doceniam pełne detali tła i bogate animacje bohaterów. W kategorii gier dla Androida to jedna z najpiękniejszych mobilnych produkcji.
Co ważniejsze, Zenless Zone Zero jest przy tym produkcją zaskakująco grywalną. Rozgrywka oparta o starcia z wrogami w stylu Niera/Devil May Cry daje frajdę, zwłaszcza gdy aktywujemy akcje drużynowe oraz sekwencje combo. Pod tym względem ZZZ nie brakuje niczego względem klasycznych japońskich gier akcji, od dekad obecnych na konsolach.
Na to wszystko Chińczycy z MiHoYo wylewają młodzieżowy, ale nie odstraszający design kojarzący się nieco z takimi seriami jak wybitna Persona. Jest modnie, jest muzycznie, jest kolorowo, jest orientalnie. Przez to Zenless Zone Zero jest dla użytkowników z zachodu niezwykle przystępny. Do tego z profesjonalnym angielskim dubbingiem, co też jest nie bez znaczenia.
Chińczycy szturmują świat gier, wydając Zenless Zone Zero także na konsolach oraz PC.
Podobnie jak Genshin Impact oraz Honkai: Star Rail, Zenless Zone Zero także doczekał się stacjonarnego wydania. Grę pobierzemy nie tylko na smartfony i tablety, ale także konsole PlayStation oraz komputery osobiste. Na aucie pozostał Xbox Series oraz Nintendo Switch. Szkoda tego ostatniego, bo profil handhelda idealnie pasuje do gier takich jak ZZZ.
Dzięki obecności na stacjonarnych urządzeniach, Zenless Zone Zero staje się doświadczeniem niezależnym od platformy. Grę można rozpocząć na PlayStation 5 w salonie, kontynuować ją w autobusie, a potem kończyć na służbowym laptopie w biurze albo na wydziale. Wszystko spaja uniwersalne konto HoYoverse, gwarantujące wsparcie dla systemów cross-save i cross-progression.
Chińczycy dopiero się rozkręcają. Chcą zjeść zachód grami na telefony i konsole.
Chiński rząd patrzy na firmy produkujące gry wideo niezbyt przychylnym okiem, nieustannie przykręcając im śrubę. Dlatego naturalnym jest, że korporacje Państwa Środka stosują ucieczkę do przodu, spoglądając m.in. na Europę oraz Stany Zjednoczone. Po latach kopiowania zachodnich producentów, Chińscy twórcy są już w stanie produkować gry o podobnej, a nawet wyższej jakości. Udowadnia to Genshin Impact czy właśnie Zenless Zone Zero.
W przypadku gier stacjonarnych Chiny także prą do przodu. Ich pierwsza konsolowa produkcja AAA - Black Myth: Wukong - zadebiutuje już 20 sierpnia 2024 r. Po niej na pewno będą kolejne. Coraz lepsze, coraz większe i coraz piękniejsze. W tym samym czasie wiele ukochanych zachodnich serii - jak Assassin’s Creed czy Dragon Age - przeżywa kryzysy tożsamości, stając się narzędziami kulturowej wojny. Autorytarne Chiny takiego problemu nie mają. Mają za to wielkie budżety, wielkie możliwości produkcyjne i wyszkolone kadry.