REKLAMA

Apple miał rozwiązać największy problem iPadów. Jest jeszcze gorzej

Kończą mi się określenia na to, czym właściwie jest kupowanie iPada. Chaosem? Gimnastyką umysłową? Horrorem? Głębszym poznawaniem siebie, by zrozumieć, jakiego potrzebuję rysika i czy powinnam dopłacać kilka stów do marginalnie lepszego procesora? Chyba wszystkie te określenia pasują do procesu decyzyjnego pomiędzy podstawowym iPadem, iPadem Mid i iPadem cieńszym niż Nano.

Apple miał rozwiązać największy problem iPadów. A jest jeszcze gorzej
REKLAMA

Jeżeli jest jakaś kwestia, w której zatwardziały fan Apple zgodzi się z przeciętnym użytkownikiem elektroniki, to fakt, że wybór odpowiedniego iPada jest gdzieś pomiędzy gimnastyką umysłową a horrorem konsumenckim. W żadnej linii produktowej koncernu z Cupertino nie ma tak wielkiego chaosu, mnogości opcji i braku usystematyzowania różnic, jak w iPadach.

W ubiegłym roku poświęciłam temu problemowi cały artykuł, bo zajęło mi kilkanaście dobrych dni zrozumienie różnic pomiędzy wszystkimi dostępnymi modelami i generacjami iPada, i kolejne kilka tygodni dojście do tego, który z nich rzeczywiście jest dla mnie. Co jest trochę kuriozalne, biorąc pod uwagę filozofię prostoty Jobsa, który ponad dekadę od śmierci nadal jest żywy w dyskursie o kolejnych produktach Apple.

REKLAMA

Wszystko, co chciałbyś wiedzieć o nowych iPadach i ich akcesoriach:

Koniec końców skończyło się na tym, że iPada nie kupiłam, wierząc, że nowe iPady Air i Pro będą nie tylko lepsze od swoich poprzedników, ale i wyraźnie wyznaczą różnice pomiędzy każdym modelem - będzie łatwiej powiedzieć jaki model iPada jest dla jakiego typu użytkownika.

Byłam naiwna

Fakt, że Apple pogłębia problemy konsumenckiego wyboru można było zobaczyć już w trakcie wydarzenia Let Loose. Jeżeli miałeś wprawne uszy lub oczy, to mogłeś zauważyć, że Apple mówiąc o czipsecie M2 w iPadzie Air porównało go nie do M1, lecz do A14 Bionic. Czyli zamiast porównać go do poprzednika z 2022 roku, porównało go do procesora, który znajdziemy w iPadzie 4 generacji z 2020 roku. Czyli przekaz jest prosty: pod względem mocy obliczeniowej nowo zaprezentowany iPad Air nie różni się zbytnio od poprzednika i jeżeli ktoś ma się zastanowić nad wymianą tabletu, to są to użytkownicy 4 i starszej generacji.

Z jednej strony ma to sens, z drugiej iPady (zwłaszcza Air i Pro) to urządzenia relatywnie trwałe i nawet w ubiegłym roku kupno iPada Air 4 generacji czy iPada Pro 5 generacji nie było całkowicie głupim pomysłem. Na tej samej zasadzie mówiąc o zakupie iPhone'a, pomimo że na rynku mamy urządzenie oznaczone numerem 15, 13 nadal jest polecana.

Teraz, wobec premiery nowego iPada Air "trochę mocniejszego od Aira 5 generacji", ale i droższego od poprzednika, tworzy się niemały problem dla osób, które tak jak ja chcą kupić pierwszego Aira. Bo czy jest sens dopłacać do najnowszego modelu jeżeli 5 robi to samo tylko o milisekundę szybciej?

Znowu ten nieszczęsny Apple Pencil

Wydawać by się mogło, że iPad Air 6 generacji to oczywisty wybór dla wcześniej wspomnianych konsumentów, którzy dotychczas cieszyli się Airami z 2021 roku lub wcześniej, czy posiadaczami podstawowych modeli iPadów. Jednak to też nie jest prawda, zwłaszcza jeżeli są oni amatorami rysunku, kaligrafii czy innego zajęcia wymagającego Apple Pencil.

Bo Apple nie byłoby sobą, gdyby nowy Apple Pencil nie wprowadził kolejnego chaosu. A konkretnie: nowe iPady (zarówno Air, jak i Pro) kompatybilne są tylko z Apple Pencil USB-C oraz Apple Pencil Pro. Zabrakło w nich kompatybilności z Apple Pencil 1. gen. i 2. gen., które zapewne posiadają już posiadacze poprzednich iPadów. Problem jest tym większy, że Apple Pencil USB-C nie posiada wykrywania nacisku, co automatycznie dyskwalifikuje go jako narzędzie pracy dla wielu artystów (i nie tylko). Dla ludzi szeroko pojętej sztuki to oznacza, że przesiadka na nowego iPada będzie droższa o koszt nowego rysika. Jeżeli sztuka wymaga wykrywania siły nacisku, to użytkownik będzie musiał dołożyć 649 złotych do Pencila Pro - tyle samo, ile kosztował go Apple Pencil 2. gen.

Wyliczanka konsumenckiej dezorientacji stworzonej przez Apple tu się nie kończy.

iPad Mid

Nie trzeba śledzić linii produktowej Apple, by wiedzieć, że iPad Air poza byciem "lżejszą" wersją iPada Pro miał być także najlżejszym iPadem oferowanym przez Apple. Lekkim pod względem masy, ale i lekkim pod względem doświadczenia użytkownika, co miała zapewniać niezwykle cienka konstrukcja.

Jaki jest najlżejszy i najcieńszy iPad w obecnej ofercie Apple?

Tak, zgadłeś. Jest nim iPad Pro.

Jest to kuriozalne nie tylko ze względu na poprzednie podejście do produktów z "Air" w nazwie, ale i samym znaczeniem słowa "Air". "Air" to po prostu powietrze, a to kojarzy się z wiatrem, lekkością, powiewem świeżości. I nagle na scenę wychodzi John Ternus, by powiedzieć mi, że iPad Pro to najcieńszy i najlżejszy iPad w ofercie Apple. Firma po prostu postanowiła pozbawić linię Air tożsamości.

Zapomnieli dodać, że cieńszy niż iPad Air

Z lekka słabszy wydajnościowo, lecz najlżejszy w użyciu to znak rozpoznawczy iPada Air, który Apple tak o, wyrzuciło. Ta decyzja wręcz błaga o pytanie: po co w ogóle tworzyć kolejnego iPada? Nie lepiej nazwać go podstawowym iPadem 11 generacji?

Albo iPadem Mid - ("middle" - średni), bo to jest de facto jego nowa rola. Bycie iPadem pośrednim (cenowo i wydajnościowo) pomiędzy podstawowym a Pro, jednocześnie nie oferując nic unikalnego dla użytkownika, a jedynie wprowadzając w błąd dopiskiem "Air".

Żeby nie było zbyt fajnie, iPad Pro jest również ofiarą fanaberii Apple

Na koniec kwestia, o której Apple zapomniało wspomnieć podczas Let Loose, a która wychodzi w praniu - a właściwie w koszyku. Dokonując zakupu iPada Pro, pojawi się opcja wybrania szkła wyświetlacza, w której klient ma opcję zwykłego szkła oraz nanostrukturalnego, które Apple opisuje jako "nową opcję, idealną do zaawansowanych zadań wymagających zarządzania kolorem i komfortowej pracy nawet przy najbardziej niekorzystnym oświetleniu zewnętrznym". Haczyk? By móc wybrać tę opcję, należy na początku wybrać iPada Pro w wersji 1 lub 2 TB pamięci wewnętrznej.

REKLAMA

iPady są świetnymi urządzeniami, ale Apple niepotrzebnie mąci i kręci. Próbuję sobie to wszystko usprawiedliwić jakimś przemyślanym działaniem koncernu, które koniec końców zostało źle wykonane. Jednak nie umiem znaleźć na to logicznej argumentacji. Bo obecnie proces wyboru iPada jest na tyle karkołomny, że wręcz zniechęca do kupna. A chyba nie o to chodzi w marketingu i dawaniu potencjalnym klientom różnych opcji.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA