Przesadzili z panelami i ceny prądu oszalały. Polskę też to czeka
Czy fotowoltaiki może być za dużo? Dywagacja wydaje się bezsensowna w obliczu katastrofy klimatycznej i potrzeby przestawienia się na inne źródła energii, ale nagły skok odbija się momentami czkawką.
Na własnej skórze przekonują się o tym Niemcy, którzy tak bardzo pokochali fotowoltaikę, że masowo montują ją nawet na balkonach. Instalacji jest na tyle dużo, że ceny prądu zwariowały.
SEB Research odnotowuje, że przez ostatnich 10 dni cena prądu w Niemczech musiała zostać obniżona aż o 87 proc. Wyniosła 9,1 euro/MWh, podczas gdy w „normalnych” godzinach jest na poziomie 70 euro.
Niskie ceny prądu nie są dobrą wiadomością dla tych, którzy energię produkują – m.in. za pomocą paneli fotowoltaicznych. Kiedy jej nie zużywają na bieżąco lub nie magazynują, muszą ją sprzedać. A gdy cena jest niska lub nawet mamy do czynienia ze zjawiskiem ujemnych cen energii, sprzedawca nie zarabia bądź nawet dokłada do interesu.
Ujemne ceny energii zaczynamy obserwować również w Polsce
Dzieje się tak w słoneczne dni, kiedy fotowoltaika (czy ogólnie OZE, jeśli dojdzie do tego wiatr) pracuje pełną parą, a zapotrzebowanie na energię jest mniejsze. Z produkowanym prądem nie ma wtedy co dosłownie robić.
Portal globenergia.pl odnotowuje, że to powszechny problem w Europie. W Belgii, Czechach, Danii, Holandii, Słowacji, Hiszpanii i na Węgrzech przez 9, a w Szwajcarii nawet 10 godzin z rzędu występowały ujemne ceny prądu w ostatnich tygodniach.
Przy pewnym poziomie nasycenia rynku, koszty systemowe zaczną przekraczać zyski dla społeczeństwa, o ile nie upowszechnią się tanie technologie magazynowe, a popyt na energię nie będzie w większym stopniu skorelowany z generacją dużej ilości taniej energii
– zauważano na portalu wysokienapiecie.pl.
No właśnie – problemem nie jest sama fotowoltaika. Wręcz przeciwnie: mamy dowód na to, że prądu możemy wytworzyć w ten sposób więcej, niż niektórzy by się spodziewali. Problem w tym, że nie możemy go spożytkować.
Więcej o fotowoltaice w Polsce przeczytasz na Spider's Web:
- Pierwsza taka gmina w Polsce. Świeci zielonym przykładem
- Na polskim jeziorze zbudują pływającą farmę fotowoltaiczną. Zbiornika użyją też przy atomie
- To nie jest zwykła prognoza pogody. Mówią, kiedy fotowoltaika najbardziej się opłaci
- Sołtys chce postawić na działce panele fotowoltaiczne. I zepsuć ten widok
Idealną sytuacją jest autokonsumpcja bądź magazynowanie energii, ale temu jak się wydaje poświęcono mniej uwagi. Jeśli ktoś pracuje z domu i w trakcie słonecznego dnia pierze, zmywa, gotuje, a najlepiej ładuje elektryczne auto – wygrywa. Gorzej, gdy fotowoltaika produkuje prąd sprzedawany za grosze, właściciel jest poza domem, a gdy przyjeżdża i korzysta z energii wieczorem, płaci więcej, bo przecież musi pobierać prąd. Zapotrzebowanie jest wówczas duże, co ma swoje odzwierciedlenie w cenach.
Konrad Purchała, dyrektor zarządzający w Departamencie Zarządzania Systemem Polskich Sieci Elektroenergetycznych (PSE), w rozmowie z PAP podkreślał, że inwestujący w fotowoltaikę muszą powiązać ją z magazynami energii. Inaczej ryzykują, że wytwarzany przez nich prąd będzie sprzedawany za grosze albo nawet bezwartościowy.
- Nie może być więc tak, że inwestor buduje instalację, ale zapomina o sprzedaży energii, która będzie produkowana. Nie można oczekiwać, że przy tak dużej skali OZE, wyprodukowana w instalacji OZE energia zawsze znajdzie odbiorcę, który zapłaci za nią wysoką cenę - komentował Purchała.