Sołtys chce postawić na działce panele fotowoltaiczne. I zepsuć ten widok
Fotowoltaika bardzo często słusznie przedstawiana jest jako ekologiczne źródło energii. Czy jednak panele faktycznie zawsze są „zielone”, nawet jeśli zabiorą dostęp do przyrody i możliwości podziwiania krajobrazu? A właśnie to może zdarzyć się w Miedziance.
Miedzianka leżąca w Sudetach Zachodnich po II wojnie światowej przestała istnieć. Ze względu na prowadzone prace górnicze doszło do poważnych szkód, przez co w 1972 r. podjęto decyzję o likwidacji osady.
Ta zaczęła się odradzać za sprawą książki Filipa Springera.
Kupferberg – Miedzianka, niewielkie miasteczko nieopodal Jeleniej Góry, którego nie ma. Tak jak nie ma gospody Ratuszowej, gdzie miejscowe panie, plotkując przy jednym ze stolików, krzywiły się zniesmaczone, gdy ich mężowie śpiewali „Gdybyś miał jeszcze jedną teściową, to…”. Nie ma zabaw, podczas których Martin Lachmann grał na saksofonie, a dookoła wirowały roztańczone pary. Nie ma również browaru, papierni, zakładu kamieniarskiego, warsztatów rzemieślniczych. Nie ma pani Trenkler, która szyła koszule, pań Assmann i Alex, które zajmowały się pościelarstwem, pani Bräuer, która handlowała masłem i jajkami. Nie ma cmentarza przy drodze do Mniszkowa z widokiem na Rudawy Janowickie, a w okolicy do dziś wspomina się, jak płyty nagrobne wyciągano z ziemi ciągnikami, a psy rozwlekały po całej wiosce ludzkie kości
– brzmiał opis książki „Miedzianka. Historia znikania”.
Książka ukazała się w 2011 r. Potem powstał browar i hotel, organizowany jest festiwal literacki, życie turystyczne kwitnie. Miedzianka to nie tylko dawne miasto, które przestało istnieć, ale przede wszystkim krajobraz. W najbliższej przyszłości może on się poważnie zmienić.
Dziś z terenu browaru roztacza się przepiękny widok na góry Sokole, góry Izerskie, góry Kaczawskie czy Karkonosze.
Jeszcze jest się czym zachwycać, ale wkrótce wrażenia zakłócać mogą panele fotowoltaiczne
Firma Energie Quella dzięki wydzierżawieniu działki nr 4/30 chce nam postawić przed nosem tuż obok browaru, na całej działce z której panele będą schodziły, aż do drogi na Miedziankę - tak jak widzicie na mapie. Farma fotowoltaiczna i gdzieś między panelami nasz krzyż pokutny Memento, panele dalej w kierunku Bobru... No to sobie teraz wyobraźcie, co to będzie za widok i jakie przyniesie to skutki dla krajobrazu Miedzianki i Rudawskiego Parku
– napisano na facebookowym profilu Stara Szkoła Miedzianka.
Pikanterii sprawie dodaje fakt, że działka należy do... sołtysa Miedzianki. „Jest to moja własność, więc mogę decydować. Mogę sprzedać, mogę wydzierżawić, mogę komuś oddać za darmo” – mówi w rozmowie z tvn24.pl Andrzej Brudziński.
Sołtys wyjaśnia, że inwestycja „nikomu nie zaszkodzi”, bo nie emituje ścieków, dymów czy gazów. Na dodatek jest to „ekologiczna sprawa”.
Docieramy do ciekawego paradoksu. Potrzebujemy fotowoltaiki i ogólnie OZE, żeby móc odejść od węgla. Tyle że farmy stawiane są na terenach zielonych. Może i mniej będziemy zatruwać środowisko, ale stracimy dostęp do przyrody. A chyba nie o to powinno w ekologii chodzić.
W dyskusji na Facebooku wójt jest nieco mniej buńczuczny:
Większość z Państwa została niestety jednak wprowadzona w błąd, co przyczyniło się do wysunięcia nieprawidłowych wniosków. Wspomniana działka, na której miałaby powstać inwestycja znajduje się w znacznej odległości od drogi powiatowej, na zboczu o nachyleniu północnym. Planowana budowa według planów przedstawionych przez inwestora nie będzie ingerować w widok z browaru oraz nie wpłynie na krajobraz, tak jak to zostało Państwu przedstawione. (…) W przypadku dalszych Państwa wątpliwości, co do szkodliwości wyżej opisanej inwestycji jestem otwarty na bezpośrednie spotkanie, rozmowę i negocjacje w towarzystwie dzierżawcy.
Na oficjalnej stronie gminy Janowice Wielkie pojawiło się stanowisko w sprawie planowanej inwestycji. Jest nieco inne niż pogląd sołtysa Miedzianki:
Wszyscy mają świadomość, że to właśnie walory krajobrazowe Gminy są głównym powodem, dla którego mieszkańcy chcą tu żyć, ciesząc się otoczeniem przyrody. Nasze hasło promocyjne to „Gmina wpisana w przyrodę”, co należy zawsze traktować poważnie. Tymczasem budowa olbrzymiej farmy fotowoltaicznej kosztem łąk, zadrzewień i cennego krajobrazu jest oczywistym zaprzeczeniem hasła promocyjnego, wywołując oburzenie Wójta i mieszkańców proszących o reakcję. Przedsięwzięcie godzi w dorobek promocyjny gminy, którego istotną częścią jest całość spraw związanych z Miedzianką. Wszyscy mają świadomość, że dzięki ludziom kultury i lokalnym przedsiębiorcom miejscowość odżyła w ostatnich latach i dziś jest znana w całym kraju, więc wielkim błędem byłoby zniszczenie tej wartości. Niestety w myśl obowiązujących przepisów Wójt ma obowiązek prowadzić postępowanie w tej sprawie, wynikające z wniosku prywatnego inwestora, nie mając możliwości odmowy podjęcia postępowania. Wójt wyraża nadzieję, że wszystkie instytucje opiniujące i uzgadniające wezmą pod uwagę stanowisko Gminy i jej mieszkańców.
Takich spraw będzie przybywać
Filip Springer, który poparł protesty mieszkańców, na swoim facebookowym profilu zapewne trafnie przepowiada, że „konieczność przeprowadzenia szybkiej transformacji energetycznej będzie coraz częściej generowała takie problemy”. A nawet już generuje.
Na Spider's Web piszemy o podobnych protestach:
Obrońcy przyrody mogą zostać całkiem sprytnie szantażowani: w końcu każdy sprzeciw przeciwko „zielonej energii” to jakby opowiedzenie się za węglem. Tyle że w ekologii i obronie przyrody nie chodzi wyłącznie o emisje CO2, ale przede wszystkim o zachowanie środowiska. A niestety panele fotowoltaiczne i wiatraki mogą być pod tym względem przeciwnikiem, a nie sojusznikiem tych, którzy mają na celu dobro przyrody.