REKLAMA

Mieszkańcy nie chcą fotowoltaiki, bo... boją się o środowisko

O ile protesty w sprawie masztów przybierają już absurdalną formę, tak spory wokół powstawania kolejnych farm fotowoltaicznych łatwe w ocenie nie są. Faktycznie potrzebujemy czystej energii ze słońca, ale nie da się ukryć, że prawdziwie duże farmy wpływają na otoczenie.

farmy fotowoltaiczne
REKLAMA

„Gazeta Olsztyńska” pisze o interwencji mieszkańców. Stworzyli petycję przeciwko „lokalizacji dużych elektrowni fotowoltaicznych na terenie gminy Olsztynek”. Jak wymieniają największe farmy mają powstać w takich miejscowościach jak Mierki (36 ha), Kunki (24,7 ha i 10 ha), Mierki Łutynowo (53 ha), Gąsiorowo (93 ha), Olsztynek (31 ha), Łęciny (14 ha), Lichtajny (22 ha), Pawłowo (92 ha). Do tego dochodzi kilkanaście mniejszych - o powierzchniach od 1,7 do 10 ha.

REKLAMA

Zdaniem protestujących panele na tak dużym obszarze zmienią krajobraz okolicy, a także wpłyną na „cenny ekosystem i zniszczą bioróżnorodność”

Na obszarze planowanych inwestycji można zaobserwować częste przemieszczanie się dużych ssaków łosi i wilków (które stanowią gatunki chronione), a także saren, dzików oraz mniejszych lisów, zajęcy, borsuków i łasic. Biorąc pod uwagę skalę wszystkich planowanych inwestycji farm fotowoltaicznych, na obszarze gminy Olsztynek naturalna migracja, przemieszczanie się tych zwierząt zostanie w sposób istotny zablokowane - z ogromną szkodą dla środowiska naturalnego

- piszą w petycji.

Adam Korgul, kierownik Referatu Gospodarki Nieruchomościami i Planowania w Urzędzie Miejskim w Olsztynku, w rozmowie z „Gazetą Olsztyńską” zaznacza, że żadna wiążąca decyzja nie została jeszcze podjęta. Jak sam mówi przed inwestorami jeszcze sporo zgód do uzyskania.

Takich konfliktów na linii mieszkańcy-inwestor-gmina przybywa. Różnią się znacząco od protestów przeciwko budowie masztów. Wprawdzie zdarzało się, że argument zdrowotny się pojawiał, to jednak problem jest inny. Na przykład mieszkańcy wsi Witolubie nie zgadzali się z tym, że ich miejscowość z trzech stron zostałaby otoczona fotowoltaicznymi ekranami. I łatwo ten pogląd zrozumieć: zwykle maszt jest jeden, a tutaj mówimy o ogromnej inwestycji, której trudno nie zauważyć.

Ekolodzy podkreślają, że tego typu przedsięwzięcia mogą wpłynąć na zwierzęta

Najbardziej kontrowersyjny pomysł ostatnich miesięcy to planowana budowa fotowoltaiki w centralnej części Polany Białowieskiej, niedaleko granicy Białowieskiego Parku Narodowego. Jak zwracała uwagę Pracownia na rzecz wszystkich istot, działka na której zaplanowano budowę farmy fotowoltaicznej, stanowi żerowisko orlika krzykliwego.

Inne zdanie na ten temat miał wójt, który powoływał się na obserwacje, z których wynikało, że zaobserwowano jedynie cztery przeloty tego ptaka w czasie obszaru objętego badaniami. Na dodatek twierdzi, że budowa farmy fotowoltaicznej to inwestycja publiczna, chociaż prawo z tą oceną się nie zgadza.   

Wpływu na środowisko obawiają się także mieszkańcy Jaworzna, którzy zorganizowali własną petycję przeciwko inwestycji w ich okolicy.

Przepiękny, dziki, naturalny teren gdzie żyje cały ekosystem zwierząt. Występują tam liczne rowy melioracyjne widniejące na mapach zasadniczych, topograficznych czy katastralnych – jest to dowód na charakterystykę podmokłego terenu, na którym występują licznie bobry, bociany, żurawie, chronione żaby oraz inne dzikie zwierzęta ze względu na walory przyrodnicze oraz sąsiedztwo lasów od strony wschodniej i zachodniej. Do innych dzikich zaobserwowanych zwierząt na tym obszarze należą bażanty, jelenie, sarny, sowy, krety, łosie, lisy

- argumentowali mieszkańcy Jaworzna.

Na Spider's Web piszemy więcej o fotowoltaice:

Zwierzęta dadzą sobie radę?

Tak uważa Waldemar Bena, który prowadził obserwacje na farmach fotowoltaicznych pod Zgorzelcem.

Ptaki gniazdujące na terenie parków solarnych pod Zgorzelcem to gatunki charakterystyczne dla krajobrazu rolniczego. Spośród lęgowych ptaków można wymienić m.in. skowronka, trznadla, potrzeszcza, kląskawkę, cierniówkę, pliszkę siwą, a z kuraków polnych – bażanta i coraz rzadszą na naszych polach kuropatwę. Na jednej z rozległych farm pod Krzewiną, na której w centralnej części pozostawiono niewielki śródpolny lasek z licznymi zakrzaczeniami, stwierdzono lęgowego gąsiorka, kosa, kapturkę, sikorę bogatkę, ziębę i szczygła. Gatunkiem, który buduje gniazda w modułach fotowoltaicznych, jest kopciuszek, czyli ptak, który pierwotnie zasiedlał góry, ale już w XIX w. przeniknął do siedli ludzkich na nizinach. Zajmowanie obecnie przez kopciuszka nowo powstałych paneli fotowoltaicznych świadczy o dużej plastyczności tego gatunku.

- podkreślał Bena w rozmowie z gramwzielone.pl.

Na teren farm dostają się też lisy, borsuki, zające czy sarny, bowiem „siatka ogrodzeniowa nie jest wkopana w ziemię”. Kamery uchwyciły nawet łosie i wilki. O tym, że te zwierzęta faktycznie mogą dostać się na teren farmy, świadczy brutalny przykład w Zwartówku koło Choczewa.

Na największej w tej części Europy farmie fotowoltaicznej owce zajmowały się strzyżeniem trawy (dodajmy, że do takiej pracy zatrudniane są coraz częściej w miastach). W nocy jednak zakradały się wilki i w ciągu miesiąca zabiły ponad 40 zwierząt, jak donosiło Radio Gdańsk. Nie pomagało ogrodzenie ani nawet elektryczne pastuchy.

REKLAMA

Farmy fotowoltaiczne polubiły także płazy. Okazuje się, że obszary przeznaczone na montaż paneli nie są więcej pryskane pestycydami, znajduje się na nich dużo zacienienia, więc stanowią atrakcyjne okolice. W ten sposób zwiększa się też bioróżnorodność.

Problem z farmami fotowoltaicznymi jest więc taki, że póki co za wcześnie jest, aby z pełną stanowczością stwierdzić, czy pomagają, czy szkodzą zwierzętom. Dyskusja pewnie przez długi czas będzie niejednoznaczna. Nawet zgadzając się z negatywnymi skutkami farm należałoby zadać pytanie, czy w interesie zwierząt nie jest to, aby człowiek jak najszybciej odszedł od spalania węgla. Skutki krótko i długoterminowe mogą być różne, więc to czyni sprawę niezwykle problematyczną. A działać przecież trzeba.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA