REKLAMA

Boją się promieniowania. I nie chodzi o maszty komórkowe

Farmy fotowoltaiczne wyrastają w Polsce jak grzyby po deszczu. Teoretycznie z energii ze słońca powinniśmy się cieszyć, ale nie wszystkim to odpowiada. Chociaż o protestach głośno jest głównie w kontekście masztów komórkowych, to przeciwnicy farm solarnych zaczynają bardziej zwracać na siebie uwagę. Używają nawet tych samych argumentów, co środowiska anty-5G.

farma fotowoltaiczna
REKLAMA

Ostatnio o proteście na Podkarpaciu pisała rzeszowska "Wyborcza- ". Wójt gminy Bojanów chce wydzierżawić działki gminne, leżące na terenie wsi Kołodzieje dla PGE Energii Odnawialnej, by ta mogła wybudować na nich farmy fotowoltaiczne. Wójt ma solidny argument, bo ekonomiczny - 64 grosze z każdego zajętego metra kwadratowego pod farmę. Rocznie oznaczałoby to nawet 1,5 mln zł wpływu do budżetu.

REKLAMA

- Prywatni właściciele dostaną 12 tys. zł za wydzierżawienie jednego hektara. Produkcja rolna nikomu dzisiaj nie przyniesie takiego zysku - dodaje wójt gminy Bojanów, cytowany przez "Wyborczą".

Tyle że mieszkańcy wsi Kołodzieje, gdzie stanąć ma farma, na fotowoltaikę zgodzić się nie chcą. Pieniądze pieniędzmi, ale co z naturą i krajobrazem? W swojej petycji piszą, że obawiają się także... promieniowania elektromagnetycznego.

Dokładnie ten sam argument został wykorzystany przez mieszkańców Zakanala w powiecie bialskim. W rozmowie z Radiem Lublin jeden z mieszkańców stwierdził:

- A jeśli ta farma zepsuje nam nasze plony, to co będzie? Jak mi wyschną sady, kto mi da odszkodowanie? To jest promieniowanie (…) Nie będziemy królikami doświadczalnymi, którzy mieszkają na patelni tej farmy i nie będziemy się domyślać, czy za jakiś czas będziemy mieli z tego tytułu szkody zdrowotne. Te farmy wpływają też na połączenie internetowe czy telekomunikacyjne – mówił.

Powtarza się więc sytuacja znana z protestów przeciwko masztom komórkowym. Najpierw mieszkańcy wielu polskich osiedli czy miejscowości nie chcieli stacji 5G, teraz bardzo często nie chcą słyszeć o jakiejkolwiek inwestycji operatora. Powodem przede wszystkim było rzekome promieniowanie, choć naukowcy wielokrotnie podkreślali, że nie ma się czego obawiać.

W przypadku fotowoltaiki jest podobnie

Dr Grzegorz Wisz z Instytutu Inżynierii Materiałowej Uniwersytetu Rzeszowskiego w rozmowie z rzeszowską "Wyborczą" podkreśla, że nie spotkał się z "negatywnymi skutkami lub opiniami, że panele fotowoltaiczne zagrażają zdrowiu i życiu".

Protesty zaczynają wybuchać w całej Polsce. Styczeń 2023, portal lwowiecki.info pisze o sprzeciwie mieszkańców Giebułtowa "jak i okolicznych wsi i miejscowości", którzy nie chcą, by w ich okolicy powstała farma fotowoltaiczna na terenie 150 ha łąk. Ten sam serwis w połowie maja donosił o niezgodnie mieszkańców sołectwa Oleszna Podgórska.

Z kolei w kwietniu szczeciński oddział TVP informował o sprzeciwie mieszkańców wobec decyzji o postawieniu gigantycznej farmy fotowoltaicznej w gminie Biesiekierz. Inwestorzy dostali zgodę na ustawienie paneli słonecznych na ponad 200 hektarach ziemi rolnej. W praktyce oznaczałoby to, że wieś Witolubie z trzech stron zostaliby otoczeni fotowoltaicznymi ekranami.

Dodajmy, że argument troski o środowisko pada też z ust tych, którzy nie chcą wydać zgody na budowę nowych masztów, obawiając się, że wieża mająca kilkanaście metrów przysłoni gwiaździste niebo. O ile maszt jest jeden, tak w przypadku gigantycznych farm fotowoltaicznych faktycznie możemy mówić o zdecydowanym wpływie na krajobraz.

Sprawa nie jest łatwa, bo przecież potrzebujemy energii ze słońca

W ostatnich tygodniach pod tym względem bite były wszelkie rekordy. Gdzieś jednak w międzyczasie zapomniano o aspekcie edukacyjnym i przede wszystkim dialogu z mieszkańcami, którzy w wielu tych sytuacjach czują się oszukani. I trudno im się dziwić, skoro o sprawie dowiadywali się ostatni.

"Elektrownie fotowoltaiczne w ostatnich latach są masowo budowane na terenach wiejskich bez poszanowania jakichkolwiek zasad. Są czynnikiem silnie ingerującym w dotychczasowe życie ludzi na wsi oraz wysoce degradującym krajobraz, a co za tym idzie, powodującym dewastację przyrody i rolnictwa na niewyobrażalną skalę" – pisali jakiś czas temu w interpelacji do ministra rozwoju i technologii posłowie Lewicy.

REKLAMA

Na ewentualnych konfliktach tracimy my wszyscy, bo jeżeli chcemy odejść od węgla, potrzebujemy wsparcia z OZE. Ale przecież to nie oznacza, że mamy zamienić zielone pola na ekrany. Problem w tym, że jeżeli dyskusja zejdzie na złe tory, bo argumentem będzie rzekome promieniowanie, nic pożytecznego z tej rozmowy może nie wyjść.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA