REKLAMA

Muszę się męczyć z paskudną mieszanką polskiego z angielskim, bo mój język ojczysty nie nadąża za technologią

Czasem mnie boli, a innym razem po prostu denerwuje, że mówiąc o technologii nie posługuję się w pełni językiem polskim. Ale nie mam wyjścia, skoro słowo kryptowaluta jest bardziej atrakcyjne niż waluta kryptograficzna, a więcej osób rozumie frazę low-code niż platformę do bezkodowej budowy aplikacji. A to przy założeniu, że rozumieją nowe znaczenie słowa kod.

28.12.2023 05.07
Muszę się męczyć z paskudną mieszanką polskiego z angielskim, bo mój język ojczysty nie nadąża za technologią
REKLAMA

Każdy, kto kiedykolwiek uczył się słownictwa języka angielskiego prawdopodobnie zgodzi się ze mną, że nie ma drugiego tak łatwego zbioru do nauki jak słowa opisujące technologię. Bowiem licznie zapożyczyliśmy słowa takie jak komputer czy telefon, dosłownie przetłumaczyliśmy myszkę czy kartę graficzną, nie dotknęliśmy Bluetooth, lecz nadaliśmy wyrazom takim jak wirus, pulpit, tapeta czy sieć nowe znaczenie.

I nie są to jakkolwiek złe zjawiska, bowiem język istnieje dla nas, istnieje by pozwolić nam opisać rzeczywistość, zrozumieć ją, wyrazić siebie czy zachować jej skrawek dla przyszłych pokoleń. Jednak problemy zaczynają się, gdy język nie nadąża za technologią i opisywanie rzeczywistości bardziej wpada w posługiwanie się profesjolektem, aniżeli tłumaczenie drugiej osobie nowinek, odkryć i zachodzących na bieżąco zmian.

REKLAMA

Rozmowa o technologii w języku polskim to dziwna mieszkanka języka angielskiego i spolszczonych wyrazów

Przykładu nie muszę szukać daleko, bowiem cała dziedzina uczenia maszynowego i sztucznej inteligencji jest zasypana takimi zwrotami. By choć trochę nadążyć za AI (pomimo że mówimy sztuczna inteligencja, co jest poprawnym tłumaczeniem, to sam skrót AI również jest poprawny) przetłumaczyliśmy dosłownie zwroty takie jak sieć neuronowa czy przetwarzanie języka naturalnego, to nikt nie mówi o ekstrakcji danych ze stron WWW i całkiem brzydko nazywamy to scrapowaniem, a ja sama nie daję instrukcji sztucznej inteligencji, ja promptuję. Nagłówki gazet zdobywają deepfejki o zmiennej pisowni - deepfejk, deepfake, dipfejk, a nie obrazy lub wideo generowane na podstawie wyglądu danej osoby lub jednostki.

Leksykon powiązany ze sztuczną inteligencją pełny jest także słów, którym nie udało się jeszcze nadpisać znaczenia. Mówimy o usługach działających w chmurze, ale nie mówimy o komputerach latających w samolotach, tylko o usługach działających bezpośrednio na serwerach danego przedsiębiorcy, aniżeli na komputerze klienta. Bardzo często chcę użyć zwrotu agent (lub agenci) sztucznej inteligencji, bowiem w języku angielskim to bardzo zgrabne sformułowanie oznaczające jednostkę komputerową działającą w pewnym środowisku, zdolną do komunikacji i podejmowania decyzji. Lecz nie mogę, gdyż w języku polskim słowo "agent" to wciąż słowo nacechowane negatywnie.

AI to właściwie kropla w morzu skomplikowania opisywania technologicznej rzeczywistości, bo myśląc, że okiełznałam temat, jak bumerang wraca do mnie inny problem i robi ogromnego guza na czole. To opisywanie pracy programisty.

Mam to nieszczęście (w sumie szczęście?) bycia narzeczoną programisty, a uroku całej sprawie dodaje fakt, że nie mówi on po polsku. Dlatego od kilku lat, po godzinach, przy spotkaniach rodzinnych robię za tłumacza. I wtedy odkryłam, że wytłumaczenie czym zajmuje się mój partner to gimnastyka-umysłowo językowa, bo o ile wytłumaczę, że kodowanie nie oznacza szyfrowania informacji za pomocą tajemniczego kodu, font-end to jest to, co się widzi, a back-end jest za kulisami, to framework czy dev-ops ciężko wyjaśnić bez znajomości (choć podstawowej) leksykonu branży. Nadal pamiętam śmiech w reakcji na słowo "developer", bo deweloper "nie programuje tylko inwestuje w nieruchomości".

Choć deweloper w naszej świadomości nadal zbija bajońskie sumy na nieruchomościach, to w kwestiach mniej lub bardziej powiązanych z technologią, a bliższych przeciętnemu Kowalskiemu, pozostawione w niemal niezmienionej formie słowa i zwroty z języka angielskiego przyjęły się całkiem dobrze. Od blogerów dwie dekady temu, poprzez vlogerów (choć v w polskim alfabecie nie funkcjonuje), a kończąc na youtuberach. Od dekad mamy funkcjonujący zwrot przewijanie, mimo to lepiej nam się scrolluje, a playlisty mimochodem wyparły listy odtwarzania.

Rozumiem skąd się to bierze, ale bezradnie rozkładam ręce

Problem opisywania świata technologii za pomocą języka polskiego jest dwuwymiarowy, bo z jednej strony łatwiej jest powiedzieć "headset VR" zamiast "urządzenia do wirtualnej rzeczywistości" (choćby na tej kanwie smartfon czy smartwatch przeszły drogę od błędu, przez uzus aż do normy językowej). Z drugiej strony problemem jest fakt, że jako społeczeństwo nie posiadamy odpowiedniej wiedzy, która pozwoliłaby na rozwój polskich odpowiedników różnych słów.

Niemalże cała nomenklatura używana w świecie technologii pochodzi - nie bójmy się tego przyznać - ze Stanów Zjednoczonych, a następnie jest przekazywana przez duże przedsiębiorstwa i świat nauki w dosłownie tłumaczonej (lub nie tłumaczonej wcale) formie do świadomości społecznej. W przeciwieństwie do innych wynalazków, takich jak prąd czy cuda inżynierii jak np. samoloty, nie mamy kilku dekad na rozwój odpowiednich zwrotów i fleksji - na adaptacje wielu słów mamy zaledwie kilka lat, a w skrajnych przypadkach kilka miesięcy.

Niejednokrotnie pozostawienie danego zwrotu w języku angielskim jest po prostu prostsze, spełniając kryterium ekonomiczności - czy nie łatwiej (i precyzyjniej) jest powiedzieć laptop zamiast komputer przenośny? To właśnie owe kryterium sprawia, że wiele zwrotów pozostawiamy w oryginalne, gdyż tak jest łatwiej dla osób stale posługujących się danymi zwrotami. Lecz nie dla laików, dla których renderowanie brzmi co najmniej obco i dziwnie.

Z tej sytuacji nie mamy dobrego wyjścia, bo prawdziwie galopującego rozwoju technologii nie zatrzymamy. Natomiast sam język polski jest niezwykle złożony pod względem gramatyki, semantyki i morfologii, jednocześnie będąc odmiennym od języka angielskiego, stanowiącego wyznacznik opisywania technologicznej rzeczywistości w każdym innym języku. Technologię trudno spolszczyć, można jedynie dopisywać jej definicje w nawiasach i zaakceptować, że pewne słowa są podkreślane na czerwono w Wordzie.

REKLAMA

Może zainteresować cię także:

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA