REKLAMA

Niedługo stuknie ci 50 lat? Będziesz osobą super nowoczesną

Ludzie, którzy od małego wychowali się przy komputerach, konsolach czy telefonach patrząc na swoich rodziców, wujków czy dziadków nieraz zastanawiali się, czy na starość też będą tacy – nienowocześni i stroniący od nowych urządzeń. Pod tym względem bariera pokoleniowa była olbrzymia. Powoli zaczynamy jednak być świadkami czegoś zgoła odmiennego. Dalej trudno będzie się dogadać, ale to dlatego, że większą pasję przejawiać będą starsi.

cyfrowy emeryt
REKLAMA

W najnowszym badaniu ING grupę ufnych entuzjastów – czyli najprzychylniej nastawionych do nowych technologii – w połowie stanowili użytkownicy w wieku 45-65 lat. Przedstawiciele banku tłumaczą to tym, że ludzie w tym wieku pamiętają dobrze świat sprzed aplikacji i widzą ogromną różnicę m.in. w tym, że łatwiej jest załatwiać codzienne sprawy. Ale przecież to samo mimo wszystko można powiedzieć o współczesnych 30-latkach, którym jednak bliżej do codziennych racjonalizatorów.

REKLAMA

Obawiają się tempa rozwoju technologii i najczęściej martwią się, że aplikacje wiedzą o nich zbyt dużo

Również zgadzają się co do tego, że technologia może ułatwić życie, ale jednocześnie czują nieco więcej negatywnych emocji związanych z rozwojem technologii – 37 proc. niepokój, a 48 proc. podejrzliwość

Najmłodszym segmentem (60 proc. w wieku 25-44 lata) są podejrzliwi pragmatycy, do których zalicza się co dziesiąty badany. Częściej niż inni uważają oni, że rozwój technologii może spowodować utratę autonomii człowieka i że rozwija się ona szybciej niż jesteśmy na to gotowi. Mimo jej wykorzystania załatwianie codziennych spraw wciąż zajmuje im zbyt wiele czasu.

- wynika z sondażu.

Wyniki badań teoretycznie przeczą stereotypowi – „młodzi kupują technologię w ciemno, starsi się jej boją i unikają” – ale sygnały, że dochodzi do przełomowej zmiany pojawiały się wcześniej. W książce „Siła wieku. Szczęśliwe życie w epoce długowieczności” Carl Honore cytował analizę przygotowaną przez Dropbox, z której wynikało, że ludzie po 55. roku życia są mniej zestresowani technologią niż ich młodsi koledzy.

Z czego może to wynikać? Niewykluczone, że faktycznie z uczucia świeżości. Przez lata starsi raczej trzymali się z daleka od nowych technologii, a wraz ze zmianą podejścia do tego, jak dzisiaj określa się starość czy ogólnie dojrzałość, tej odwagi w starszych użytkownikach jest więcej. Dopiero teraz wkraczają do wirtualnej rzeczywistości i wszystko im się podoba. 60. latek to już nie ktoś, kto powinien rozglądać się za wolnym terminem w sanatorium, a człowiek w sile wieku, który odkrywa nowe możliwości jakie daje choćby internet.

Może zainteresować cię także:

Dodajmy, że technologia wyciągnęła swoją dłoń. Widzę to po swoich rodzicach, którzy 10 czy 15 lat temu nie czuli potrzeby korzystać z komputera, a dziś za pomocą telefonu robią zakupy, opłacają rachunki czy po prostu szukają rozrywki. Technologie stały się przystępniejsze, wygodniejsze i łatwiejsze.

Jednocześnie młodym wychowanym w cyberprzestrzeni ten świat wcale nie kojarzy się z ogromem możliwości

Jako urodzony na początku lat 90. pamiętam czasy technologicznego optymizmu, który skończył się olbrzymim rozczarowaniem. Bliżej mi do - cytując wyniki badań - podejrzliwego pragmatyka, by nie powiedzieć po prostu pesymisty.

Nie zazdroszczę młodszym, którzy w wieku 2. lat mieli już tablet w rękach. Nie zazdroszczę tym dzieciom, które wychowywane były przez rodziców-youtuberów. Zresztą nie trzeba było mieć mamy czy taty martwiącego się o wyświetlenia, żeby twój każdy krok wrzucany był do sieci, najcześciej bez twojej zgody. Osoby, które dopiero co wchodzą w dorosłość na samym jej początku marzą przede wszystkim o prawie do bycia zapomnianym. Chcą z sieci uciec, a nie szukać w niej pozytywnych rozwiązań.

Kto kupi iPhone’a 17?

Wspomniany autor książki „Siła wieku” zauważał, że w Wielkiej Brytanii na ludzi po 50. przypada 80 proc. całego bogactwa. „Nawet jeżeli perspektywy finansowe dla przyszłych pokoleń są mniej różowe, żyjemy w czasach, które aż się proszą o to, by malować starość w jaśniejszych barwach” – sugerował Honore. I rzeczywiście może się okazać, że bliscy emerytury będą żyli względnie wygodniej niż współcześni 30 czy 40-latkowie. Jeszcze skorzystają ze zgromadzonych oszczędności, będzie ich więcej, na dodatek będą entuzjastycznie nastawieni do nowinek, w tym tych technologicznych. Może więc iPhone 17 będzie miał funkcje, które powstaną z myślą o nich, a nie o młodych? Na reklamach gogli do rozszerzonej rzeczywistości nie zobaczymy 35. latka, a właśnie kogoś 60+? W końcu to prędzej właśnie oni ucieszą się z nowych opcji, bo są pozytywnie nastawieni, a przy tym nie będą marudzić:

Nasuwa się jednak pytanie, czy to nie jest ostatnia grupa z takim nastawieniem do technologii. Osoby w wieku 45-60+ musiały siłą rzeczy nauczyć się korzystania z nowych technologii, bo te stały się atrakcyjne i niezbędne do życia. Czy do takiej refleksji trzeba po prostu dorosnąć, czy może im się jeszcze udało, bo technopesymizm nie zdążył dominować? Łatwiej było podgonić, kiedy świat mówił, że nowoczesność to jedyna słuszna droga.

Coraz częściej można spotkać się ze zjawiskiem o nazwie technologiczny wstyd, które dotyka już ludzi przed trzydziestką

Nie brakuje badań, z których wynika, że 56 proc. osób w wieku 18-26 lat oceniło, że ma jedynie bardzo podstawowe lub żadne wykształcenie w zakresie umiejętności cyfrowych. Marta Leszczyńska z firmy Foundever Poland w rozmowie ze Spider’s Web+ przyznawała, że bardziej rzuca się w oczy to, że przedstawiciele pokolenia Z mają problemy z obsługą np. komputera, bo wszyscy myślimy o nich, że są tacy nowocześni. Nie są i biorąc nasze dywagację pod uwagę może się okazać, że nigdy już nie będą.

Do czego doprowadzi takie wysokie zawieszenie poprzeczki: do zamknięcia się w sobie, jeszcze większego rozczarowania nowoczesnością i samymi technologiami, czy może do zaciśnięcia zębów i chęci nadrobienia braków, jak zrobiły to pokolenia naszych rodziców, wujków i dziadków?

Kto wie jednak, czy ważniejsze pytanie nie leży gdzieś indziej. Mianowicie, czy współczesny świat technologiczny, z naruszeniami prywatności, z olbrzymią władzą algorytmów, z dezinformacją i wszystkimi znanymi nam bolączkami może jeszcze w ogóle zachwycić i spowodować, że nawet wątpiący dadzą się porwać? Jeśli założymy, że nie – a na taką opcję każe mi postawić mój technopesymizm - to dlaczego mielibyśmy w ogóle podejrzewać, że rozczarowani technologią 20 czy 30-latkowie dwadzieścia lat później zmienią zdanie i dołączą do ufnych entuzjastów.

W tym scenariuszu bliżej do świata, w którym młodość oznacza zacofanie

Trochę to przecież już się dzieje. Moda na retro sprzęty, analogowe rozwiązania, detoksy od mediów społecznościowych. Czy w takim razie czeka nas era, w której starzy zatracać się będą w wirtualnej rzeczywistości, a młodzi będą nią zdegustowani, ale w mniejszości i bez możliwości stanu rzeczy, bo przecież społeczeństwa zachodu się starzeją i to starsi będą mieć przewagę? Nie tylko oni będą korzystać z nowych sprzętów czy aplikacji, ale po prostu będą je tworzyć. Z myślą o sobie i sobie podobnych.  

REKLAMA

A może dorosłość siłą rzeczy będzie oznaczać konieczność pogodzenia się z faktami: świat jest jaki jest, technologie są jakie są, ale nic się z tym nie zrobi, więc chociaż korzystajmy i bawmy się nimi, przymykając oczy na wady? W wielu kwestiach przecież tak właśnie jest: trzeba pójść na zgniły kompromis.

Zobaczmy jednak, gdzie to stawia internet i technologie – w miejscu rozczarowań, końca marzeń, szarzej rzeczywistości. Kto by pomyślał, że jeszcze 20 czy 30 lat temu, że właśnie tutaj się znajdziemy.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA