REKLAMA

Oto dlaczego tyle czekaliśmy na lepszy internet w pociągach. Operator tłumaczy

Na początku miesiąca PKP Intercity ogłosiło, że w 300 nowych wagonach poprawi się sygnał  – co było zasługą porozumienia z operatorami i instalacji specjalnych urządzeń, tzw. repeaterów. Dlaczego wcześniej nie było to możliwe? Sprawa była naprawdę skomplikowana, a zawiły proces doprecyzowuje teraz Orange.

internet w pociągu
REKLAMA

O tym, że przez lata w polskich pociągach był duży problem z dostępem do internetu, już pisaliśmy. Wśród głównych przyczyn należało wymienić fakt, że przewoźnik nie chciał lub nie mógł ingerować w konstrukcję wagonów, bo naruszyłoby to warunki umowy gwarancyjnej. A żeby zrobić to we współpracy, należało zapłacić. I to słono. Do dzisiaj jest to zresztą przeszkodą. Tomasz Gontarz, wiceprezes PKP Intercity, na pytanie, czy w Pendolino też pojawią się wzmacniacze sygnału, na Twitterze odpowiedział:

REKLAMA

Jak producent taboru da akceptowalną dla przewoźnika cenę za wzmacniacze - to jak najbardziej.

Z tego samego powodu przez lata w Pendolino nie było w ogóle WiFi – warunki stawiane przez firmę Alstom były zaporowe. Stosowną umowę podpisano dopiero w 2018 (czyli cztery lata po premierze na polskich torach), a PKP Intercity zapłaciło za to aż 31,7 mln zł.

Jednak nie tylko pieniądze i warunki umowy sprawiały, że potrzeba było czasu, niż takie urządzenia na szerszą skalę zaczęły pojawiać się w pociągach.

Na Spider's Web piszemy więcej o pociągach i zmianach zachodzących na kolei:

Techniczne szczegóły wyjaśnia dziś Orange

Wydawać by się mogło, że sprawa jest stosunkowo prosta: w końcu wystarczy zamontować sprzęt i gotowe. Dlaczego jest on w ogóle potrzebny? Pociągi są jeżdżącymi klatkami Faradaya. Są zbudowane z metalu, nawet szyby są metalizowane, więc dostarczenie sygnału jest utrudnione.

Żeby sygnał mógł właściwie wniknąć do szybko jadącego pociągu, to stacje bazowe musiałyby być rozmieszczone na całej długości wzdłuż torów co kilkaset metrów. To jest nierealne. W związku z tym są inne metody na dostarczenie sygnału. Jest coś takiego jak repeater sygnału. Ten repeater ma antenę na zewnątrz wagonu i zbierany przez nią sygnał przekazuje kablem do drugiej anteny wewnątrz pociągu, omijając klatkę Faradaya

– tłumaczył w rozmowie ze Spider’s Web+ Marcin Ney, ekspert ds. telekomunikacji w Orange Polska.

Sam montaż to nie takie hop siup. To dlatego, że repeatery, owszem, wzmacniają sygnał LTE, UMTS i GSM, ale ma to swoje konsekwencje w postaci zakłóceń działań sieci komórkowej. W rezultacie ich praca mogłaby wpłynąć na komfort korzystania z sieci w miejscach, przez które pociąg przejeżdża.

Przed włączeniem zainstalowanych w wagonach repeaterów, razem z innymi operatorami uczestniczyliśmy w testach. Pozwoliły one sprawdzić, czy i w jakim stopniu urządzenia mogą oddziaływać na sieci mobilne poszczególnych operatorów.

- wyjaśnia Orange.
REKLAMA

Pociągowe wzmacniacze różnią się też od tych montowanych w budynkach. Jako że podczas wyjazdu poza granice kraju muszą zostać wyłączone, to wyposaża się je w odbiorniki GPS. Muszą mieć też funkcję zdalnego nadzorowania i konfigurowania. Operator podkreśla, że parametry takich urządzeń mogą zmieniać się dynamicznie, w sposób automatyczny, w zależności od ich lokalizacji. W przypadku stacjonarnych repeaterów wielu takich opcji nie trzeba brać pod uwagę.

Rzecz jasna czynników odpowiedzialny za to, że tyle czasu zajęło PKP Intercity poprawienie dostępu do internetu w wagonach było więcej, to jednak za sprawą Orange możemy się przekonać, że jest to skomplikowana technicznie procedura, która nie wymaga wyłącznie zamontowania urządzeń.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA