REKLAMA

Wielki powrót... kablówki? Streamingowi giganci chcą sprzedawać pakiety

Rewolucja pożera własne dzieci. Serwisy streamingowe miały być przeciwieństwem standardowej telewizji, tymczasem wkrótce mogą sięgnąć po ich najbardziej sprawdzone rozwiązanie: czyli łączenie różnych ofert w jeden pakiet. Netflix, HBO i Disney+ w jednym stali domu? Na to wygląda.

09.09.2023 16.30
streaming jak telewizja kablowa
REKLAMA

Pamiętam czasy – w końcu nie było to aż tak dawno temu – kiedy Netfliksa w Polsce nie było. Serwis był symbolem rewolucji. Oglądasz kiedy chcesz, gdzie chcesz, za nieduże pieniądze? Marzenie! Wówczas do Polski hitowe seriale przeważnie docierały z opóźnieniem, a te najlepsze były dostępne w ofercie kodowanej. Trzeba było mieć pakiet w kablówce albo dekoder, żeby móc się nimi cieszyć.

Dziś, paradoksalnie, jesteśmy w podobnym punkcie. Oczywiście karty rozdają platformy streamingowe, których jest tak wiele, że można się w nich pogubić, a przy okazji zbankrutować. I właśnie z tego powodu nie jest tak łatwo obejrzeć to, co się chce – bo treści porozrzucane są po serwisach.

REKLAMA

I najwidoczniej są na tyle głośne, że docierają do siedzib prezesów zarządzających platformami. Tak odbierać można słowa Davida Zaslava z Warner Bros., czyli właściciela HBO Max. Jak zdradził jego firma już rozmawiała z przedstawicielami konkurencji na temat sprzedaży pakietów.

Rzecz jasna nie wiadomo, jak mogłoby to wyglądać – po 10 seriali od każdego streamingowego gracza? – ale całość zaczyna przypominać właśnie telewizyjne rozwiązania. To przecież w kablówkach i telewizji satelitarnej mieliśmy dodatkowo płatne pakiety z kanałami filmowymi, sportowymi czy dokumentami. Niewykluczone, że czeka nas powtórka z rozrywki.

Dlatego coraz więcej osób kręci nosem i uważa, że nadmiar bogactwa ponownie usprawiedliwia piractwo. Nie da się mieć dostępu do wszystkiego, a kupowanie abonamentu na jeden tytuł to przesada. Moim zdaniem ten argument jest nie do obronienia, ale takie głosy się pojawiają.

To zresztą szerszy trend - streaming staje się telewizją

Dobrze podsumowuje to działanie Netfliksa, o czym mogliście przeczytać na Spider's Web Rozrywka:

Już nawet zdarza mu się nie wypuszczać całych sezonów swoich seriali naraz, tylko dzieli je na dwie części (3. sezon "Wiedźmina", 2. sezon "Prawnika z Lincolna"). Do tego jakiś czas temu wprowadził (jeszcze nie w Polsce) abonament z reklamami, produkuje coraz więcej reality shows i nawet eksploatuje formę transmisji na żywo.

Naprawdę nie dziwiłbym się, gdyby kolejnym krokiem w powracaniu do telewizyjnych tradycji był np. wspólny dekoder, na którym znalazłyby się wybrane seriale i filmy z różnych platform. Jak odchodzić od streamingowych korzeni, to na całego.

Znajdą się tacy, którzy z tego się ucieszą. Obejrzą np. The Bear albo nadchodzący hit Netfliksa bez konieczności płacenia za całą ofertę, której nie potrzebują. Jest to jednak pewien chichot losu, że wielka innowacja, jaką miał być streaming, ginie od własnego miecza. Jakby się nad tym zastanowić to szerszy problem. Czyż Uber nie musiał wreszcie przed samym sobą przyznać, że przewóz ludzi oznacza, że jest się firmą taksówkarską i trzeba odpowiednio wynagradzać swoich kierowców?

Łatwo zachwycić ludzi aurą nowoczesności i rewolucyjności, ale potem przychodzi szara rzeczywistość. Ci wszyscy, którzy dawniej wzdychali za Netfliksem i mieli dosyć ofert kablówek, lada moment przesiądą się na pakiety oferowane przez platformy streamingowe. Ci, którzy narzekali na taksówkarzy, płacą Uberowi za przejazdy jak za zboże. Kręcimy się w kółko, byliśmy już wszędzie.

Więcej o zmianach na platformach streamingowych przeczytasz na Spider's Web:

REKLAMA

Troszkę szydzę, ale spokojnie, sam nie jestem lepszy. Postanowiłem na jeszcze bardziej staroświeckie podejście i także w przypadku filmów stawiam na tradycyjne nośniki. Wtedy mam pewność, że ulubiony tytuł obejrzę kiedy chcę, bez zastanawiania się, czy potrzebuję abonament firmy XYZ czy ABC. Wielokrotnie zdarzyło mi się, że film, który wcześniej oglądałem na jednej platformie albo zmienił właściciela, albo po prostu zniknął z sieci. A co jest na półce, to na niej raczej zostanie.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA