REKLAMA

Dwa różne rozkłady jazdy na jednym dworcu. PKP SA dziwnie się tłumaczy

Od niedawna pasażerowie mogą korzystać z wyremontowanego dworca Gdańsk Główny. O ile budynek jest piękny, tak dla odjeżdżających niezbyt praktyczny. Jak się okazuje znajdujące się w nim rozkłady pokazują sprzeczne informacje.

gdansk
REKLAMA

Przebudowa trwała cztery lata i pochłonęła 120 mln zł. Dworzec działa od 31 lipca, ale z problemami. 12 sierpnia serwis Puls Gdańska informował, że tablice systemu informacji pasażerskiej wyświetlają treści niezgodne z rzeczywistością. Nie uwzględniają bowiem opóźnień.

REKLAMA

Do 26 sierpnia błąd nie został naprawiony – donosi Rynek Kolejowy.

Gdybym w tym dniu polegał na informacji pasażerskiej w budynku dworca dowiedziałbym się na przykład, że pociąg Polregio do Słupska wypadł z rozkładu jazdy (nie było go na tablicy w ogóle), nie dowiedziałbym się o 15-minutowym opóźnieniu Pociągu Słonecznego do Gdyni i 90-minutowym opóźnieniu pociągu do Kołobrzegu. System zamontowany na stacji PKP SA poprawnie odgadywał jedynie odjazd pociągu Gliwic i Lęborka.

- relacjonuje Michał Szymajda.

Wystarczyło jednak przejść do tunelów pod peronami, aby zastać prawidłowy rozkład jazdy

Skąd ta różnica? Wyświetlacze na hali montowała spółka PKP SA, a w tunelach – PKP PLK. Zadacie zapewne pytanie: a co pasażerów to obchodzi. I będziecie mieć rację, bo takie rzeczy powinny być dopasowane. PKP SA tłumaczy jednak, że na hali były inne wymagania stawiane przez konserwatora zabytku. Stąd małe ekrany, które nie mieszczą dodatkowych informacji. A konkretnie, jak pisze Szymajda, pasażerowie dowiadują się w hali dworca tylko o odjazdach sześciu najbliższych pociągów, co w sezonie, w godzinach szczytu, często pokrywa maksymalnie 15 minutowy okres czasu.

Wygląd, rozmiar i lokalizacja wyświetlaczy w budynku dworca Gdańsk Główny wynika również z zabytkowego charakteru obiektu i wytycznych wydanych przez konserwatora zabytków. W czasie prowadzonych prac konserwatorskich i restauratorskich PKP S.A. nie dostało zgody na montaż większych wyświetlaczy w holu, na których można by było zaprezentować większą liczbę wersów z przyjazdami i odjazdami pociągów. Przy obiektach zabytkowych inwestor nie posiada swobody w kształtowaniu przestrzeni czy lokalizacji urządzeń, co wprost wynika z ustawy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami

- odpowiada PKP SA.

Teraz najlepsze. Pamiętacie zabytkowy dworzec we Władysławowie? Wtedy spółka nie przejęła się specjalnie wymaganiami konserwatora zabytków i obłożyła odnowioną elewację dużymi klimatyzatorami. W Gdańsku, gdzie należało zapewnić informacje pasażerom, słowa organu okazały się święte. I oczywiście słusznie, ale szkoda, że nie znaleziono takiego kompromisu, który zadbałby i o zabytek, i pasażerów. A tak jest jak jest. Byłoby to śmieszne, gdyby nie było strasznie.

Na słuszną rzecz uwagę zwrócił komentujący serwis Rynek Kolejowy:

To nie konserwator zabytków nakazał umieszczenie tablic głównych „Odjazdy/ Przyjazdy”, na których mieści się raptem 6 pozycji. To nie konserwator powiesił tablice, na których blisko polowe powierzchni zajmują opisy Odjazdy/Przyjazdy!

Ciekawe, jak do sytuacji odniesie się konserwator zabytku. My możemy jedynie żałować, że tak piękny dworzec, po tylu latach remontów, jest dla pasażera nieprzyjazny.  Pod względem wyglądu inni mogą nam go zazdrościć, ale pod względem działania – niekoniecznie.

REKLAMA

Tym większa szkoda, bo ostatnio przewoźnicy w Polsce ciągle biją rekordy popularności i przewożą coraz większe liczby pasażerów. Sęk w tym, że takie zdarzenia mogą skutecznie zniechęcać do podróżowania. Brak szacunku dla podróżujących – a właśnie tak oceniam nieczytelne tablice – sprawiają, że stereotypowe myślenie o polskiej kolei wciąż będzie miało się dobrze.

Niestety to samo dotyczy przebudowy dworca Warszawa Zachodnia. Po chaosie, jakiego byłem świadkiem kilka miesięcy temu, wiem, że na razie lepiej pociągami do stolicy nie jechać. Mogę sobie na to pozwolić, ale ci, którzy muszą się zmagać z takim podejściem zarządzających infrastrukturą dworców mają pełne prawo powiedzieć w końcu dość. I z niekorzyścią dla nas wszystkich przesiądą się do samochodów.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA