REKLAMA

Limit litości dla PKP już się wyczerpał. Fatalna wpadka, pasażerowie mogli pojechać do innego państwa

Nowa usługa PKP. Wsiadasz do pociągu, ale nie trafiasz do miejsca docelowego. Zamiast tego - niespodzianka, np. podróż kończy się w stolicy Węgier. Przecież zawsze twoim marzeniem było odwiedzenie Budapesztu. PKP wie lepiej od ciebie, nie musisz dziękować.

11.04.2023 10.41
pociągi
REKLAMA

Niestety, niektórzy faktycznie mogli wylądować w Budapeszcie, a na pewno mogli rozpocząć podróż jadąc w niewłaściwym kierunku. Jak napisał na Twitterze Mateusz Kaczmarek, pasażerowie pociągu zmierzającego do Terespola na dworcu Warszawa Gdańska usłyszeli, że ich maszyna ruszy z tego i tego peronu. Na miejscu okazało się jednak, że podstawiony pociąg jedzie do... Budapesztu. Łatwo sobie wyobrazić, że ktoś odruchowo wsiada, nie sprawdzając dokładnie relacji.

REKLAMA

"Kiedy zrobicie coś z błędnymi komunikatami głosowymi na dworcu Warszawa Gdańska?" - zapytał rozżalony pasażer.

PKP Intercity nie zaprzeczyło, że taki incydent miał miejsce. "Jest nam przykro z powodu tej sytuacji. Zapewniamy, że jako przewoźnik dokładamy starań, aby minimalizować możliwość wystąpienia błędów związanych z treścią komunikatów" - napisano na Twitterze.

Można powiedzieć, że podstawienie pociągu nie w tym miejscu co trzeba to w zasadzie pikuś w porównaniu do tego, co działo się wraz z wejściem w życie nowych rozkładów jazdy. 12 marca pociągi wjeżdżały na nieswoje tory, doprowadzając do ogromnych opóźnień innych składów. Przyczyną zamieszania był "nierealny rozkład jazdy" i skierowanie na remontowany dworzec zbyt wielu pojazdów. Pociągi albo się spóźniały i to sporo, albo po prostu nie przyjeżdżały i były odwoływane.

Wydarzenia z dworca Warszawa Gdańska (który nie jest gotowy na przyjęcie dodatkowej liczby pasażerów  połączeń krajowych) i wcześniejszy – a w zasadzie wciąż trwający - komunikacyjny chaos mają wspólny mianownik: remont dworca Warszawa Zachodnia. Za kilka lat będzie pięknie i elegancko:

Warszawa Zachodnia zmienia się i zapewni większą dostępność oraz oczekiwany komfort podróży. Wszystkie perony będą zadaszone. Ruchome schody, windy, system dynamicznej informacji oraz szerokie przejścia ułatwią dostęp do pociągów. Łatwiejsze będzie łączenie podróży koleją z komunikacją miejską. Bezpieczne zarządzanie ruchem kolejowym zapewnią nowoczesne urządzenia i systemy komputerowe. Sprawniejsze będą przejazdy aglomeracyjne i dalekobieżne. Kompleksowo przebudowywane są obiekty inżynieryjne, kilometry instalacji, około 36 km torów, 130 rozjazdów i sieć trakcyjna – obiecuje spółka PKP Polskie Linie Kolejowe.

Teraz jest jednak płacz i zgrzytanie zębów

Przekonałem się o tym sam kilka razy.

- Dokąd jedziecie? – pyta jedna z pasażerek.

- Do Łodzi – odpowiadam.

- Ach, szkoda. Ja do Krakowa, ale nie wiem, z którego peronu odjeżdża pociąg.

- Tam na dole są rozkłady.

- Właśnie wiem – uśmiecha się. Nie trzeba nam tłumaczyć, że jeszcze nie ma ochoty na podjęcie ryzykownej gry: zejście z walizką na peron i odczytanie informacji. Jeżeli ma szczęście, nie musi się fatygować, jeśli nie – czeka ją powrót na górę, przejście prowizorycznym wiaduktem i potem znowu w dół, już na właściwy tor. Ale jak pokazuje ostatni przykład z Warszawy, to jeszcze nie oznacza szczęśliwego zakończenia, bo podstawiony pociąg może być inny, niż ten zapowiadany.

Żeby było śmieszniej (śmiech przez łzy) informujące o połączeniach osoby są. Ale na dole, na peronie, tam, gdzie i tak znajdują się tablice z wypisanym rozkładem jazdy i elektryczna informacja. Na górze zaś, gdzie zagubieni pasażerowie tłoczą się, nie ma nikogo. Być może miałem pecha i akurat nie trafiłem na zespół pomagających, ale... jakoś w to wątpię. Byłem na Zachodnim w trakcie remontu już kilka razy i sytuacja wyglądała zawsze podobnie. Na prowizorycznym wiadukcie nie ma żadnych rozkładów. Mógłbym jeszcze wspomnieć o budowlanym labiryncie, jaki czeka wysiadających na peronie 9 – czyli na trasie prowadzącej z i na lotnisko Chopina – i brak czytelnych komunikatów, w którą stronę się udać, ale to już byłoby kopanie leżącego.

Jest remont, musi być trudno. Warto się przemęczyć, żeby potem mieć luksusy

REKLAMA

Też tak próbowałem sobie to wytłumaczyć, ale granica została przekroczona. Moje ostatnie pobyty na dworcu Zachodnim mogę podsumować krótko: koszmar. Jak wiele osób stwierdzi, że na polskiej kolei ciągle niewiele się zmieniło, jeżeli tak ważna inwestycja jest przeprowadzana z pominięciem wygody pasażera? Kto po takich przygodach wybierze się do Warszawy ponownie pociągiem, mając w pamięci komunikacyjny chaos? Właśnie w takich momentach ekologia przegrywa, wygrywają samochody.

Spółka Intercity chwaliła się ostatnio, że przewiozła w pierwszym kwartale 13,7 mln pasażerów, co stanowi rekord w 20-letniej historii. Pod wieloma względami widać poprawę i podróż pociągami w naszym kraju może być przyjemnością. A potem człowiek wysiada na Zachodnim albo słyszy o problemach z kursowaniem pociągów przez Warszawę - które trwają od tygodni - i już wie, że będą patrzyć na niego jak na głupka, gdy zacznie bronić PKP.

"Mogło się zdarzyć każdemu, ale zawsze zdarza się jemu" – to powiedzonko o dziwnych pechowcach przytaczał Paweł Zarzeczny, dziennikarz sportowy. I jak ulał pasuje do PKP. Niby problemy przy remoncie mogą zdarzyć się każdemu, ale akurat zawsze występują na polskiej kolei.

zdjęcie główne: miwuj / Shutterstock.com

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA