PlayStation oskarżyło Microsoft o praktyki monopolistyczne i wpadło we własne sidła. Jest na celowniku polityków
Największe przejęcie w historii branży cyfrowej - czyli zakup wydawnictwa Activision Blizzard przez Microsoft - może nie dojść do skutku. Konkurencja skarży się we wszystkich urzędach, w których może. Efekt może być odwrotny od zamierzonego.
Microsoft chce przejąć Activision Blizzard, bo - jak twierdzi - zamierza konkurować na rynku gier na telefony i tablety, a wydawnictwo odnosi na tych platformach duże sukcesy. Nietrudno jednak nie zauważyć, że przy okazji Microsoft nabędzie tak kultowe gamingowe marki, jak Warcraft, Diablo, Overwatch czy Call of Duty.
Ostatnia marka stała się przedmiotem poważnego sporu. W istocie Call of Duty to jedna z najważniejszych strzelanek sieciowych, sprzedaje się w niesamowitych ilościach. Sony twierdzi, że Microsoft (potencjalnie) ograniczy dostępność Call of Duty na konsolach Sony PlayStation lub wyda grę na te konsole w gorszych wersjach. I że Microsoft stanie się zbyt silnym podmiotem, by móc z nim uczciwie konkurować.
Póki co jednak Sony nie ma szczęścia. Microsoft już zobowiązał się do zapewnienia dostępności Call of Duty na konsolach i platformach, na których seria wcześniej nie była obecna (w tym na konsolach Nintendo czy w ramach GeForce Now), a także zaproponował PlayStation umowę o współpracy. Wykazał też, że nawet po przejęciu Activision Blizzard dział gamingowy Microsoftu będzie i tak mniejszy od tego, którym dysponuje PlayStation. Argumenty Microsoftu przekonały już brytyjskie i japońskie urzędy, które zatwierdziły omawiane przejęcie. Z kolei w niezwykle ważnych dla rynku gier Stanach Zjednoczonych sprawy przybrały obrót dla Sony wysoce nieoczekiwany.
Senatorowie Stanów Zjednoczonych żądają wyjaśnień. Tyle że nie od Microsoftu, a od Sony
Kathrene Tai, przedstawicielka amerykańskiego Departamentu Handlu, zauważyła podczas posiedzenia senackiej Komisji Finansów, że rynek high-endowych gier japońskich został całkowicie zdominowany przez PlayStation. Tai dodała, że według najświeższych danych jakimi dysponuje, Sony kontroluje 98 proc. tamtejszego rynku. Jak stwierdziła, tak duży sukces zapewniły Sony między innymi korzystne uchwały japońskiego rządu, umożliwiające firmie zawieranie z wydawcami gier umów na wyłączność na szczególnych warunkach. Należy tu przy tym podkreślić, że pojęcie high-endowych gier zostało stworzone sztucznie, by wyłączyć ze statystyk konsole Nintendo.
Swoje wątpliwości co do sposobu prowadzenia interesów przez PlayStation wyraziło już kanałami oficjalnymi 11 amerykańskich członków Kongresu. Domagają się jak najszybszego wyjaśnienia sprawy z japońską komisją handlu, która zezwalając Sony na zawieranie umów z wydawcami zdaniem amerykańskich senatorów nie tylko godzi w interesy amerykańskiego Microsoftu, a przede wszystkim jest sprzeczne z obowiązującym w Japonii prawem antymonopolowym.
- Z naszych informacji wynika, że Sony kontrolujące 98 proc. rynku high-endowych gier w Japonii płaci zewnętrznym firmom za niewydawanie gier na platformę Xbox oraz negocjuje tak umowy, by większość popularnych japońskich gier nie pojawiła się na platformie Xbox - jak można przeczytać w liście od wspomnianych członków kongresu.
Może się więc okazać, że PlayStation nie tylko nie zdoła zablokować wzmocnienia słabszego od siebie konkurenta, to na dodatek samo może stać się przedmiotem postępowania antymonopolowego. Ironia losu to mało powiedziane.