REKLAMA

Współczuję: twórcy Call of Duty muszą robić porty dla Switcha, bo Microsoft walczy z Sony

Twórcy niezwykle popularnej, niezwykle dochodowej serii Call of Duty stali się zakładnikami batalii między Sony oraz Microsoftem, w której stawką jest przejęcie Activision Blizzard King za rekordowe 69 miliardów dolarów.

Współczuję: twórcy Call of Duty muszą robić porty dla Switcha, bo Microsoft walczy z Sony
REKLAMA

Nie zazdroszczę producentom Call of Duty. Twórcy popularnej, niezwykle dochodowej serii strzelanin stali się zakładnikami w prawnym sporze między Microsoftem oraz Sony, dotyczącym przejęcia Activision Blizzard King za rekordowe 69 milionów dolarów. Microsoft chce wchłonąć wielkiego wydawcę gier, czemu skutecznie sprzeciwia się Sony, wykorzystując instytucje do zwalczania monopolu.

Jednym z argumentów używanych przez Sony było właśnie Call of Duty. Japońska korporacja wychodzi ze słusznego założenia, że CoD to kluczowa marka świata gier, której siła może doprowadzić do upadku bądź rozkwitu całej konsoli. W branży elektronicznej rozrywki jest dosłownie kilka serii AAA o takiej sile rażenia: FIFA, Grand Theft Auto i właśnie Call of Duty.

REKLAMA

Microsoft postanowił zniszczyć linię narracyjną Sony, publicznie deklarując: po przejęciu Activision seria Call of Duty będzie się ukazywać na konsolach konkurencji przez 10 kolejnych lat. Nie tylko tych Sony, ale również Nintendo. Sony nie odniosło się do oferty, ale Nintendo postanowiło z niej skorzystać, podpisując porozumienie z Microsoftem. Gigant z Redmond właśnie o tym poinformował, za pośrednictwem konta swojego wiceprezesa na Twitterze:

Nie zazdroszczę twórcom Call of Duty. Mają teraz tworzyć taką samą zawartość dla Switcha jak na PS5 czy PC

Nintendo Switch to kapitalna, ale jednak niezbyt wydajna konsola. Z tego powodu większość popularnych tytułów multiplatformowych omija ten system, chociaż baza użytkowników Switcha jest rekordowo wysoka. To aktualnie trzecia najlepiej sprzedająca się konsola w całej historii! Specyfika tej platformy uniemożliwia jednak łatwe portowanie tytułów z PC czy PS5. Od tej zasady zdarzają się imponujące techniczne wyjątki, jak Wiedźmin 3, Dying Light czy No Man's Sky, ale większość produkcji AAA omija Switcha.

W tym miejscu warto zaznaczyć, że branża gier drastycznie się zmieniła, a czasy "specjalnych wersji" gier pod platformy Nintendo minęły. Na skutek drastycznie rosnących kosztów produkcji gier AAA wydawcom nie opłaca się już finansować oddzielnych, tworzonych od podstaw programów dla konsol Nintendo, jak miało to miejsce za czasów Wii oraz DS-a. Pamiętam, że wtedy wielu wydawców oferowało alternatywne wersje gier, najczęściej tworzonych przez zupełnie inne studia, specjalnie dla słabszych konsol Nintendo.

 class="wp-image-3350747"
Call of Duty: Black Ops na konsoli Nintendo DS

Taki biznes w 2023 roku się już nie domyka. Gdyby było inaczej, Switch ze swoimi prawie 150 milionami odbiorców już dawno miałby własne Assassin's Creed, własne Resident Evil i własne Call of Duty. Tymczasem nawet FIFA pojawia się na Switchu jako odświeżenie składów oraz interfejsu dla odsłony, która powstała wiele lat temu. Projekty od zera tworzone wyłącznie z myślą o jednej platformie mają coraz mniej ekonomicznego sensu. Wie to nawet Sony, bo gry PlayStation Studios coraz częściej trafiają na Steam.

Dlatego zupełnie nie zazdroszczę producentom Call of Duty, którzy teraz będą musieli "zmieścić" pełnowymiarową odsłonę strzelaniny na konsole Nintendo, począwszy od Switcha. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, iż Microsoft obiecał Wielkiemu N dokładnie tę samą zawartość, co na PC, Xboksie oraz PS5. Nie wystarczy więc zlecić zewnętrznemu studio przygotowania jakiejś ułomnej strzelaniny luźno nawiązującej do marki. Switch ma dostać Call of Duty od A do Z. Z kampanią, modułem wieloosobowym i modułem battle royale. Do tego wspieranym o nową zawartość przy pomocy aktualizacji oraz sezonów. Ałć!

Trudno mi sobie wyobrazić, jak takie Call of Duty Warzone 2.0 miałoby działać na Switchu

Nawet mniej zasobożerny Fortnite ledwo dyszy na Switchu, prosząc o humanitarne dobicie. Czym innym jest portować na konsolę Nintendo takiego DOOM-a, z jego względnie korytarzową strukturą, a czym innym strzelaninę batlle royale z otwartym światem, pojazdami oraz 150 graczami na jednej arenie. To technologiczny koszmar nawet dla PS5 oraz Xboksa Series. Co dopiero odczuwalnie słabszego Switcha wyposażonego w archaiczną Tegrę.

Sytuacja może być dla deweloperów trudna o tyle, że producenci Call of Duty już teraz pracują w morderczym tempie. Nowa odsłona CoD-a ukazuje się co roku, wspólnym wysiłkiem kilku różnych studiów. Twórcy bywają zmuszani do wyrzucania z gry całych modułów, by nadążyć za kalendarzem wydawniczym. Nie pomaga fakt, że coraz większa część przychodów marki jest generowana przez późniejsze aktualizacje. Zamiast więc zająć się nowym projektem, część zespołu zostaje by produkować zawartość sezonową.

Teraz dodajmy do tego wersję na Switcha, który jest niezwykle problematyczną platformą od strony wydajności. Nawet zlecając port firmie trzeciej, wiąże się to z gigantycznymi komplikacjami dotyczącymi wydawania późniejszych aktualizacji. Doskonale wie to Epic Games, które staje na uszach, by wydawać rkolejne rozdziały Fortnite na wszystkie platformy jednocześnie. Tyle tylko, że Epic Games nie produkuje nowego Fortnite co roku.

Jest jedno (zbyt) łatwe rozwiązanie: wersja chmurowa

Część wydawców próbuje obchodzić technologiczne ograniczenia Switcha przy pomocy strumieniowania obrazu. Gra oznaczona jako Cloud Version jest uruchamiana podobnie jak kiedyś na Stadii, a teraz na GeForce NOW. Musimy posiadać dostęp do wydajnego Internetu o niskim opóźnieniu, a obraz przesyłany na konsoli pochodzi z jednostki bazowej gdzieś w rozległej serwerowni. W ten sposób na Switchu działa m.in. Resident Evil Village, Control oraz Hitman 3.

REKLAMA

Microsoft mógłby udostępniać każdą nową odsłonę Call of Duty na Switchu właśnie jako Cloud Version. Rozwiązałoby to wiele problemów produkcyjnych, a jednocześnie pozwoliłoby firmie na dalsze rozbrajanie narracji Sony dotyczącej zagrożenia antymonopolowego.

Nie wiem tylko, czy takie rozwiązanie spodobałoby się graczom. Mnie na pewno nie. Strumieniowanie obrazu z gry ma swoje uzasadnienie na sprzęcie stacjonarnym oraz sprzęcie domowym, jak telewizory, komputery, tablety czy nawet laptopy. Jednak Switch to sprzęt świetnie nadający się do wyprawy w teren, gdzie dostęp do wydajnego Internetu bywa ograniczony. To się do siebie po prostu średnio klei.

Z perspektywy gracza nie widzę więc dobrego wyjścia z sytuacji, w jaką wpakował producentów Call of Duty Microsoft. Switch otrzyma albo wersję chmurową, albo tragicznie działający port w rodzielczości 480p, dławiący się i duszący by zachować 23 - 25 klatek na sekundę. Inny scenariusz póki co nie przychodzi mi do głowy, biorąc pod uwagę, że Microsoft deklaruje dokładnie tę samą zawartość na Switchu co na innych platformach.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA