Beyond Good & Evil 2 może się nie ukazać. Przykro patrzeć na niemoc Ubisoftu
Wygląda na to, że możemy się nie doczekać sequela kultowego Beyond Good & Evil. Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że Ubisoft ma ogólny problem ze stworzeniem czegoś spoza swojego ustalonego szablonu.
Defender of the Crown, Rayman, Rainbow Six, IL-2 Sturmovik, Prince of Persia, Beyond Good & Evil, Far Cry, The Settlers, Heroes of Might & Magic, Assassin’s Creed. To tylko mały wycinek tytułów gier, które Ubisoft stworzył lub w których rozpoznał duży potencjał, by zainwestować w ich twórców. Niegdyś Ubisoft… no, nie był gwarancją jakości, ale na pewno warto było się interesować większością jego poczynań. Francuskie wydawnictwo ma bogatą spuściznę i bardzo wysoką rozpoznawalność.
Czytaj też:
Od długiego czasu daje się jednak dostrzec istotny problem. Ubisoft raczej go nie dostrzega: wyniki finansowe z pewnością sugerują zarządowi, że jest na drodze do jeszcze większego sukcesu. Sęk w tym, że ten budowany jest już głównie na gamingowych fast foodach. Chętnie i masowo kupowanych, bardzo często lubianych. I odtwórczych aż do bólu, zaprojektowanych głównie pod statystyki, które później ładnie wyglądają na spotkaniach z akcjonariuszami. Problemy z tworzeniem sequela Beyond Good & Evil zdają się potwierdzać, że Ubisoft ma duże trudności z kreatywnością i innowacyjnością.
Beyond Good & Evil 2 anulowane? Podejrzewają to nawet sami twórcy gry.
Beyond Good & Evil 2 to prequel wysoko ocenianej i dość innowacyjnej gry z 2003 r. O grze otwarcie mówi się niemal od 10 lat. Ubisoft co jakiś czas prezentował kolejne enigmatyczne zwiastuny, ale o przybliżonej dacie premiery nie było mowy. Mamy 2022 r., a po grze nadal ani śladu. Co więcej, projekt porzuciły ważne dla niego osoby – w tym Michel Ancel, który był dyrektorem projektu.
Według oficjalnych doniesień, gra cały czas powstaje. Nieoficjalnie jednak produkcja ponoć utknęła. Zespół nie tylko podobno nie ma wybitnie dobrego pomysłu na grę, to na dodatek nie pasuje ona do przyszłej wizji Ubisoftu. Prawdopodobnie chodzi o nacisk na zabawę w trybie single player, podczas gdy Ubisoft planuje dla swoich wiodących marek przyszłość polegająca wyłącznie na zabawie online. Zatrudnione do pracy nad grą osoby zaczynają coraz bardziej otwarcie – choć, póki co, anonimowo – mówić o tym, że spodziewają się, że projekt zostanie wygaszony, a gra ostatecznie się nie ukaże.
Kocham gry Ubisoftu. W przyszłe odsłony Assassin’s Creed i Far Cry jednak zapewne nie zagram.
Na dziś wiodącymi tytułami wydawnictwa Ubisoft są nowe odsłony Assassin’s Creed, Far Cry, Watch Dogs i gier sygnowanych nazwiskiem Toma Clancy’ego. To z pewnością nie są złe gry. Mają rewelacyjne zaplecze techniczne, są często oglądane na Twitchu czy YouTubie, a przede wszystkim dobrze się sprzedają. Trudno mi je krytykować. Właściwie to przy Far Cry 6 i Assassin’s Creed Valhalla bawiłem się wręcz całkiem nieźle. W czym więc leży problem?
Ubisoft skupia się na bardzo konkretnej formie gier, która akurat nie pasuje do mojego gustu. Albo są to gry nastawione na granie drużynowe przez Internet – patrz serie z uniwersum Toma Clancy’ego – albo też na licznik godzin spędzony w grze, jak Assassin’s Creed z teksturami z Zeldy Immortals Fenyx Rising. Przy czym fakt, że gra jest długa nie jest problemem – szkoda tylko, że większość godzin gracz spędza na questach typu złów dziesięć rodzajów ryb w rzece, wojna partyzancka poczeka albo przejdź z buta 2 km, podczas których nic się nie dzieje. Far Cry 6 tak na dobrą sprawę właściwie nie tak wiele różni się od Far Cry 3. Podobnie jak Assassin’s Creed Valhalla od Assassin’s Creed Origins. Co więcej, przyszłe gry z serii mają mieć formę przypominającą gry MMO.
Nie mogę mieć jednak z tym problemu, skoro graczom i krytykom to w gruncie rzeczy odpowiada. Nie ukrywam, że tęsknię i za drugą stroną Ubisoftu. Tą, która dała mi Raymana, świeże spojrzenie na Prince of Persia, pierwsze i zupełnie inne od bieżących odsłony Asasyna czy wreszcie Beyond Good & Evil. Na które Ubisoft nie tylko nie ma pomysłu, co wręcz ponoć nie pasuje mu do strategii. Szkoda.