Far Cry 6 - recenzja. Bez rewolucji w grze o rewolucji
Far Cry 6 to najnowsza strzelanina Ubisoftu, w której gracze obalają dyktatorski reżim w kraju do złudzenia przypominającym Kubę. Brzmi z jednej strony kusząco, a z drugiej znajomo? Nic dziwnego, bo twórcy gry o rewolucji sami do rewolucji się nie rwali. I bardzo dobrze.
Dani Rojas jest głównym bohaterem, tudzież główną bohaterką gry Far Cry 6. Wcielający się w tę postać gracz już na samym wstępie dołącza do ruchu oporu w karaibskim państwie Yara. Ten zatrzymany w czasie tropikalny kraj, który wzorowano na Kubie, przypomina nieco Corto Maltese z filmu The Suicide Squad i tak samo jak on jest areną wojny domowej. My oczywiście weźmiemy w niej udział na pierwszej linii u boku chowających się po lasach partyzantów, którzy próbują obalić zbrodniczy reżim z przerażającym El Presidente na czele…
Chociaż historia jest dość sztampowa, Ubisoftowi po raz kolejny udało się stworzyć antagonistę z krwi i kości, co… nie jest zaskoczeniem. Już w poprzednich odsłonach cyklu Far Cry mieliśmy do czynienia z charyzmatycznymi łotrami, wśród których byli Vaas Montenegro (Far Cry 3), Pagan Min (Far Cry 4) i Joseph Seed (Far Cry 5). Anton Castillo, któremu głosu i twarzy użyczył Giancarlo Esposito, znany m.in. z roli Gusa w Breaking Bad, dołącza do tego panteonu złoczyńców wraz ze swym synem, Diego (Anthony Gonzalez)
Far Cry 6 to nie jest rewolucja
Motywem przewodnim Far Cry 6, nowej produkcji Ubisoft Toronto, jest walka o wolność i próba obalenia dyktatora widziana oczami pojedynczego i, co ciekawe, udźwiękowionego partyzanta, co jest pewnym powiewem świeżości w ramach cyklu. Gra nie stroni od polityki i opowiada o krwawej rewolucji, ale jej formuła się szczególnie nie zmieniła. Fani serii od czasów Far Cry 3 w górę będą czuli się tu jak w domu. Znów dostaliśmy widzianą z perspektywy pierwszoosobowej piaskownicę i to my decydujemy, którymi zabawkami się bawić chcemy, a którymi… nieszczególnie.
Największa mapa w historii cyklu Far Cry, na którą składa się kilka wysp, jest przy tym pełna bardzo różnorodnych lokacji, które potrafią zachwycić. Z jednej strony mamy malownicze plaże z pieczarami, a z drugiej wielgachne pola modyfikowanego tytoniu, który jest głównym towarem eksportowym Yary. Do tego dochodzą góry i doliny będące schronieniem dla kolejnych grup partyzantów chowających się w głuszy, oraz nawet - co jest faktycznie nowością - sporych rozmiarów metropolia. To wszystko możemy podziwiać o różnych porach dnia i nocy.
Far Cry 6 to nowa strzelanina Ubisoftu, która trafi do sprzedaży 7 października, wręcz ugina się od zawartości.
Nie da się postawić kroku w otwartym świecie, aby gracza nie atakowały kolejne znaczniki symbolizujące czy to obowiązkowe misje, czy to opcjonalne aktywności. Mapa Far Cry 6 podzielona jest na sektory, w których metodycznie pozbawiamy Antona Castillo wpływów poprzez napadanie na konwoje z zaopatrzeniem, niszczenie dział obrony przeciwlotniczej, palenie pól uprawy tytoniu itp. Do tego możemy polować na zwierzęta, uczestniczyć w walkach kogutów a la Mortal Kombat, wysyłać oddziały partyzantów na misje, ścigać się autami… No na nudę naprawdę narzekać nie można.
Za to wszystko dostajemy punkty doświadczenia i rozwijamy swoją postać, ale dobra wiadomość jest taka, że ta opcjonalna zawartość jest naprawdę opcjonalna. W ramach przygotowania się do recenzji Far Cry 6 skupiłem się na głównym wątku fabularnym i nie wykonywałem zbyt wielu zadań pobocznych, ale nie czułem, aby brakowało mi siły ognia - a i tak zawsze jest pod ręką wentyl bezpieczeństwa w postaci zmiany poziomu trudności z normalnego na łatwy (no i nic nie stoi też na przeszkodzie, by pomiędzy misjami mimo wszystko chwilę pofarmić expa i sobie pocraftować).
Fani gier RPG mogą być rozczarowani mechanizmem progresji, podczas gdy entuzjastom strzelanin on się raczej spodoba.
Chociaż za serie Far Cry i Assassin’s Creed odpowiada ten sam wydawca, to te gry robią inni ludzie. Zespoły inspirują się nawzajem, ale nie kopiują mechanik jeden do jednego. Z tego powodu w Far Cry 6 próżno szukać drzewka z dziesiątkami umiejętności - zamiast tego skupiamy się na ekwipunku, przy czym od samego początku widać, jakie bronie i sprzęt możemy odblokować w toku rozgrywki. Nie ma tutaj też losowania parametrów, crafting nie jest niezbędny do przetrwania, a wygląd wyposażenia nie jest na stałe przypisany do bonusów, jakie daje.
Arsenał gracza w Far Cry 6 jest rozbudowany, a w walkach z wojskami dyktatora pomoże nam kilkadziesiąt spluw - od karabinów automatycznych i snajperskich, przez pistolety maszynowe i strzelby, na miotaczach płomieni i innych giwerach typu zrób-to-sam-z-użyciem-zubożonego-uranu kończąc, przy czym zwykłe bronie da się ulepszyć, a unikalne mają gotowy zestaw dodatków. Do tego dochodzą granaty, spadochron, kostium do szybowania, kotwiczka z liną i plecak dający coś ekstra, czyli np. ostrzał rakietowy albo impuls EMP (a pewnie i tak coś pominąłem).
W Far Cry 6 po terenie Yary możemy poruszać się pieszo i konno lub z wykorzystaniem licznych pojazdów.
Po przejściu prologu Far Cry 6 trafiamy do obozu, w którym mamy dostęp do aktywności pobocznych oraz stacji wzywania odblokowanych uprzednio samochodów i ciężarówek. Pojazdy na kółkach można ulepszać tak jak bronie, a potem wzywać do siebie już w trakcie rozgrywki po zbliżeniu się w okolice jakiejś drogi. Do tego w naszej bazie możemy znaleźć helikoptery i samoloty, które ułatwiają docieranie do posterunków wroga (przy czym w przypadku tych powietrznych wehikułów warto przed ich użyciem pozbyć się wspomnianych działek przeciwlotniczych).
Oprócz tego już w pierwszym obozowisku partyzantów można odblokować chatkę zwiadowcy (co gorąco polecam). Nasz sojusznik za zbierane skrzętnie z poległych wrogów juany oznaczy na mapie inne obozy buntowników. Znad tych punktów szybkiej podróży możemy często robić powietrzny desant - omijamy wtedy naziemne patrole i trafiamy prosto w sam środek akcji. Dzięki tym opcjom podczas rozgrywki w Far Cry 6 nie odczuwałem znużenia, jakie stało się moim udziałem w przypadku ostatnich odsłon serio Assassin’s Creed, gdzie patatajowanie było jedyną opcją transportu.
Far Cry 6 jest przystępny dla mniej doświadczonych graczy i wybacza błędy tym leniwym.
Spora w tym zasługa czasów ładowania gier na sprzęcie nowej generacji, dzięki czemu powrót na mapę po śmierci awatara trwa sekundy, a nie minuty - ale nie tylko. Doceniam też gęsto rozmieszczone checkpointy, dzięki czemu raczej nie zdarzają się sytuacje, że po śmierci tracimy wszystkie postępy i nie trzeba np. wyjść z lokacji i zgubić pościgu, żeby zachować unikalną broń. Twórcy Far Cry 6 zrozumieli, że przy grze napakowanej zawartością nie ma żadnego sensu przymuszanie gracza do przechodzenia w kółko tego samego fragmentu.
Jeśli zaś przy nowej generacji już jesteśmy, to dodam, że ogrywałem Far Cry 6 na konsoli PS5 z wgraną paczką tekstur dla nowej generacji. Rozgrywka była płynna, a chociaż zdarzały się okazjonalne przycięcia, to nie popsuły one zabawy, ale liczę na to, że deweloperzy poprawią to w patchu. Cieszę się przy tym, że w menu nie znalazłem żadnych presetów grafiki. Zamiast znowu się zastanawiać, czy wolę płynność rozgrywki, czy rozdzielczość lub Ray Tracing, po prostu ruszyłem w wir akcji (przy czym zdaję sobie sprawę, że mogę być w tej opinii odosobniony).
Mimo wszystko nie czuć, że to jest prawdziwie next-genowy Far Cry.
Nie da się ukryć, że nowa strzelanina Ubisoftu cały czas jedną nogą siedzi w poprzedniej generacji konsol. Jej silnikowi zaczynają wyrastać siwe włosy - zarówno animacje, szczególnie te płomieni, powinny wyglądać dużo lepiej, a modele postaci też nie są zbytnio naturalne. Na szczęście ta stylistyka jest spójna z ogólnym wydźwiękiem gry, która nie bierze siebie na serio. Far Cry 6 nie jest bynajmniej symulatorem powstańca. Zamiast tego dostaliśmy taki list miłosny do kina akcji z lat 80, ale we współczesnym zwierciadle.
Partyzanci są przedstawieni w grze jako cool guys, a ich archetypowe przywary tylko dodają im uroku. Gra z bohaterskiej walki o wolność robi coś, co sprawia frajdę, a postaci prowadzą taki imprezowy styl życia. Far Cry 6 nie boi się poruszać poważnych tematów, takich jak ludobójstwo, tortury, śmierć przyjaciół itp., ale i tak romantyzuje życie powstańca. Dani Rojas w pewnym momencie zresztą przyznaje, że wręcz lubi ten dreszczyk adrenaliny. Można odnieść wrażenie, że to jest w zasadzie u niego/jej ważniejsze niż walka o ojczyznę…
No dobra, ale jak w zasadzie się w to Far Cry 6 gra - fajnie czy niefajnie?
Okazało się, że chociaż dostaliśmy "jeszcze więcej tego samego", to rozgrywka jest ponownie niezwykle przyjemna i wciągająca - ba, przy Far Cry 6 bawiłem się nawet lepiej niż przy poprzedniej odsłonie tego cyklu. Z pewnością spora w tym zasługa faktu, że produkcja Ubisoftu wykorzystuje uwielbiane przeze mnie adaptacyjne triggery z kontrolera DualSense, a do tego zapewnia płynność rozgrywki nieosiągalną dla poprzedników wydawanych na poprzednią generację, które nie dostały next-gen patcha, ale kwestie techniczne to tylko jedna strona medalu.
Jeśli rozgrywka sama w sobie by się nie broniła, to nawet te 60 FPS-ów oraz triggery imitujące różne rodzaje broni na nic by się zdały, ale na szczęście jest wręcz przeciwnie. Dopieszczony model strzelania rozwijany już od wielu lat ma w sobie to "coś" pod spustem, co sprawia, że aż chce się sadzić te kolejne headshoty (bez których walki mogłyby być znacznie cięższe, gdyż Far Cry 6 wyjątkowo mocno premiuje strzały w głowę). Yara to z kolei bardzo przyjemne miejsce do zwiedzania, które różni się od map z poprzednich części.
A czy nową grę Ubisoftu warto kupić na premierę? Odpowiedź brzmi jak zwykle: to zależy.
Spytacie: od czego? W tym przypadku głównie od tego, czy gracz miał styczność z serią Far Cry od trzeciej odsłony w górę; jeśli tak, to doskonale wie, czego spodziewać się po szóstej części cyklu. Komuś, kto już ostatnim razem uznał, że formuła się wyczerpała i oczekuje od deweloperów gruntownych zmian, Far Cry 6 o opowiadający o nomen omen rewolucji, nie przypadnie raczej do gustu. Z drugiej strony są jednak gracze, którzy wyznają zasadę "jak działa, to nie rusz", a na walkach z Vaasem, Paganem i Josephem zjedli triggery i ciągle nie mają dość, powinni bawić się przednio.
W przypadku osób, które nie miały wcześniej styczności z serią Far Cry, sprawa jest jeszcze prostsza - nie ma u nich mowy o zmęczeniu materiału, a Far Cry 6 powinien się spodobać wszystkim fanom shooterów. Nowa gra jest naprawdę solidną strzelaniną z otwartym światem, która zapewni dziesiątki godzin świetnej zabawy. Ubisoft zapowiedział do tego już trzy duże dodatki w ramach Season Passa, w których gwiazdami będzie trio złoczyńców z poprzednich odsłon, a także misje inspirowane Dannym Trejo, Rambo i… Stranger Things. Już nie mogę się doczekać!
Na koniec warto wspomnieć o tym, że Far Cry 6 obsługuje całkowicie opcjonalny tryb kooperacji, a gracze mogą wspólnie ze znajomymi przechodzić zarówno kampanię, jak i dodatkowe opcjonalne operacje. Co-op będzie też dostępny w dodatkach w ramach Season Passa. Miłośnicy klasycznych trybów PvP oraz battle royale nie mają tu jednak czego szukać, bo Ubisoft skupił praktycznie całą swoją uwagę na trybie singleplayer.