REKLAMA

Świat potrzebuje alternatywy dla Facebooka, ale nie tej od Donalda Trumpa

Świat potrzebuje alternatywy dla Facebooka. Swoją propozycję przedstawił właśnie Donald Trump, lecz mam przekonanie graniczące z pewnością, że Truth Social nie jest tym, na co czekamy.

Truth Social Donalda Trumpa nie jest alternatywą dla Facebooka
REKLAMA

Donald Trump jeszcze za czasów swojej prezydentury przebąkiwał o stworzeniu własnej platformy social-mediowej, wolnej od cenzury. Możemy się tylko domyślać, że gdy otrzymał zasłużonego bana ze wszystkich mediów społecznościowych, pragnienie stworzenia własnej alternatywy dla Big Techowych rozwiązań wezbrało w nim jeszcze bardziej.

REKLAMA

Tak narodził się Truth Social, który dziś został oficjalnie zapowiedziany.

Truth Social – jak będzie wyglądać społecznościówka od Donalda Trumpa?

Gdyby nie było wiadomo, kto stoi za całym przedsięwzięciem, można by uznać Truth Social za całkiem rozsądne przedsięwzięcie. Jak czytamy w opisie aplikacji na iOS (wersja na Androida ma pojawić się w późniejszym czasie), Truth ma operować na zasadzie „wielkiego namiotu” – metaforycznej przestrzeni, pod którą będą mogli się schronić wszyscy obywatele Ameryki, zarówno prawicowi konserwatyści i jak lewicowi liberałowie. Według opisu, twórcy platformy rozumieją, że nie zawsze się ze sobą zgadzamy, ale witają z otwartymi ramionami odmienne opinie i dyskusję.

Od strony wizualnej Truth Social to ni mniej, ni więcej bezczelna zrzynka z Twittera. Gdyby podmienić kolorystykę przycisku publikacji na niebieską i zamienić logotyp, zostalibyśmy z serwisem Jacka Dorseya. Trudno się jednak dziwić, wszak Twitter to ukochane medium Donalda Trumpa. A prawo autorskie? Jakie prawo autorskie? Swoją drogą, czy możemy poświęcić chwilę kosmicznej ironii, jaką jest fakt, że patologiczny kłamca nazwał swoje medium społecznościowe „prawdą”?

 class="wp-image-1905395"
Truth Social, czyli "ej Twitter, daj ściągnąć, tylko tak, żeby facetka się nie skapnęła"

Niestety górnolotne zapowiedzi o inkluzywności rozbijają się nie tylko o postać pomysłodawcy platformy, ale też o regulamin. Platforma jeszcze nie wystartowała, ale jej twórcy już zastrzegają sobie, że nie wolno w niej zamieszczać treści, które moderatorzy uznają za szkodzące platformie. Czyli innymi słowy Truth Social z otwartymi ramionami przyjmuje odmienne punkty widzenia, o ile nie dotyczą one samego Truth Social – tutaj punkt widzenia użytkowników musi być pozytywny.

Nie wiadomo, kiedy Truth Social wystartuje oficjalnie. Póki co można zapisać się na preorder aplikacji na iOS. Możemy jednak mieć 100-procentową pewność, kim będą pierwsi użytkownicy platformy. A będą nimi ci sami ludzie, których Facebook, Twitter (a po nich także Parler i Gab) wyeksmitowali ze swoich cyfrowych włości za szerzenie nienawistnych poglądów i łamanie prawa.

Tak, świat potrzebuje alternatywy dla Facebooka. Nie, nie od prawicowych radykałów.

Jestem w stanie zrozumieć, dlaczego o konieczności stworzenia alternatywy dla Facebooka, Twittera czy YouTube’a najgłośniej krzyczą radykałowie, którzy czują się nękani i prześladowani, i posądzają platformy społecznościowe o cenzurę. Ci ludzie walczą o „wolność słowa”, niestety nie rozumiejąc, że we współczesnym świecie w obrębie wolności słowa nie mieści się ksenofobia, rasizm, homofobia i podżeganie do przemocy. Mówiąc o „wolności słowa” mówią o wolności do rozgłaszania teorii spiskowych i szerzenia dezinformacji, która może realnie zagrozić zdrowiu i życiu ludzi (np. w kwestii szczepionki przeciw COVID-19).

 class="wp-image-1567859"
Albicla

Nic więc dziwnego, że najgłośniej o alternatywach dla Facebooka krzyczą ludzie tacy jak Tomasz Sakiewicz czy Marcin Rola. Ten pierwszy uruchomił swojego „polskiego Facebooka”. Albicla powstała po to, by dać wolność wypowiedzi tym wszystkim pokrzywdzonym, dla których poglądów nie ma miejsca w cywilizowanych platformach. W efekcie profil użytkowników Albicli to przekrój szurów i nienawistników, a wszystko to podlane dezinformacją, z której dumni byli by kremlowscy trolle (a raczej z której są dumni, bo nie ma wątpliwości, że to oni stoją za wieloma viralowymi wybuchami fake newsów).

Ten drugi czuje się zaś pokrzywdzony przez YouTube’a, który regularnie banuje kanał wRealu24 za łamanie regulaminu (zasłużenie). Marcin Rola zbiera więc środki na tworzenie polskiego YouTube’a, który – podobnie zresztą jak Albicla – doczekał się nazwy niemającej nic wspólnego z językiem polskim: BANBYE (że niby tak gra słów „ban” i „bye”, czyli „żegnaj” – nie mylić z BOMBAJEM, to historyczna nazwa drugiego największego miasta w Indiach).

Co łączy dwie polskie platformy z platformą Truth Social? Radykalni użytkownicy i… totalny brak szans na długofalowe powodzenie. Oczywiście w tej ostatniej kwestii największe szanse ma Donald Trump. Do prowadzenia „drugiego YouTube’a” potrzeba trochę więcej środków, niż są w stanie wpłacić polscy prawicowcy, a dotacje od państwa dla Albicli też kiedyś się skończą.

Donald Trump ma zaś za sobą nie tylko miliony popleczników, ale też biznesowy know-how i (prawdopodobnie) potężne zaplecze finansowe bogatych sponsorów kampanii wyborczej, w której zamierza startować.

Platforma Truth Social Donalda Trumpa z czasem jednak padnie ofiarą własnej pogoni za „wolnością” – użytkownicy, którzy mogą chcieć z niej skorzystać, szukają „wolności” w wyrażaniu poglądów, które nie są i nie powinny być społecznie akceptowane, co zwykle zastrzega prawo. Truth Social zobowiązuje się przestrzegać prawa, więc siłą rzeczy, jeśli zaczną pojawiać się tam łamiące prawo wpisy, będzie musiała pojawić się moderacja. A gdy pojawi się moderacja, radykalni użytkownicy znów krzykną, że cenzuruje się ich poglądy. I koło się zamyka.

Widzieliśmy to już w przypadku polskiej Albicli, która tuż po otwarciu nie mogła sobie poradzić z pilnowaniem własnego regulaminu i w końcu była zmuszona zamknąć komentarze, a następnie wprowadzić silniejszą moderację. Kto by się spodziewał…

A światu naprawdę potrzebna jest alternatywa dla imperium Marka Zuckerberga.

Szkoda tylko że z żadnej strony nie słychać, by ktokolwiek prócz prawicowych oszołomów takową proponował. A przecież Facebook, Instagram i nawet Twitter mają swoje za uszami. Po ostatnich zeznaniach odnośnie polityki Facebooka i mechanizmów mających nas uzależniać od platformy, mamy aż nadto powodów, by uciekać gdzie pieprz rośnie. Sęk w tym, że nie ma dokąd.

Ta motywacja nie przyświeca jednak twórcom Truth Social, czy nawet Albicli lub BANBYE. Nie, oni uciekają przed rzekomą „cenzurą”. Nie uciekają za to przed profilowaniem, sprzedawaniem danych, kompletnym brakiem prywatności i mechanizmami socjotechnicznymi, przez które stajemy się coraz głupsi i coraz bardziej ubezwłasnowolnieni. Ważniejsza jest przecież wolność do siania nienawiści, prawda?

Truth Social - alternatywa Facebooka od Donalda Trumpa class="wp-image-1905392"
Truth Social - alternatywa Facebooka od Donalda Trumpa

W poszukiwaniu alternatywy dla obecnych social mediów nie chodzi o prawicowe czy lewicowe poglądy. Tutaj niestety prawdą jest, że dopóki nie nauczymy się na nowo jakiejkolwiek kultury wypowiedzi, dopóty żadne medium społecznościowe nie będzie wolne od moderacji czy nawet „cenzury”, bo są zachowania, na które w cywilizowanym świecie po prostu nie ma miejsca.

REKLAMA

Musimy jednak szukać alternatywy, bo kontrola, jaką Facebook, Instagram czy YouTube ma nad swoimi użytkownikami, dawno już przekroczyła akceptowalne ramy. Potrzebujemy social mediów, które znów będą społeczne i medialne, a nie reklamowo-dezinformacyjne. Potrzebujemy alternatywy dla Facebooka tworzonej przez ludzi mających na celu dobrostan użytkowników, a nie przez nienawistników, którzy tylko pchają debatę publiczną w objęcia chaosu.

Niestety na horyzoncie nie widać odważnego, który stanąłby w szranki z Big Techowymi behemotami. Jestem oczywiście ciekaw rozwoju Truth Social, bo choć Donald Trump budzi zasłużoną odrazę, tak zaskarbił on sobie sympatię milionów ludzi na całym świecie, z których nie wszyscy są jednoznacznie nikczemni. Być może profil użytkowników Truth Social będzie na tyle zdywersyfikowany, by stworzyć tam jakąś namiastkę normalności. Nie łudzę się jednak, że ten projekt przetrwa. Obstawiam raczej, że bardzo prędko platforma sczeźnie na śmietniku historii, wraz z jej pomysłodawcą.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA