REKLAMA

W Układzie Słonecznym brakuje jeszcze jednego Marsa. Co się z nim stało?

Aktualnie stan posiadania Układu Słonecznego wskazuje na obecność w okolicach Słońca ośmiu planet. Badacze jednak wciąż przypuszczają, że to nie wszystko. Coś jeszcze w naszym układzie planetarnym powinno być. Najnowsza teoria jest nawet bardziej intrygująca od dotychczasowej, hipotetycznej Planety 9.

planeta 9
REKLAMA

Od kilku lat astronomowie przekonują, że ruch niektórych obiektów Pasa Kuipera (obłoku skalistych i lodowych obiektów krążących za orbitą Neptuna) wskazuje na obecność odległej, ale jednak związanej grawitacyjnie ze Słońcem - Planety nr 9. Według symulacji powinna to być planeta o masie kilka razy większej od masy Ziemi, krążąca w znacznie większej odległości od Słońca niż ostatnia znana aktualnie planeta. Jak dotąd jednak nie udało się jej odnaleźć.

REKLAMA

W najnowszym artykule opublikowanym w periodyku Annual Review of Astronomy and Astrophysics, astronomowie Brett Goldman z Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej w Vancouver oraz Kathryn Volk z Uniwersytetu Arizony przekonują, że w Układzie Słonecznym może znajdować się jeszcze jedna planeta skalista o masie zbliżonej do Marsa.

Do takiego oryginalnego wniosku naukowcy doszli, analizując ruchy populacji obiektów znajdujących się w „trzeciej warstwie” Układu Słonecznego. W tym konktekście pierwszą warstwą jest rejon występowania planet skalistych, od Merkurego, przez Wenus i Ziemię po Marsa. Drugą jest królestwo planet gazowych rozciągające się od orbity Jowisza, przez Saturna, Urana, aż po Neptuna. Trzecia warstwa z kolei rozciąga się od Pasa Kuipera aż po Obłok Oorta, który kończy się 1,5 roku świetlnego od Ziemi. To tam znajdują się tak fascynujące obiekty jak Pluton, Sedna czy Eris.

Warto tutaj pamiętać, że poszukiwanie planet w Układzie Słonecznym nie należy do rzeczy łatwych. Jakby nie patrzeć mowa tutaj o stosunkowo niewielkich obiektach kosmicznych, odległych od Ziemi o miliardy kilometrów i odbijających stosunkowo niewiele odległego światła słonecznego. Z tego też powodu Pluton, który przez kilkadziesiąt lat był najodleglejszą planetą Układu Słonecznego (odległość od Słońca > 5 mld km) został odkryty dopiero w 1930 r. (i wyrzucony ze spisu planet w 2006 r.).

Tym bardziej łatwo zrozumieć, dlaczego wciąż nie dostrzegliśmy rzeczonej dziewiątej planety Układu Słonecznego. Badacze przekonują, że ów drugi Mars, mógł zostać wyrzucony z wewnętrznych rejonów Układu Słonecznego wskutek interakcji grawitacyjnych z dużymi planetami gazowymi. Możliwości są dwie: albo planeta została całkowicie wyrzucona z Układu Słonecznego i rozpoczęła podróż w przestrzeń międzygwiezdną, gdzie stałaby się tzw. samotną planetą, przemierzającą pustkę między gwiazdami, albo została wyrzucona na odległą orbitę kołową, po której wciąż krąży wokół Słońca, ale w znacznie większej odległości.

Skąd pomysł na drugiego Marsa?

Naukowcy przekonują, że wydaje się mało prawdopodobne, aby w zewnętrznej części Układu Słonecznego z jednej strony natura stworzyła aż cztery masywne planety gazowe, mnóstwo drobnych planetoid Pasa Kuipera i ani jednego obiektu o masie znajdującej się między tymi dwoma ekstremami. Jeżeli jednak taki obiekt powstał w tym rejonie, to najprawdopodobniej został wyrzucony grawitacyjnie na odległą orbitę.

REKLAMA

Kiedy naukowcy przeprowadzają symulację ewolucji układów planetarnych, do aktualnego stanu Układu Słonecznego najczęściej prowadzi układ planetarny, który na początkowym etapie miał co najmniej jeszcze jedną planetę skalistą podobną rozmiarami do Ziemi lub Marsa.

Po raz kolejny zatem dane wskazują na to, że wciąż nie znamy pełnego składu Układu Słonecznego i wciąż jakaś planeta skutecznie się przed nami chowa. To nawet dobrze. Zawsze jest nadzieja na to, że za naszego życia doczekamy się odkrycia zupełnie nowego globu w Układzie Słonecznym. Muszę przyznać: to byłoby ekscytujące.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA