REKLAMA

U operatora zapłacisz więcej za to samo. Najpierw będzie drożej, potem będzie lepiej

5-10 GB średniego miesięcznego transferu na kartę SIM w Polsce, w zależności od operatora, plasuje nas mniej więcej w połowie światowej stawki. Na dodatek rośniemy wolniej niż inni.

Operatorzy w Polsce. Najpierw będzie drożej, potem będzie lepiej
REKLAMA

Mogłoby się wydawać, że jesteśmy tacy nowocześni, cyfrowi, światowi, masowo korzystający z mobilnego internetu. A jesteśmy średniakami, co udowadnia ostatni raport firmy analitycznej Tefficient.

REKLAMA

Czołówka wyprzedza nas o dwie długości

Najwięcej w skali miesiąca, spośród operatorów analizowanych przez Tefficient, zużywają abonenci fińskiej sieci DNA – aż 33,2 GB. Na drugim miejscu uplasowała się austriacka „3” z wynikiem 29,8 GB. To ponad trzykrotnie więcej niż przypada na kartę SIM w Polsce. Dużą zasługą w osiąganiu takich wyników mają taryfy z nielimitowanym transferem danych, ale z różną prędkością w zależności od wysokości miesięcznego abonamentu. Tego typu propozycje są szczególnie popularne u telekomów w Skandynawii.

Cena Czyni Cuda

W Polsce mieliśmy już takie oferty. Ba, pierwsza i słynna „Licencja GPRS/EDGE” w Idei za 120 zł miesięcznie dawała już 15 lat temu nielimitowany dostęp do Internetu w sieci GSM. Potem zaczęły się abonamenty z pakietami, aż 3 lata temu pojawił się T-Mobile z nielimitowanym transferem, ale prędkością ograniczoną do 20 Mb/s lub 60 Mb/s za odpowiednio 45 zł lub 55 zł. Taryfy najpierw doczekały się dwukrotnej podwyżki, a po dwóch latach zostały wycofane zupełnie. Na tym skończyły się polskie przygody z prawdziwym, nielimitowanym Internetem bez żadnych gwiazdek w regulaminach „o możliwym obniżeniu prędkości po przekroczeniu określonego poziomu transferu”, w których szczególnie lubował się Plus.

Z drugiej strony popatrzmy na oferty pakietowe. Play ostatnio zaoferował 500 GB za 110 zł miesięcznie. Do tego w cenie świetny router Huawei 5G, warty ponad tysiąc złotych. Pół terabajta miesięcznie to wielkość zupełnie wystarczająca do „obsługi” typowej rodziny. Nic, tylko brać, jeżeli jest się w dobrym zasięgu. Tyle, że te 110 zł miesięcznie za sam mobilny Internet to zdecydowanie za dużo jak dla strasznie wrażliwego na cenę Polaka. Za połowę tego „to on ma Internet i telewizję z kablówki”. To mentalnie dla niego nie do przeskoczenia. Szczerze wątpię, czy Play sprzedaje tego więcej niż małe kilkaset sztuk miesięcznie, powiększając co kwartał swoją bazę kart abonamentowych o dziesiątą część promila.

Trzeba mieć „co”, ale też „na czym” zaoferować

T-Mobile i Play: dwa różne przypadki, dwa różne światy. T-Mobile świetnie wstrzelił się z ceną, ale mocno nie doszacował popytu, narażając się na niekontrolowane obciążenie wybranych miejsc swojej sieci, dlatego z propozycji się wycofał. Z drugiej strony Play z ofertą w gruncie rzeczy nielimitowaną, bo „nie do przejedzenia” przez typową rodzinę, za to z bardzo wysoką ceną, nie do zaakceptowania przez przytłaczającą większość klientów. Ci nie są skłonni płacić więcej niż 50-60 zł miesięcznie.

Czy obie rzeczy da się pogodzić, czyli akceptowalną cenę i prawdziwie nielimitowany, co najwyżej ograniczony przepływnością transfer? Da się, ale nie w Polsce. Nie przy tym poziomie zagęszczenia stacji bazowych, nie przy tej pojemności sieci. Najwolniejsze sieci w Polsce (czyli Play i Plus) to nie tylko te, które mają najmniejszą pojemność (głównie przez ilość lokalizacji pod stacje bazowe), ale także o duże kilkadziesiąt procent wyższym wolumenem transferu danych per karta SIM niż te szybsze (T-Mobile i Orange). To pokazuje, że także „pomarańczowi” i „madżentowi” powinni mocno zagęścić swoją sieć, bo w speedteście nawet w Europie wypadamy średnio.

Znowu powiem, że będzie drożej

Moje ostatnie artykuły krążą wokół polskiego rynku i cen usług. W lipcu pisałem o nowych ofertach Heyah i Play, w sierpniu opisywałem abonamenty u naszych najbliższych sąsiadów. Staram się pokazać, rysując miarę w miarę kompleksowy obraz, że trzeba będzie przygotować się na głębsze sięgnięcie do portfeli.

Pytanie nie brzmi „czy”, ale „jak i kiedy”. Inaczej operatorzy pod względem finansowym nie będą w stanie zagęścić swojej sieci stacji bazowych na tyle, żeby pojemności wystarczyło na oferty czyniące komórkowy Internet, paradoksalnie, bardziej mobilnym. Bez podwyżek szybciej doczekamy się limitów prędkości transmisji w zupełnie podstawowych ofertach abonamentów głosowych niż dobrych, dedykowanych ofert mobilnego Internetu. A bez zagęszczenia pomału będziemy różnić się w swoich mobilnych nawykach od reszty Europy, nie mogąc bez skrępowania korzystać z nowości i życiowych udogodnień. Jakkolwiek patetycznie by to nie brzmiało, telekomunikacja coraz głębiej wchodzi w nasze życie i zmienia je, choć bardzo często nie zdajemy sobie z tego sprawy.

Oczywiście, do tego musi dojść prawo, które znacznie bardziej niż teraz powinno ułatwiać operatorowi takie inwestycje, bo to nie zawsze jest tak, ze operator nie chce, ale nierzadko po prostu nie może (brak chętnych do wynajęcia lokalizacji, protesty, nieprzychylna administracja itd.). Sieć 5G z pikokomórkami, które powinno być znacznie prościej operatorom ulokować w dyskretnych miejscach, będą ratunkiem dla w dużych miastach, ale nie mniejszych miasteczkach.

REKLAMA

A na koniec coś z zupełnie innej beczki

Dzisiejszy felieton ukazał się z lekkim poślizgiem, bo kończę go w piątkową noc, długo po typowym czasie publikacji. Jednak przez ostatnie dwa dni cały czas miałem chorego, 2-letniego szkraba na swojej głowie, a robota leżała. Patrzcie, tyle lat w oparach tego szkodliwego pola elektromagnetycznego, a udało mi się zrobić coś, co ma ręce i nogi! ;-)

Witold Tomaszewski. Założyciel i wieloletni redaktor naczelny TELEPOLIS.PL, później odpowiadający za wsparcie procesu inwestycyjnego budowy sieci Play na polu relacji publicznych. Teraz niezależny doradca działający na rynku telekomunikacyjnym, specjalizujący się w zakresie strategii komunikacji i procesie legislacyjnym. Specjalizacja: 5G.

Nie przegap nowych tekstów. Obserwuj Spider's Web w Google News

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA