REKLAMA

Mapy Google w Polsce z informacjami o ograniczeniach prędkości i ostrzeżeniami o fotoradarach (Aktualizacja)

Google nie osiada na laurach. Najpierw wprowadził do Map Google informacje o fotoradarach, a teraz informuje o aktualnych ograniczeniach prędkości. Również w Polsce.

28.05.2019 14.21
Mapy Google w Polsce z limitami prędkości i ostrzeżeniami o fotoradarach
REKLAMA

Aktualizacja (30.05.2019): Jak udało nam się dowiedzieć od Google'a, w Polsce póki co funkcja informowania o ograniczeniach prędkości nie została wprowadzona. Dostępna jest wyłącznie funkcja informowania o fotoradarach. Błędna informacja wynikała z faktu, że zagraniczne media - w tym i te, które uzyskały potwierdzenie swoich doniesień bezpośrednio od Google'a - podały łącznie informację o wprowadzeniu funkcji informowania o fotoradarach i ograniczeniach prędkości dla „40 nowych krajów na całym świecie”. W rzeczywistości jednak nigdzie nie każdy z tych krajów otrzymał dostęp do wszystkich nowych funkcji. 

REKLAMA

Raptem kilka dni temu pisaliśmy na Spider’s Web, że w Mapach Google pojawiły się informacje o fotoradarach (baza jednak nie jest najświeższa). Funkcja ta działa w aplikacji na Androidzie i na iOS-ie, ale mamy od was sygnały, że jeszcze nie wszyscy użytkownicy widzą u siebie nową funkcję.

U nas działa i wygląda to tak na iPhonie:

A tak na Androidzie:

Również podczas jazdy jest informacja o tym, że zbliżamy się do fotoradaru. Do tej pory brakowało jednak danych o aktualnej dopuszczalnej prędkości w danym miejscu.

To się właśnie zmienia. Jak donosi AndroidPolice baza fotoradarów pojawiła się w ostatnim czasie w kilkudziesięciu nowych krajach. Natomiast informacje o dozwolonej prędkości pokazały się u użytkowników w Polsce, Danii, Wielkiej Brytanii i - oczywiście - w Stanach Zjednoczonych.

Osobiście tej funkcji nie udało mi się jeszcze przetestować, ani nawet zaobserwować. Niewykluczone jednak, że wśród czytelników Spider’s Web znajdą się szczęściarze, którzy już zobaczą nowe ostrzeżenia. Google - jak zwykle - nowości wypuszcza falami. Zwykle pełne wdrożenie usług trwa kilka tygodni i ma miejsce po zakończonych powodzeniem testach na mniejszej grupie osób.

Mapy Google wycinają konkurencję. Co dalej z Yanosikiem?

Od dłuższego czasu przyglądam się rozwojowi Map Google i jestem zarówno pełny podziwu jak i przerażenia. Usługa ciągle dostaje nowe funkcje. Funkcje, które momentalnie wycinają z rynku konkurencję.

Przypomnę tylko, że raptem w 2015 r. Google uruchomił program Lokalnych Przewodników, w którym pozwolił użytkownikom na ingerencję w Mapy Google. Zarejestrowani użytkownicy zyskali możliwość oceniania miejsc, dodawania zdjęć, pisania opinii, ale również wprowadzenia zmian w mapach. Mogą edytować nazwy obecnych punktów na mapach. Mogą dodawać nowe. Mogą też usuwać - np. zgłosić, że jakiś sklep już nie istnieje i powinien zniknąć z map.

Google prowadzi system ocen użytkowników. Im użytkownik bardziej aktywny, tym zdobywa więcej punktów. Z punktami przychodzą czasem drobne nagrody - ja np. odebrałem prezent o wartości 1000 zł w postaci 1 TB miejsca na Dysku Google. Ocena zaangażowania użytkowników ma jeszcze jedno zadanie - sprawdzenie ich wiarygodności.

Kiedyś mój kolega zgłaszał mi jakiś błąd na mapach Google i żalił się, że mimo kolejnych zgłoszeń Google go nie poprawia. Postanowiłem sprawdzić, co się stanie, gdy ja - zaufany użytkownik z wysokim poziomem w programie Lokalnych Przewodników - zrobię podobne zgłoszenie tego samego błędu. Efekt był natychmiastowy - Google w kilka minut poprawił numerację adresów we wskazanym miejscu, a zmiana była widoczna dla milionów użytkowników Map.

Tak działa ten program. Program, który stał się zmorą TripAdvisora, Foursquare'a i innych Yelpów, ponieważ Google zaczął wynagradzać Lokalnych Przewodników oraz budować społeczność wśród najaktywniejszych osób (darmowe gigabajty, przedpremierowy dostęp do nowych funkcji w mapach i innych usługach Google oraz wspólne wyjazdy i spotkania w wielu miejscach na świecie).

W mojej ocenie Mapy Google w raptem 2-3 lata wygryzły konkurencję. Przez długi czas korzystałem równolegle z Map i TripAdvisora i na własne oczy widziałem, jak Mapy Google goniły całą konkurencję pod względem liczby ocen hoteli, restauracji, sklepów i innych miejsc. Dzisiaj już często Mapy Google mogą pochwalić się znacznie większą liczbą ocen, opinii oraz zdjęć dodanych przez społeczność niż usługi, które były obecne na długo przed uruchomieniem programu Lokalnych Przewodników.

Mapy Google pokonały też wiele aplikacji do podróżowania po konkretnych miastach. Stało się to dzięki implementacji w Mapach rozkładów jazdy komunikacji miejskiej. Kilka lat temu jadąc do innego dużego miasta pobierałem aplikacje typu Barcelona Metro, Berlin Subway, itp. Dzisiaj już tego nie robię. Wszystko jest po prostu w Mapach Google.

Podobnie jest z porównywarkami cen hoteli. Kiedyś chcąc kupić korzystnie nocleg w danym hotelu obskakiwałem wiele stron internetowych. Dzisiaj wpisuję jego nazwę w Mapach Google i od razu dostaję porównanie cen z wielu, wielu źródeł.

REKLAMA

Doskonale pamiętam też, że jeszcze kilka lat temu, gdy szukałem danych kontaktowych do jakiegoś miejsca, to przeczesywałem strony internetowe, bazy numerów w stylu polskich książek telefonicznych. A dzisiaj? Dzisiaj wystarczy nacisnąć przycisk „zadzwoń”, który jest widoczny w Mapach Google.

Ta konsekwencja w wycinaniu konkurencji jest przerażająca. Dlatego Yanosik może mieć niebawem twardy orzech do zgryzienia, a dla wielu użytkowników jego dni mogą być już policzone. Jeśli u mnie w Mapach Google pojawią się obok fotoradarów informacje o limitach prędkości, to kasuję Yanosika. Dla tych paru funkcji, które ma Yanosik, a nie mają (jeszcze) Mapy Google, nie będę trzymał osobnej aplikacji.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA