Najlepszy prezent, jaki mogłem sobie sprawić na święta. Słuchawki AirPods są fenomenalne!
AirPods to kontrowersyjny produkt. Nawet na tle pozostałych kosztownych sprzętów Apple'a pierwsze bezprzewodowe słuchawki tej firmy są po prostu nieprzyzwoicie drogie w porównaniu do tego, jaką jakość dźwięku oferują. Tylko co z tego, skoro nie pamiętam już kiedy ostatnio elektroniczny gadżet wywołał na mojej twarzy uśmiech od ucha do ucha?
Ten tekst mógłbym równie dobrze zacząć od parafrazy wstępu do recenzji telefonu HP Elite x3 pióra Maćka Gajewskiego:
Apple AirPods to słuchawki inne niż wszystkie, które idealnie trafiły w moje potrzeby.
Firma Tima Cooka pozbawiając iPhone'a 7 złącza minijack zaczęła snuć wizję świata przyszłości, gdzie do odtwarzania muzyki na słuchawkach w ogóle nie będzie trzeba podpinać do źródła dźwięku żadnego kabla. Zachowała się przy tym jak typowe Apple: może i spóźnione na imprezę, a i tak odstawiło najlepszy show.
AirPods od Apple'a są prawdziwie bezprzewodowe. Nie tylko łączą się z telefonem przez Bluetooth, ale też żaden kabel nie dynda między lewą a prawą słuchawką. Te z kolei mają wielkość zbliżoną do tych z dołączanego do iPhone'a zestawu EarPods. Każda ma osobny akumulatorek, a do zestawu dołączono etui z dodatkowym akumulatorem.
AirPods powinny tak naprawdę być gotowe już na wrześniową premierę iPhone'a bez złącza minijack - do sprzedaży trafiły jednak dopiero w grudniu, a jak można było przypuszczać cała pierwsza partia wyprzedała się na pniu.
Mimo tej obsuwy, a może właśnie z jej powodu, gdy tylko AirPods pojawiły się w polskim Apple Store Online, złożyłem zamówienie. Chciałem je tym bardziej, że nadal zresztą nie ma adaptera, który powinien być w pudełku z iPhone'em. Cena słuchawek była iście zaporowa - 799 zł - ale stwierdziłem, że na Mikołaja mogę sobie na to pozwolić. Podobnie racjonalizowałem sobie rok temu zakup też nieprzyzwoicie drogiego docka do Apple Watcha...
Zakup AirPods okazał się strzałem w dziesiątkę - tak jak zresztą przewidywałem kilka miesięcy temu. Ostatnio tak bardzo cieszyłem się nową zabawką, gdy znajomi sprawili mi na urodziny zdalnie sterowanego BB-8 z Gwiezdnych wojen. Niby AirPods to tylko słuchawki Bluetooth, jakich wiele, ale cała magia kryje się w W1: chipie, który odpowiada za sprawne przełączenie się między iPhone'em, iPadem i Makiem.
Jest zresztą takie powiedzenie, że magia to tak naprawdę technologia, której jeszcze nie jesteśmy w stanie zrozumieć.
Po doświadczeniach ze słuchawkami Bluetooth różnych firm określenie AirPods mianem magicznych jest zasadne. Kropka. Ba, to bodaj najciekawszy sprzęt z portfolio produktów Apple'a od lat. AirPods to tak naprawdę dwie małe słuchawki pchełki, z których każda łączy się z telefonem osobno (dzięki czemu można było zminimalizować opóźnienia w transmisji dźwięku przez Bluetooth), etui z akumulatorem i intuicyjność obsługi.
Po otwarciu pudełka z AirPods obok iPhone'a na telefonie pojawia się okienko pozwalające rozpocząć proces parowania. Ten wymaga jednego kliknięcia, a po jego zakończeniu ze słuchawek można od razu korzystać na iPadzie, Macu i Apple Watchu. Wystarczy wszędzie mieć najnowsze wersje systemów i być zalogowanym na to samo konto iCloud. Przełączanie się to tylko jedno kliknięcie w centrum sterowania i tam gdzie jest AirPlay Audio.
To naprawdę działa!
Korzystałem z AirPods cały dzień i przełączałem źródło dźwięku co chwilę. Nie jest to może natychmiastowe, ale wystarcza zaledwie sekunda lub dwie, by słuchawki zaczęły odtwarzać audio z innego sprzętu. Jak dotąd nie napotkałem na żadne problemy z połączeniem - wszystko odbywa się szybko i sprawnie.
Chyba właśnie ta intuicyjność i idiotoodporność w AirPods podoba mi się najbardziej. W przypadku zwykłych słuchawek Bluetooth musiałem pamiętać, by po zakończeniu słuchania je uśpić bądź wyłączyć, ewentualnie przełączyć wyjście audio w telefonie na wbudowany głośnik, by nie przegapiać połączeń.
O czym oczywiście korzystając z poprzednich bezprzewodowych zestawów notorycznie zapominałem.
W przypadku AirPods nie muszę myśleć o takich pierdołach. AirPods po jednorazowym parowaniu automatycznie podłączają się do ostatnio wykorzystywanego urządzenia zaraz po wyjęciu z etui, a po schowaniu do niego usypiają się i zaczyna się ładowanie. Podczas słuchania wyjęcie jednej słuchawki z ucha włącza pauzę, a dwukrotnie tapnięcie w bok obudowy włącza Siri (lub pauzuje i wznawia odtwarzanie, do wybrania w opcjach).
Nie wiem jak na razie tylko jednego - gdzie będę chował opakowanie z AirPodsami wychodząc z domu bez torby bądź plecaka. Chociaż etui idealnie pasuje do małej kieszonki po prawej stronie jeansów, to niestety tam już trzymam zapalniczkę-benzynówkę. Jak na razie jednak nie zaprzątam sobie tym głowy, tylko cieszę się jak dziecko z zakupu - serio, to naprawdę świetny gadżet!
Już pierwsze włączenie słuchawek dawało uśmiech na twarzy, bo nawet nie trzeba wchodzić w ustawienia Bluetooth, a słuchawki same dają o sobie znać.
Po pierwszym sparowaniu wystarczy otworzyć pudełko z AirPodsami, by na telefonie pojawił się ekran ze stanem ich naładowania.
AirPods mają zapewnić 5 godzin słuchania muzyki, podładowywane co jakiś czas z etui mają grać dobę, a 15 minut ładowania ma zapewnić 3 godziny odtwarzania muzyki lub godzinę rozmów. Czy tak jest faktycznie? Planuję to sprawdzić.
Podczas wykonywania połączenia z włożonymi AirPodsami można łatwo zmienić wyjście audio na głośnik w telefonie.
Podobają mi się też takie detale, jak nowa ikonka podczas odbierania telefonu na Apple Watchu, gdy korzystam z AirPodsów. Z zegarka korzystam zresztą też do nawiązywania połączeń.
Po sparowaniu AirPods z telefonem pojawiają się magicznie w centrum powiadomień na iPadzie...
... i na Macu pod ikonką ustawień głośności.
W ustawieniach Bluetooth na Macu można sprawdzić nawet, która słuchawka rozładowuje się szybciej!
Zacznę też wreszcie używać widżetu do sprawdzania stanu naładowania baterii akumulatorów w poszczególnych gadżetach. Nie obraziłbym się, jakby podobny ekran trafił do iPada i Maca, a te sprzęty pokazywałyby się w iPhonie.
W pudełku z AirPods znalazłem instrukcję, ale oczywiście jak prawdziwy facet nawet jej nie otworzyłem.
Oprócz etui na słuchawki w pudełku można znaleźć kabel USB-Lightning, więc do ładowania trzeba wykorzystać posiadaną już ładowarkę lub złącze w komputerze.
Nie mam z tym problemu, bo różnych ładowarek w domu mam już pełną szufladę - rozczarowani mogą być jedynie użytkownicy nowych Maków ze złączem USB-C. Znów muszą dokupić kabel. Lub przejściówkę.
Etui, w którym przechowywane są słuchawki przypomina nieco małą mydelniczkę lub pudełko nici dentystycznej, chociaż złośliwcy burczą coś pod nosem o opakowaniu na tampony...
Do ładowania służy port Lightning, a na obudowie znalazł się jeden mały guzik do parowania z innymi urządzeniami - np. z Apple TV (!) lub z telefonami z Androidem. Z Windows połączyć się nie udało (pewnie przez stary moduł Bluetooth w PC).
Etui łatwo się otwiera, ale zatyczkę po zamknięciu i otwarciu trzyma sztywno w miejscu magnes - podobnie jak słuchawki, które trzeba wyjąć ręką. Nie wypadną po obróceniu etui do góry nogami.
Opakowanie AirPods jest nieco mniejsze niż plastikowe pudełeczko na EarPodsy dodawane do iPhone'a.
Same słuchawki są bardzo dobrze wykonane, ważą tyle co nic (4 gramy) i na żywo są znacznie... krótsze, niż spodziewałem się po zdjęciach. Na samym dole znalazły się też dwa mikrofony.
Jedyne co mogę zarzucić AirPodsom, to zmianę miejsca nadruku literek L i R względem EarPodsów, przez co ciągle patrzę się przed włożeniem pierwszej do ucha przez chwilę w czujnik optyczny.
Ten pałąk AirPods naprawdę jest tylko nieznacznie dłuższy niż w EarPodsach! Same słuchawki mają bardzo podobny kształt, ale różnią się detalami i trzymają się w uszach lepiej niż zestaw kablowy.
Znalazłem też sposób na ładowanie etui - idealnie sprawdza się do tego stacja dokująca od iPhone'a. Jak będę zbyt często zapominał o ładowaniu, to pewnie dokupię drugą taką tylko do AirPodsów.
A jak AirPodsy leżą w uszach? Znacznie lepiej niż się spodziewałem, bo w ogóle nie chcą wypadać! Nie tylko są leciutkie i dobrze dopasowane do moich małżowin, ale też nie ma kabli, za które mógłbym niechcący pociągnąć.
Sprawdziła to zresztą moja lepsza połówka, która do zakupu od początku podchodziła bardzo sceptycznie.
Po włożeniu AirPods do uszu zaczęła skakać po mieszkaniu i machać głową, byle tylko wypadły, ale nic to nie dało - słuchawki siedziały jak przyklejone.
No dobra, wszystko fajnie - to gdzie jest haczyk?
Pierwszym haczykiem jest oczywiście cena: 799 zł za słuchawki douszne to naprawdę przesadzone pieniądze, nawet jak na Apple'a. Dodajmy do tego, że jakość dźwięku jest... porównywalna do tej z przewodowych słuchawek od iPhone'a. AirPods są ciut głośniejsze, ale np. przy muzyce rockowej na maksymalnej głośności zdają brzmieć bardziej płasko niż nieco cichsze EarPodsy (!). Przetestuję to jeszcze na kilku osobach z lepszym słuchem niż mój.
Mimo to nie jestem rozczarowany. Nie, do głosu nie dorwał się tu mój wewnętrzny fanboj - od samego początku nie spodziewałem po tym produkcie dźwiękowych fajerwerków. Apple po prostu nie robi słuchawek dla melomanów i nie sposób ich porównywać z innymi zestawami z podobnej półki cenowej pod kątem dźwięku. Czy chciałbym, by grały lepiej? Jasne. Czy ta przeciętna jakość dźwięku mi przeszkadza? Ani trochę. Dotychczas używałem EarPodsów.
W AirPods, podobnie jak w komputerach Mac i telefonach iPhone, nie liczą się tak naprawdę parametry - liczy się forma, kształt, wykonanie i bajery.
AirPods wycenione zostały premium nie ze względu na jakość dźwięku. Cena jest absurdalna, bo AirPodsy dają to, czego nie oferują (jeszcze) inne słuchawki. Apple mogło ustalić ich cenę na takim absurdalnym poziomie, bo dla nowego zestawu po prostu nie ma (jeszcze) konkurencji. Ba, nawet sprytni Chińczycy, pomimo przekładania przez Apple'a premiery, nie zalali do tej pory rynku podróbkami.
AirPods nie pozostaną wyjątkowe w nieskończoność. Już teraz można kupić nauszne Beats Solo 3 z chipem Apple W1, a w przyszłości tenże chip ma trafić do innych słuchawek, w tym należącej do Apple'a marki Beats. Na początku przyszłego roku do sprzedaży wejdą nieco tańsze BeatsX - słuchawki dokanałowe łączone przewodem, które budową przypominają używane przeze mnie swego czasu Plantronics BackBeat Go 2 i BackBeat Go 3.
Powtórzę to: AirPods nie są sprzętem dla każdego.
Jestem pewien, że jeśli dodawane byłyby w zestawie do iPhone'a bądź kosztowały tyle co EarPodsy, to wśród dzisiejszych użytkowników przewodowych słuchawek Apple'a z miejsca stałyby się hitem. W obecnej sytuacji? Zdecydowanie nie, bo to produkt kierowany do niszowego odbiorcy; odbiorcy, który jest gotów płacić podatek od nowości i to w dodatku przymykając oko na pewne problemy i niedogodności.
Tych kilka jest, jak np. brak pilota i przycisków - nie ma przecież łączącego słuchawki kabla, na którym można byłoby go umieścić, a słuchawki są na to za małe. Odtwarzanie można przerwać wyjmując jedną słuchawkę, dwukrotne tapnięcie w bok obudowy uruchomi Siri, której można wydawać proste komendy, a jednokrotnym tapnięciem można odebrać połączenie. I to tyle. Zmiana poziomu głośności, przeskoczenie utworu? Tu już potrzebny jest telefon lub...
...zegarek Apple'a, który może pełnić przecież rolę pilota!
Pilot na nadgarstku to jeden z niewielu plusów posiadania smartwatchy. Teraz rozumiem też, po co w Apple Watchu znalazła się pamięć na muzykę. Po podłączeniu AirPods do zegarka z generacji Series 2 wyposażonego we własny GPS można wyjść pobiegać bez telefonu i nadal wygodnie słuchać muzyki - prosto z zegarka. Nie to, żebym sam był tym zainteresowany, po prostu ten scenariusz przyszedł mi do głowy, gdy głowiłem się, jak to wykorzystać.
Co jeszcze mogę powiedzieć o AirPodsach? Jak na razie niewiele, bo są u mnie dopiero od wczoraj. Za wcześnie na wydawanie wiążących opinii, ale z pewnością będę intensywnie testował te słuchawki w okresie świątecznym. Jak na razie pierwsze wrażenia są jednak zdecydowanie pozytywne, bo na szczęście o wszystkich brakach i wadach tego produktu, jakie do tej pory mi się rzuciły w oczy, wiedziałem jeszcze przed zakupem.
Na pełną recenzję przyjdzie czas za jakieś dwa tygodnie - do tego czasu, jeśli macie pytania dotyczące nowego gadżetu, zadawajcie je w komentarzach!
PS Dowcipy "A co zrobisz, gdy się jedna zgubi?" przestały być śmieszne jeszcze przed premierą AirPods. W razie czego już wiemy, że będzie można dokupić pojedynczą sztukę. Jak na razie tylko w Stanach. Za skromne 69 dolców...
PPS Można korzystać tylko z jednej słuchawki, a drugą w tym czasie ładować w etui. To dobra wiadomość dla osób, które zgubią jedną sztukę i będą czekały na dostawę zamienników.
PPPS Czemu w ogóle miałbym jedną słuchawkę zgubić? Jak wypadnie to się zorientuję, a po zakończeniu słuchania odkładam obie do etui - dokładnie tak jak wcześniej do plastikowego pudełka chowałem kablowe słuchawki.
PPPPS Przed zakupem myślałem o sprawieniu sobie kawałka gumy łączącego oba AirPodsy, bo i takie gadżety pojawiły się w sprzedaży. W praktyce słuchawki tak dobrze trzymają się w uchu, że z tego zakupu już zrezygnowałem.
PPPPPS Widziałem też ocenę 0/10 przyznaną słuchawkom przez iFixit, ale zupełnie mnie to nie rusza. W ogóle nie przyszłoby mi do głowy naprawiać słuchawek Bluetooth. Niezależnie od tego, kto byłby ich producentem...