7 powodów, aby obejrzeć film "Mad Max: Na drodze gniewu"
"Mad Max: Na drodze gniewu" był jednym z najbardziej oczekiwanych filmów tego roku. George Miller po 30 latach od stworzenia trzeciej części cyklu o szalonym Maksie, w którego wcielił się Mel Gibson, nakręcił kolejną, powierzając tym razem główną rolę Tomowi Hardy'emu. W przypadku nowego "Mad Maxa" nie ma mowy o odcinaniu kuponów, tylko po to, by zarobić na naiwnej gawiedzi. Owszem, mówiąc kolokwialnie, hajs tu się będzie zgadzał (do tej pory film zarobił już ponad 120 mln dol.), ale tylko dlatego, że "Mad Max: Na drodze gniewu" to świetna produkcja. Oto 7 powodów, dla których trzeba ją zobaczyć.
1. Przygoda i akcja
Osamotniony Max, przemierza kolejne kilometry po świecie pozbawionym wody. Wszystko wokół jest pustynią i tylko nieliczni mają dostęp do dającej życie cieczy. Władcą wody jest Nieśmiertelny Joe. Jego poddani oraz lud, co jakiś czas może poznać łaskę swego zbawiciela, który dzieli się z nimi pożądanym żywiołem. Nieśmiertelny Joe ogłosił się łącznikiem pomiędzy światem rzeczywistym, a magicznym rajem, Valhallą, gdzie możliwe jest życie wieczne i trzyma w garści ogłupiałych i uzależnionych od niego pół-martwych. Max trafia w ręce trepów Nieśmiertelnego i zostaje zakwalifikowany jako obiekt, który jest uniwersalnym dawcą krwi. W międzyczasie Furiosa, jedna z poddanych, która miała jechać po załadunek, nieoczekiwanie zbacza z trasy. Nieśmiertelny Joe rusza w pościg.
"Mad Max: Na drodze gniewu" to totalny chaos, niesamowita jazda bez trzymanki i emocje od samego początku. Chwile ciszy w filmie uderzają mocniej niż niejeden huk, bo w nowym "Mad Maksie" wszystko jest szybkie, dobitne, mocne i nie znoszące nudy. Akcja jest wartka i kiedy myślimy, że całość zbliża się do finału, następuje jeszcze większe przyspieszenie tempa i wszystko dzieje się na pełnych obrotach, choć wcześniej wydawało się, że nie będzie to możliwe. Fabuła, choć w swej prostocie całkiem zmyślna, ma tak naprawdę drugorzędne znaczenie. Liczy się szybka jazda, chwilowe przeszkody i wybuchy. Cała naprzód!
2. Humor
"Mad Max: Na drodze gniewu" utrzymany jest w pulpowej konwencji. Tu nic nie jest na serio i wiele - zdawałoby się - poważnych scen może wywołać salwy śmiechu. Podkreślają to sceny, bazujące na nieprawdopodobnych wydarzeniach, dzięki którym wszystko staje się intensywniejsze. W zachowaniu powagi nie pomagają okrzyki pół-martwych, którzy składają z siebie ofiary niczym prawdziwi kamikadze. "Mad Max: Na drodze gniewu" bawi lekkością, puszcza do widza oko i składa w pewnym sensie hołd kinu klasy B, twórczo wykorzystując i rozwijając jego motywy.
3. Efekty specjalne
Jeśli warto z jakiegoś powodu iść na nowego "Mad Maxa", to na pewno należy zrobić to dla efektów specjalnych. Choć osobiście nie było mi dane zobaczyć filmu w 3D ani w 4DX, myślę, że jeśli chcecie tego spróbować, to najlepiej właśnie przy okazji seansu "Mad Max: Na drodze gniewu". To, co dzieje się na ekranie robi wrażenie już na zwykłym seansie 2D. Pustynna burza, pościgi samochodów, niebezpieczne akcje, strzelaniny wyglądają fenomenalnie.
4. Muzyka
To kolejny mocny punkt tego filmu. Głośna, z przytupem, idealnie dobrana do każdej sceny, podkreślająca dramaturgię, szaleństwo, które rozgrywa się na ekranie. To ona odpowiada chyba za połowę sukcesu tego filmu. Sceny z nowego "Mad Maxa" mogłyby posłużyć za kadry do niejednego rockowego teledysku.
5. Feministki
Choć Tom Hardy w roli Maxa sprawdza się nieźle, ten film należy do kobiet. To Charlize Theron i jej towarzyszki brylują w męskim towarzystwie. Silne jednostki kobiece, które próbują walczyć ze stereotypem delikatnych i uległych kobiet to prawdziwy atut tego filmu, choć śmieszą mnie oskarżenia o szowinizm. Bo w tym filmie nie ma nic seksistowskiego, a jeśli chcemy pewne sceny tak odbierać, musielibyśmy stanąć w obronie obu płci.
6. Nux
Postać, którą wykreował Nicholas Hoult jest genialna. To bodaj najlepiej zagrany, najbardziej charakterystyczy i interesujący bohater w tym filmie. Nux jest jednym z trepów Nieśmiertelnego Joe, który wierzy, że odnajdzie życie wieczne w Valhalli. Za wszelką cenę chce zyskać w oczach swojego pana, dlatego postanawia mu pomóc rozprawić się z tymi, którzy go zdradzili. Nux to postać niejednoznaczna, która jest gdzieś na granicy szaleństwa i zrozumienia popełnianych przez siebie błędów. Hoult zagrał swoją rolę wyśmienicie i doskonale przedstawił postać psychopatycznego fanatyka.
7. Powrót do przeszłości
"Mad Max: Na drodze gniewu" to ukłon nie tylko w stronę kina klasy B, to także ukłon w stronę przeszłości. Seans "Mad Maxa" to szaleńcza przygoda, ale także podróż sentymentalna, w której wracamy do klasyki kina sci-fi. Trzeba obejrzeć. Koniecznie!
Autorka jest redaktor prowadzącą sPlay.pl – bloga poświęconego cyfrowej rozrywce.