REKLAMA

Kto zapłaci za pałace ZAiKS-u, a kto pogada o przyszłości muzyki?

Temat opłaty reprograficznej powraca jak bumerang. Tym razem postanowili przypomnieć o niej producenci smartfonów i tabletów, którzy nie chcą płacić za pałace ZAiKS-u. Mam z tym jednak pewien problem…

Kto zapłaci za pałace ZAiKS-u, a kto pogada o przyszłości muzyki?
REKLAMA
REKLAMA

„Ogoliłem ZAiKS” - głosi napis na koszulce Marcina Węgrzynowskiego, słynnego już fryzjera z Wałbrzycha, który wygrał sądową batalię z największym spośród OZZ. To właśnie on stał się główną twarzą kampanii „Nie płacę za pałace”, którą rozkręca wraz z ZIPSEE, czyli organizacją zrzeszającą największych producentów elektroniki obecnych na polskim rynku.

O co walczą? O nie rozszerzanie katalogu urządzeń objętych opłata reprograficzną o smartfony i tablety oraz o większą transparentność ZAiKS-u.

Zdaniem Michała Kanownika w tej chwili konsumenci nie mają szczegółowych informacji o tym jak ZAiKS zarządza środkami pochodzącymi z tzw. inkasa (czyli głównie z tantiem czy opłaty reprograficznej). Nie wiadomo też jakie kwoty wpływają do kasy OZZ z tytułu wykorzystywania różnych źródeł eksploatacji utworów. Zdaniem dyrektora ZIPSEE „algorytm repartycji środków jest bardzo niejasny”.

A co na to ZAiKS? Oddajmy głos Annie Klimczak z zespół ds. komunikacji ZAiKS-u.

W tym miejscu znów ZIPSEE mogło by odbić piłeczkę, co z resztą czyni, że sami twórcy przy wielu okazjach krytykują brak transparentności ZAiKS-u, a sami producenci z chęcią poniosą wszelkie przewidziane prawem opłaty, co z resztą cały czas czynią, ale niech przepływ tych środków będzie jasno udokumentowany oraz dobrze uzasadniony, co już miałem okazję kwestionować na łamach Spider’s Web.

I nie zapominajmy o tym, że co prawda opłata reprograficzna jest bezpośrednio ponoszona przez producentów urządzeń to i tak koniec końców firmy zrzeszone w ZIPSEE „odbiją” sobie tę opłatę na konsumentach, czyli na nas. Cóż, tu też zapewne można wyrazić przeświadczenie graniczące z pewnością, że wielu Polaków chętnie zapłaci artystom za ich pracę, ale nie ma zamiaru płacić za domniemanie kopiowania muzyki na swoje smartfony i tablety.

W każdym razie, akcja „Nie płacę za pałace” może i ma chwytliwe hasło, ale nie wyrywa dyskusji o opłacie reprograficznej ze starego i już mocno zużytego toru - dyskursu o kasie.

Owszem, liczby, które podaje ZIPSEE robią wrażenie. Miliard złotych na koncie ZAiKS-u, 335 mln zł zebranych w zeszłym roku i tylko 225 mln wypłaconych twórcom, 10,5 tys. zł pensji średniej pensji w ZAiKS-ie w porównaniu do 1300 zł średniej wypłaty miesięcznie dla jednego twórcy - to wszystko działa na wyobraźnie. Problem polega jednak na tym, że cały czas kręcimy się wokół pieniędzy, a umyka gdzieś temat dużo ważniejszy, który także wiąże się z opłatą reprograficzną.

muzyka-sluchawki-deezer-spotify-streaming-muzyki

Mam tu na myśli przyszłość całej branży muzycznej. Brakuje mi rzetelnej i twórczej dyskusji o tym jak twórcy będą zarabiać w przyszłości i jak my - odbiorcy - będziemy mogli wspierać ich finansowo ich twórczość.

Bo chyba nikt nie kwestionuje tego, że temat rozszerzenia bądź nie opłaty reprograficznej jest mimo wszystko zakorzeniony w starych modelach funkcjonowania branży muzycznej i kojarzy się raczej z próbą opodatkowania niż systemowego podejścia do wzywań i szans jakie stają przed artystami w związku z coraz większą konsumpcją muzyki poprzez internet.

Bardzo bym chciał, żeby przedstawiciele ZIPSEE zwrócili uwagę przedstawicielom ZAiKS-u, że w Norwegii w ciągu ostatnich pięciu lat wydarzyła się prawdziwa rewolucja. Usługi takie jak Spotify, Deezer czy WiMP wymiotły z tego kraju piractwo muzyki. Bardzo bym chciał, żeby OZZ przestały traktować streaming po macoszemu, tak jak czynią to teraz, bo właśnie w tym momencie należy wypracować modele relacji usługi strumieniowe-artyści, bo później Spotify i inni gracze będą za duzi, żeby z nimi negocjować.

Mam nadzieję, że przedstawiciele ZAiKS-u przeczytają ten artykuł z „The Atlantic” i wyciągną z niego konstruktywne wnioski. Moi państwo, era sprzedaży muzyki w formie albumu czy nawet pojedynczej piosenki poprzez iTunes już się kończy. O ile już się nie skończyła.

streaming-itunes

Proszę bardzo, możemy teraz rozmawiać o tym kto ile ma na koncie. Wolałbym jednak, żebyśmy usiedli wszyscy i pogadali o tym jak będziemy obcować z muzyką w przyszłości.

REKLAMA

Chociaż wiem, że jak się ma miliard złotych na koncie to nie koniecznie chce się rozmawiać ani o jednym, ani o drugim.

*Część grafik pochodzi z serwisu Shutterstock.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA