REKLAMA

Nie myliliśmy się: muzyka jako usługa wyjątkowo skutecznie eliminuje piractwo

Wygląda na to, że mając do dyspozycji niedrogą, wygodną i dobrze wyposażoną usługę muzyczną odechciewa nam się dokonywać dodatkowych oszczędności za pomocą torrentów czy innych Chomików.

27.01.2015 16.38
Nie myliliśmy się: muzyka jako usługa wyjątkowo skutecznie eliminuje piractwo
REKLAMA
REKLAMA

Czemu właściwie pozyskujemy muzykę w sposób nielegalny? Pierwsza odpowiedź jest dość oczywista: muzyka jest, dla typowego jej odbiorcy, dość droga. Choć ta starsza część z nas, zarabiająca powyżej średniej krajowej może sobie pozwolić na kupno dwóch albumów muzycznych miesięcznie bez konieczności większego zaciskania pasa, to dla chłonącej popkulturę młodzieży i „młodych dorosłych” jest to bariera nie do przejścia.

Drugim powodem jest… wygoda. Przyznaję się, sam niejednokrotnie pobrałem z „piratów” album muzyczny przed zakupem. Po to, by go móc przesłuchać i sprawdzić, czy jest wart zakupu. Niestety, ów zakup dokonywałem głównie z przymusu. Do sklepu nie szedłem po super płytę, której się doczekać nie mogę, a „bo tak wypada”, bo chcę, by ten artysta zarobił i wydał kolejne płyty. Jednak muzykę której chciałem miałem w kilka minut i klików myszką, a więc podróbka okazywała się lepsza od oryginału.

Wtem pojawił się Spotify, później Deezer i reszta

I potrzeba piracenia muzyki natychmiastowo zniknęła. Co więcej, zniknęła potrzeba zakupu. Mój ulubiony artysta wydał nową płytę? A może ktoś mi polecił coś nowego? Klik, klik i już w słuchawkach leci to, co trzeba. Może nie w super-audiofilskiej jakości, ale wystarczająco dobrej, bym nie narzekał. Zapłata? Uiszczona w ryczałcie, rozliczeniami z artystami lub wytwórniami zajmuje się już Spotify, więc mam spokojne sumienie. Nawet nie muszę się martwić o zgrywanie tych utworów na poszczególne urządzenia, tym również zajmuje się Spotify.

piractwo the pirate bay

„Piraciłem” a potem kupowałem to, co zostawało w pamięci mojego komputera nie po to, by mieć coś lepszego, oryginalnego, a tylko po to, by uciszyć skamlące poczucie przyzwoitości. Nie jestem kolekcjonerem, interesuje mnie tylko muzyka. Torrenty były wygodniejsze i lepsze od płyt CD i ich mozolnego ripowania na pliki muzyczne. Tak jak wygodniejszy i lepszy od torrentów jest Spotify.

Patrzenie na problem przez subiektywną soczewkę nie jest jednak dobrym pomysłem. I choć wielu moich znajomych (i wielu z was) ma identyczny pogląd, to jednak jest to zbyt kiepska próba statystyczna, by wyciągać twarde wnioski. Wpływ Spotify zaczyna jednak odczuwać Skandynawia. Kultura, w której powstał zarówno Spotify… jak i The Pirate Bay.

Norwegia w kilka lat zredukowała piractwo prawie do zera

Według najnowszych badań przeprowadzonych na Norwegach w wieku do 30 lat, raptem niecałe pięć procent z nich pobiera muzykę z nielegalnych źródeł, a tylko jeden procent wskazuje je jako podstawowe ich miejsce pozyskiwania muzyki. Tym badaniom jednak trzeba nadać odpowiedni kontekst, wszak ktoś mógłby zauważyć, że Norwegowie to bogate społeczeństwo. Otóż, jak się okazuje, nie ma to z bogactwem żadnego związku (i co również dowodzi słuszności mojego rozumowania z akapitów powyżej): pięć lat temu 80 procent Norwegów w wieku do 30 lat „piraciło” muzykę.

mbw-stats

Spadek o 75 pp. w pięć lat… czyżby organy ścigania dopięły swego? Nie. Odpowiadają za to usługi muzyczne, takie jak Spotify, Deezer, WiMP czy Xbox Music. Na chwilę obecną 65 procent przychodów z tytułu sprzedaży i / lub emisji utworów muzycznych w Norwegii pochodzi z cyfrowych usług strumieniowanych.

To oznacza, że jesteśmy gotowi płacić za muzykę, jeżeli forma w której jest ona serwowana, jest wygodna a cena proporcjonalna do korzyści, jakie odnosimy z pozyskiwania każdego nowego albumu muzycznego. Płyty optyczne pozostają gratką dla audiofilów i kolekcjonerów.

REKLAMA

Czy ktokolwiek jeszcze wątpi, że cały, tak zwany, przemysł muzyczny wymaga gruntownej reformy, jeżeli nie całkowitego zaorania?

* Ilustracje pochodzą z serwisu Shutterstock

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA