Etui na smartfon z epapierowym czytnikiem? Kickstarter zaczyna nudzić
Kickstarter powoli przestaje być miejscem, gdzie prezentowane są innowacyjne pomysły, a crowdfunding staje się sposobem na zbieranie kasy przez mało twórcze, ale za to jak widać przedsiębiorcze zespoły. Trudno nie docenić bowiem firmy, która na zapożyczonym pomyśle zebrała już pierwszego dnia 100 tysięcy dolarów finansowania. Jaki jest clue ich projektu? Oczywiście oszczędność energii w smartfonie.
Serwisy crowdfundingowe nieco się wypaczyły. Niektóre naprawdę fajne projekty mają problem ze startem kampanii, a twórca sałatki ziemniaczanej zarabia na nich kokosy. Zbiórkę niezgodną z duchem społecznościowego finansowania na polskim Polak Potrafi, związaną z magazynem Secret Service, skrytykował Dawid. Ja z kolei nie widzę nic wyjątkowego w InkCase Plus, będący kolejnym projektem amerykańskiego startupu Oaxis Inc. Nowe etui na smartfona podbiło dzisiaj serce niemal pięciuset osób.
Tylko gdzie tu crowdfunding?
Już niejednokronie na Kickstarterze widziałem kampanie, które zbierały pieniądze na gadżety będące kopią obecnych w sprzedaży rozwiązań. Uważam to za naprawdę nieuczciwe zagranie, bo fajnie przygotowany projekt kampanii może zachęcić do przelania środków dysponujących sporymi zasobami gotówki użytkowników Kickstartera, chociaż podobne produkty można kupić w pierwszym lepszym sklepie internetowym.
Najnowszy hit na portalu, jakim jest InkCase Plus, też nie jest innowacyją. Już jego pierwsza wersja była jedynie kalką produktów dostępnych już w sprzedaży. Tym bardziej dziwi aż taka popularność tego projektu na portalu, który - przynajmniej w założeniu - powinien promować te naprawdę innowacyjne produkty. Firma po pierwszym sukcesie wydaje Projekt 2.0 i znów szuka finansowania wśród społeczności.
Etui z dodatkowym ekranem
InkCase był niczym innym, jak etui na smartfona z dodatkowym ekranem wykonanym z epapieru. Brzmi znajomo? Nic dziwnego, bo podobne gadżety opisywaliśmy już wielokrotnie na łamach Spider’s Web. Rosyjski YotaPhone zaprezentował już drugą generację smartfona wyposażonego w dodatkowy epapierowy ekran, a etui ze zintegrowanym ekranem z epapieru do Samsunga Galaxy S4 ma w ofercie Pocketbook.
W sieci można znaleźć też sporo podobnych gadżetów, a z tego co szukałem w Google, to nawet użytkownicy iPhone’a mogą znaleźć dla siebie coś podobnego. Oczywiście InkCase Plus ma się wyróżnić na tle innych rozwiązań tego typu modularną budową. Przyznam, że to może być fajny gadżet, ale czy naprawdę nadaje się on na Kickstartera, skoro już firma sfinansowała jeden podobny projekt?
Twórcy InkCase Plus uderzyli w czuły punkt.
Użytkownicy smartfonów (głównie iPhone’a), których Samsung nazywa prześmiewczo wall-huggers - co można przetłumaczyć jako przytulacze ścian, co jest o tyle zabawne, że smartfony Samsunga wcale wybitne pod względem czasu pracy nie są - charakteryzują się tym, że gdzie się nie pojawią nerwowo rozglądają się za gniazdkami z prądem. Sam mam taki problem i ratuję się powerbankami, podobnie jak co najmniej połowa redakcji Spider’s Web.
Podobne akcesoria, czyli przenośne banki energii, coraz częściej wybierają Kowalscy i Smithowie świata, którym powoli nudzi się wyłączanie transferu danych 3G i LTE, Bluetooth, NFC, Wi-Fi i GPS-u za każdym razem, gdy kończą przeglądać Facebooka. Do takich osób twórcy InkCase Plus kierują swój produkt i nic dziwnego, że znaleźli oni podatny grunt. Stosunkowo niska cena w wysokości 79 dol. (opcji jest mnóstwo aż do 3 tys. dol. za zestaw pięciu różnych etui) też z pewnością zachęca użytkowników.
Ja jednak jestem mimo wszystko sceptyczny.
Etui InkCase Plus jest po prostu ogromne, sam ekran urządzenia dość niewielki (nie zastąpi więc dedykowanego czytnika ebooków), a na wyświetlacz nie będzie przesyłany w czasie rzeczywistym obraz z ekranu w telefonie. Zamiast tego działa on pod kontrolą systemu nazwanego RealTime OS i oferuje… trzy aplikacje - Photo Transfer, czytnik ebooków i licznik rowerowy.
To zdecydowanie za mało, żeby zastąpić smartfona, bo nie wykonamy na tym urządzeniu mnóstwa akcji, do których służy codziennie telefon. Pomysł na możliwość umieszczenia samego urządzenia wyświetlającego treści w dwóch pozycjach zasługuje na uznanie, ale spójrzmy prawdziwe w oczy: nowoczesne smartfony już teraz mają wielkość na granicy użyteczności, a z InkCase Plus mało kto zmieści całość do kieszeni.
Crowdfunding 2.0?
Możecie oczywiście uznać, że Dawid na siłę czepiał się obecności Secret Service na Polak Potrafi, a ja bez powodu torpeduję pomysł na InkCase Plus i… będziecie mieć trochę racji. Nic mi do tego, co dany zespół chce promować, co strona chce sprzedawać, a wreszcie co użytkownicy chcą finansować. Uważam jednak, że zrobienie z Kickstartera (i podobnych serwisów) serwisu będącego de facto przedpłaconym sklepem online zabije magię tego miejsca.
Mogę się jednak mylić, a strona będzie działać w najlepsze i święcić sukcesy - nie wykluczam takiego scenariusza. Nie dziwię się też, że twórcy Kickstartera dopuszczają projekty jak leci. InkCase Plus to nic przy niesławnej sałatce ziemniaczanej, która jak widać nie miała wielkich problemów, żeby zaistnieć na portalu. Od każdej transakcji odprowadza jest w końcu prowizja, która pozwala na utrzymanie strony, która jak się domyślam nie jest projektem czysto charytatywnym i ma przynosić zysk.
Niemniej jednak coraz mniej na Kickstarterze nieszablonowych projektów, które zwracają na siebie uwagę.