Zbieramy kasę na... sałatkę ziemniaczaną
Co może stać się hitem na Kickstarterze? Nowe niesamowite zastosowanie Arduino? Cudowny elektroniczny zegarek? Lokalizator zagubionych kluczy? A może kolejny dron o nieprzeciętnych możliwościach? Nie, nic z tych rzeczy. Okazuje się, że szanse na wielkie pieniądze, bez żadnego wysiłku, miał każdy z nas. I każdy, z wyjątkiem jednej osoby ją zaprzepaścił.
Mogłoby się wydawać, że w trakcie istnienia Kickstartera poznaliśmy już wszystkie sztuczki, jakie należy zastosować, żeby zdobyć uznanie dotujących. Efektowne wideo, piękne zdjęcia, oryginalny pomysł, a do tego najlepiej wszystko prezentowane przez skąpo odziane kobiety. Sukces murowany, tylko liczyć miliony na koncie.
A może da się prościej? Może wystarczy odwołać się do jeszcze bardziej prymitywnych instynktów?
Tak. Oto najnowszy hit Kickstartera, który w kilkadziesiąt godzin od premiery o kilka tysięcy procent przekroczył zakładany próg zbiórki. Oto produkt, który wsparło w tak krótkim czasie ponad 100 osób z całego świata, tym samym pomagając mu ujrzeć światło dzienne i pozwalając jego twórcy nie martwić się o fundusze.
O sałatce ziemniaczanej mogliśmy wprawdzie słyszeć już wcześniej, ale nie ma wątpliwości, że jeśli tyle osób zdecydowało się na wspieranie go, w tym wszystkim musi tkwić przynajmniej ziarnko (albo wręcz grudka) innowacji.
Nie jest do końca pewne, co było przyczyną takiego sukcesu. Z jednej strony w dość atrakcyjny sposób przygotowano opcje dotacji oraz nagród. Już od 3 dol. mogliśmy poczuć smak tego dzieła i to nie tylko w sensie metaforycznym - autor obiecał każdemu, kto wpłaci taką lub wyższą kwotę... gryza sałatki. Im więcej, tym oczywiście lepiej - dokładając jeszcze dolara lub dwa mogliśmy naprawdę zaszaleć i otrzymać w zamian nie tylko kawałek sałatki, ale też czapkę oraz zdjęcie twórcy projektu w trakcie jego realizacji. Nie lada gratka!
Co było gwarantowane przy najniższych poziomach inwestycji? Publiczne podziękowania (na stronie WWW) oraz wypowiedzenie przez twórcę sałatki imienia sponsora przed konsumpcją końcowego efektu projektu. Wygląda na to, że poważnie zgłodnieje, zanim będzie mógł zacząć posiłek - do końca akcji pozostało jeszcze 28 dni.
Być może jednak po prostu ludzie wspierający projekt chcieli, żeby jego rezultat nie był byle jaki. Dopiero przy 100 dol. obiecano przygotowanie dwóch różnych wersji sałatki, natomiast wersja wyposażona w majonez trafiła na stoły po przekroczeniu 250 dol. Najwyraźniej nie spodziewano się aż takiego zainteresowania, bo lista dodatków kończy się przy 350 dol., a obecnie jest ich już ponad 500.
Czy projekt uda się zrealizować? Prawdopodobnie tak, choć autor wyraźnie zaznacza, że z tworzeniem sałatki wiąże się duże ryzyko i może nie wyjść taka smaczna, jak zakładał.
Funduszy ma jednak pod dostatkiem na stworzenie co najmniej kilku(dziesięciu) prototypów i dopracowanie swojego produktu przed ostateczną... konsumpcją.
Szanse na globalny sukces są jednak stosunkowo niewielkie. Rynek sałatek ziemniaczanych jest już raczej pełny i dodatkowo ostatnio nieco zwolnił. Nawet jeśli nowemu graczowi udałoby się go więc nieco rozruszać i stworzyć mode na sałatki ziemniaczane, wszystkie niezbędne do stworzenia kopii produkty dostępne są w niemal każdym sklepie, a instrukcje montażu udostępniane są od lat na licencji open source.
Będziemy się jednak bacznie przyglądać rozwojowi sytuacji. W końcu iPhone też był po prostu "kolejnym telefonem". Czekamy też na egzemplarz do recenzji.
I choć cała akcja jest raczej prostym żartem ze wszystkich kampanii w tym serwisie, to trzeba przyznać, że zrealizowano ją... ze smakiem.
Grafika główna pochodzi z serwisu Shutterstock.