Ważne jest zadawanie sobie takich pytań. Brakuje nam tej szerszej perspektywy. Patrząc na centrum Wrocławia, gdzie zieleń gdzieniegdzie jest, ale raczej zabetonowana, trudno sobie wyobrazić, że mogłyby być tu węże, jaszczurki, lisy. Ale przecież czemu nie? Wystarczy wyjechać trochę poza centrum i nagle innych zwierząt jest mnóstwo. Tylko potem okazuje się, że ta dzika przyroda przeszkadza. Niedaleko mnie widziałem sporo bobrów. Aż w końcu ktoś z sąsiadów miał dosyć tego, że przez zbudowaną przez bobry tamę jego piwnica jest zalewana. Przyjechały służby, zaczęły regulować kanał. Udrożnili go, ale przyjechali koparkami, musieli pokiereszować krzaki, zniszczyli dużo zieleni. Bobrów już nie ma. I takich działań jest masa, a my nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy. Na moim rodzinnym Podkarpaciu kiedyś widywałem czajki, które żerowały na podmokłych terenach. Teraz są one osuszane, więc czajki zniknęły. Na szczęście natknąłem się na nie we Wrocławiu, ale w dawnym, typowym dla nich miejscu już ich nie ma.