Znalazł drzewa, które miały nie istnieć. To świadkowie tragicznej historii
Łódzkie getto było drugim największym w Polsce. Odkryto drzewa, które rosły w miejscu naznaczonym tragicznymi wydarzeniami. Wydawało się, że takich niemych świadków już nie ma.

Jak opisali twórcy Mapy Drzew Łodzi, odkąd zaczęli inwentaryzować łódzkie drzewa spotykali się z pytaniami, czy istnieją jeszcze rośliny, które rosły na terenie Litzmannstadt Getto. Szanse na to były nikłe. Na stronie Centrum Dialogu im. Marka Edelmana czytamy:
Dzielnica żydowska, wyludniona po deportacjach w 1944r., została w dużym stopniu zdewastowana przez okupanta oraz szabrowników, którzy tuż po wyzwoleniu szukali „ukrytych skarbów” i drewna na opał. Po wojnie wiele starych budynków wyburzono, a na ich miejscu wybudowano nowe osiedla mieszkaniowe. Kilka ulic zniknęło, innym zaś zmieniono nazwy.
Niektórzy liczyli na to, że być może zachowało się jakieś drzewo. Jedna z osób, która inwentaryzuje łódzkie rośliny, postanowiła to sprawdzić.
I w końcu trafił na skarb, ponad wszelką wątpliwość identyfikując drzewnych świadków historii. Na Placu Strażackim, miejscu pamiętnej mowy Chaima Rumkowskiego z 4 września 1942 roku, w której ogłosił rychły początek Wielkiej Szpery, rośnie grupa drzew rozmiarami zwracających uwagę dendrofila. Tomasz spędził godziny w terenie i w internetowych archiwach, by swoje silne przeczucie zamienić w pewność – możemy przeczytać na facebookowym profilu Mapy Drzew Łodzi.
Okazało się, że przetrwały trzy drzewa: lipa drobnolistna i dwa kasztanowce białe. Wszystkie można oglądać na żywo, ale i znaleźć na internetowej Mapie Drzew Łodzi.
- To ważne odkrycie, które domaga się poważnego upamiętnienia. Tym drzewom należy się ochrona. I o nią wystąpimy – zapowiadają pomysłodawcy Mapy Drzew Łodzi.
Dlaczego tak trudno określić wiek drzewa?
W komentarzach przedstawiciele Mapy Drzew Łodzi zaznaczyli, że pewności w przypadku miejskich drzew rosnących w trudnych warunkach nigdy nie ma. Z kolei metody, które pozwoliłyby bardziej precyzyjnie to ustalić, są „wątpliwie etyczne”.
- Czasem stosuje się metodę inwazyjną - wierci się świdrem Presslera otwór do środka pnia i liczy słoje. Metoda jest zawodna w przypadku drzew dojrzałych, które często mają wnętrze pnia wypróchniałe. Poza tym jest to metoda wątpliwa etycznie i przyrodniczo, bo szkodzi się drzewu w stopniu znacznym. Nasza ciekawość nie powinna być uzasadnieniem szkodzenia drzewu. Jedyną pewną metodą jest liczenie słojów drzewa ściętego. Obyśmy tego nie doczekali – zaznaczyli.
Być może do odkrycia doszłoby i bez Mapy Drzew Łodzi, ale społeczny projekt przyczynił się do odnalezienia roślin pamiętających tragiczne wydarzenia. Zapewne sami twórcy nie spodziewali się, do czego może doprowadzić ich ruch. Kiedy rozmawiałem z Szymonem Iwanowskim, pomysłodawcą idei inwentaryzacji miejskich drzew przez samych mieszkańców, mówił, że jego nadzieją jest to, by mapa była zaczynem większej zmiany społecznej.
- Liczymy na to, że mieszkańcy zaczną poznawać drzewa, przywiążą się do nich – dodawał.
I faktycznie – liczba przebadanych drzew musi imponować. Idzie za tym jednak coś znacznie więcej. Wcześniej udało się odkryć najgrubsze drzewo rosnące na terenie miasta. Projekt, który pozwala mieszkańcom analizować drzewa i przenosić je na internetową mapę, doprowadził do odnalezienia niezwykłych skarbów.
To najlepszy dowód na to, jak wiele znaczą w mieście drzewa
Niektórzy lubią powoływać się na liczby i na bazie suchych, twardych danych przedstawiać, co im zawdzięczamy. Historia roślin z łódzkiego getta ukazuje ich inne oblicze, tak samo ważne. To świadkowie historii, symbole dawnych czasów – niestety także tych trudnych i okrutnych. Pozbywając się drzew tracimy coś więcej niż tylko cień czy możliwość magazynowania wody. Pozwalamy też, by odchodziła część historii naszych okolic.