Straszyli, że jak rząd przykręci śrubę zabraknie kierowców taksówek. Tak jest naprawdę
Straszył m.in. Uber, ale ze statystyk wynika, że kryzysu nie ma. Za to zwiększyło się bezpieczeństwo pasażerów, bo kontrole wykazały sporo nieprawidłowości.
![Straszyli, że jak rząd przykręci śrubę zabraknie kierowców taksówek. Tak jest naprawdę](/_next/image?url=https%3A%2F%2Focs-pl.oktawave.com%2Fv1%2FAUTH_2887234e-384a-4873-8bc5-405211db13a2%2Fspidersweb%2F2025%2F02%2Fuber-scaled.jpg&w=1200&q=75)
Wszelkie prognozy wygłaszane na początku roku obarczone są dużym ryzykiem, bo jeszcze wiele może się zdarzyć, ale coś czuję, że „deregulacja” może być hasłem całego 2025. Wiatr zmian z Ameryki dotarł do nas, więc triumfują ci, dla których im mniej państwa we wszystkim, tym lepiej - w końcu rynek wie, co jest dobre i sam sobie ze wszystkim poradzi, nie trzeba się wtrącać. Wiele wskazuje na to, że wielki biznes również w Polsce dostanie zielone światło na działania po swojemu, skoro to właśnie szef inPostu ma odpowiadać za… deregulację. Mogę tylko powtórzyć za Pawłem:
nadal nie wiem, jakie to regulacje ciemiężą Polskę, ale muszą być poważne, skoro mówią o nich wszyscy. Wiem tylko, że są poważne i trzeba się nimi niezwłocznie zająć. Najlepiej bez żadnego trybu, to znaczy w drodze rozporządzeń poszczególnych ministerstw i samego premiera, bo te nie wymagają przeprowadzenia konsultacji, więc można je szybko wprowadzać w życie. To czy będą miały sens dowiemy się za jakiś czas.
No właśnie – czy faktycznie każda próba ingerencji, przed którą straszą wielkie firmy, oznacza wycofanie się z rynku i lawinę poważnych konsekwencji dla użytkowników, których życie staje się cięższe? Niekoniecznie, co pokazują dane udostępnione przez Warszawę.
Czarnym scenariuszem straszył Uber i inne firmy z branży przewozowej
Obowiązujące od 17 czerwca 2024 r. przepisy wymagają od kierowców pojazdów zamawianych przez aplikację posiadania polskiego prawa jazdy.
Jeszcze przed zmianą prawa Uber wieszczył olbrzymi kryzysy. W komunikatach wysyłanych do mediów pisano, że w Polsce brakuje 150 tys. kierowców, a nowe wymogi zabiorą szansę na pracę zagranicznym kierowcom.
Taksówek miało zabraknąć, a jakość usług drastycznie spaść. Rozczarowani pasażerowie mieli nie doczekać się auta i udać na przystanek, przez co traciliby wszyscy, bo niezrealizowane zamówienia w związku z brakiem kierowców to kilkaset milionów strat dla budżetu państwa.
I co? I nic
W samej tylko Warszawie było w 2024 r. prawie 59 tys. taksówek. „To ponad 18 tys. więcej niż w roku poprzednim, ponad połowę więcej niż w 2022 r. i prawie o 39 tys. więcej niż w 2021” – zaznacza miasto.
A przecież to właśnie duże miasta miały najbardziej ucierpieć na wdrożeniu nowych przepisów.
„W największych miastach z rynku zostanie wyeliminowanych nawet 30 proc. kierowców wykonujących prawie 50 proc. przejazdów taxi na aplikację” – alarmowała Iwona Kruk, rzeczniczka prasowa Uber Polska, w rozmowie z "Polska i Świat" w TVN24.
Nie dość, że liczba taksówek nie dość, że nie spadła, a jeszcze wzrosła, to jak informuje warszawski urząd miasta „dzięki kontrolom zwiększa się liczba zainteresowanych uzyskaniem dokumentu przez osoby świadczące dotąd przewozy nielegalnie”.
W sumie przez cały rok przeprowadzono 2 334 czynności sprawdzająco-kontrolnych. W 666 przypadkach zakończyły się stwierdzeniem nieprawidłowości.
Jak wymienia urząd:
- 75 kierowców wykonywało transport drogowy osób bez licencji,
- 213 kierowców nie miało wypisu z licencji podczas kontroli
- 30 kierowców nie posiadało badań lekarskich i psychologicznych,
- 226 kierowców naruszyło przepisy prawa miejscowego,
- 54 kierowców poruszało się pojazdem bez uprawnień do kierowania,
- 11 kierowców było po spożyciu środków odurzających i alkoholu,
- 27 kierowcom zatrzymano prawa jazdy,
- 25 kierowców posługiwało się fałszywym prawem jazdy,
- 19 kierowców było poszukiwanych,
- 11 rozliczeń na podstawie aplikacji mobilnej i taksometru było niezgodnych z przepisami prawa miejscowego.
- Straż Graniczna zatrzymała 52 kierowców za nielegalny pobyt.
Dane dotyczą całego 2024 r., więc nie widzimy różnicy pomiędzy czerwcem, kiedy wprowadzono przepisy, a tym, co działo się później. Tak czy siak liczba nieprawidłowości pokazuje, że wdrożenie większej kontroli miało sens. I że weryfikacja samych platform bywa dziurawa. W praktyce musi pojawić się presja, żeby odpowiednie działania zostały wdrożone.
Rzecz jasna wielki biznes nie chce, żeby się wtrącać, i będzie próbował dalej przekonywać, że sam sobie da radę, a wszelkie próby kontroli to utrudniające rozwój działania. Słyszymy to bardzo często. Tymczasem, jak zauważał ostatnio Maciej Majewski, choć według niektórych Europa przegrywa z Chinami i USA przez regulacje, to te pomóc mogą wszystkim.
Teraz mamy tego dobry przykład. Nowe przepisy nie zatopiły rynku, a sprawiły, że pasażerowie mogą czuć się nieco bezpieczniej i pewniej.